Ostatnie „blaszanki” US Navy – krążowniki ciężkie typu Portland. Cz. II

Sławomir J. Lipiecki
Krążowniki ciężkie typu Portland okazały się w praktyce dość kłopotliwe w eksploatacji. Przy ich projektowaniu starano się co prawda wzmocnić ochronę bierną, jednak wciąż nie uzyskano w pełni zadowalających rezultatów. Mimo to należały do najlepiej opancerzonych jednostek w swoim czasie. Z drugiej strony przy wyporności standardowej ponad 11 000 ts i chęci zachowania siły ognia, prędkości i zasięgu operacyjnego poprzedników nie było jeszcze wówczas możliwości zbudowania w pełni zbalansowanych okrętów tej klasy. Nie dziwi zatem fakt, że ostatecznie serię zamknięto na zaledwie dwóch krążownikach, moce przerobowe kierując w stronę dalece potężniejszych jednostek typu New Orleans.
Nie do końca przemyślana konstrukcja okrętów, szczególnie w kontekście architektury nadbudówek i (zdecydowanie) zbyt wysokiej tzw. wolnej burty, spowodowały, że z czasem okręty zaczęły mieć kłopoty ze statecznością. Ograniczone możliwości modernizacyjne w połączeniu z niskim parametrem metacentrum (GM) stały się zresztą jedną z głównych przyczyn utraty USS Indianapolis (CA-35) po storpedowaniu go 30 lipca 1945 r. Z drugiej strony oba okręty z powodzeniem brały udział w licznych operacjach morskich przez praktycznie całą II wojną światową, nie wypadając przy tym gorzej na tle swoich nowszych, większych kuzynów. W poprzedniej części artykułu przedstawiliśmy opis techniczny tych krążowników. Teraz czas na zaprezentowanie ich uzbrojenia, systemów kierowania ogniem oraz wprowadzonych modyfikacji.
Uzbrojenie – artyleria główna
Główne uzbrojenie krążowników składało się z dziewięciu skonstruowanych w 1927 r. armat kal. 203 mm (8”) L/55 Mk 9 Mod. 0. Podobnie jak na poprzednim typie Northampton, zainstalowano je na trzech trójdziałowych lawetach (stanowiskach – ang. mountings): dwóch na dziobie, w tzw. superpozycji, i pojedynczej na rufie. W przeciwieństwie jednak do starszego typu ich maski (osłony) były znacznie solidniej chronione, co w szczególności dotyczyło płyty czołowej. Mimo to, z uwagi na wspólne posadowienie wszystkich trzech armat na jednym łożu, istniało przynajmniej teoretycznie ryzyko wyłączenia wszystkich na skutek trafienia pojedynczym pociskiem średniego kalibru.
Armaty będące pochodnymi serii Mk 9 wyróżniały się sporą masą na tle większości analogicznego uzbrojenia stosowanego przez inne kraje. Ich konstrukcja, choć rzeczywiście niezawodna, była bowiem wielowarstwowa (wkład plus pięć obręczy) i wieloelementowa, co obejmowało także złożony mechanizm blokujący czy też mechanizm śrubowy (screw jack), spajający armaty umieszczone na jednym wspólnym łożu. Zakres kąta podniesienia armat, zmieniany za pomocą systemu elektrohydraulicznego, mieścił się w przedziale od -10° do +41°. Ładowanie było możliwe tylko przy kącie podniesienia +5°. Komorę ładunkową zwieńczał otwierany do dołu zamek Welin. Zamykanie i ryglowanie odbywało się pneumatycznie, poprzez obrót o 24°. Same armaty dysponowały zderzakami hydraulicznymi i oporopowrotnikami o ciśnieniu 126 kG/cm². Ze względu na bardzo małą odległość między poszczególnymi armatami w stanowiskach ogień salwami mógł powodować nadmierny rozrzut. Problem ten występował powszechnie także na poprzednich dwóch typach krążowników ciężkich US Navy. Zastosowanie specjalnej instalacji opóźniającej wystrzał środkowej armaty tylko częściowo rozwiązało ten problem. Wprowadzono natomiast specjalne procedury tzw. strzelania „na schody” – odpalano armaty zwykle według schematu „lewa-prawa-środkowa”. Ponadto zmniejszono masę ładunków miotających, co z kolei obniżyło prędkość początkową pocisków, wynoszącą pierwotnie aż 914 m/s.
Amunicja do armat kal. 203 mm Mk 9 była rozdzielna (separated) – osobno ładowano pocisk i ładunek miotający. Początkowo używano dwóch podstawowych typów amunicji: standardowej przeciwpancernej AP Mk 19, burzącej HC Mk 24 (potem także Mk 25). W późniejszym czasie na stan krążowników trafiły tzw. pociski półpłaszczowe SP (Soft Point) Mk 17, a także pociski z nieutwardzoną głowicą CP (Common Point) Mk 14 i Mk 15, przeznaczone również do obrony przeciwlotniczej, oraz oświetlające (z flarami dysponującymi ładunkami magnezowymi). Maksymalny zasięg dla standardowego pocisku AP Mk 19 przy pełnym ładunku stabilizowanej nitrocelulozy (40,4 kg SPD) wynosił 27 610 m (30 200 yd) przy kącie podniesienia armat wynoszącym 41° i prędkości początkowej pocisku równej 853 m/s. Przy wykorzystaniu takich ładunków żywotność wkładów do armat oceniono na 715 wystrzałów. Po każdym wystrzale przewody luf były przedmuchiwane sprężonym powietrzem o ciśnieniu 12,25 kG/cm2, pochodzącym z eżektora Mk 13 usuwającego gazy prochowe. Początkowo w magazynach każdego trójdziałowego stanowiska składowano 465 kompletnych sztuk amunicji (po 155 na każdą armatę) plus kilka tzw. pocisków eksperymentalnych lub ślepych. W warunkach wojennych zapas amunicji wzrósł jednak do 498 kompletnych pocisków (po 166 na armatę), by ostatecznie – z uwagi na przeciążenie okrętów – spaść pod koniec wojny do 432 sztuk (po 144 na armatę).
Nowsze, montowane w trakcie wojny armaty Mk 14 i Mk 15 (w miejsce Mk 9 Mod. 0) nie różniły się w sposób znaczący pod względem parametrów (w zasadzie z czysto technicznego punktu widzenia wciąż pozostawał to bazowy wzór Mk 9, tyle że mocno usprawniony). Były jednak znacznie lżejsze (17,11–17,17 ts wobec 30 ts), co – mimo montażu dodatkowego wyposażenia – pozytywnie wpłynęło także na masę całych stanowisk, która spadła z 250 do 247 ts (posadowiono je nawet na lawetach o mniejszej średnicy). Zaopatrzono je w chromowane wkłady o grubości 0,013 mm zarówno od strony wylotowej, jak i komory nabojowej. W armatach Mk 14 i Mk 15 stosowano też nieco lżejsze standardowe ładunki miotające SPD o masie 38,6 kg (ładunki pełne SPCG pozostały na bazowym poziomie), co skróciło wprawdzie zasięg maksymalny do 26 100 m (28 600 yd), jednak wydatnie zmniejszyło rozrzut. Dzięki zdecydowanie mniejszej prędkości początkowej pocisków zredukowanej do 657 m/s zmieniła się krzywa balistyczna. Pociski upadały na dalszym dystansie nieco bliżej pionu, co zwiększyło zdolności przebijania powierzchni poziomych. Niewiele mniejszy zasięg maksymalny artylerii nie miał znaczenia – celne strzelanie z krążowników ciężkich na dystans powyżej 22 000 m i tak było w tamtych czasach wysoce problematyczne, nawet przy wykorzystaniu radarów kierowania ogniem (należy też pamiętać, że potencjalny cel był z poziomu dalocelowników krążowników widoczny na mniejszym dystansie niż na pancernikach, gdzie urządzenia te znajdowały się znacznie wyżej).
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 5-6/2025