Polskie samoloty na Węgrzech w II wojnie światowej
Mirosław Wawrzyński
We wrześniu 1939 roku na Węgry przeleciało pięć polskich samolotów. Trzy spośród nich Węgrzy wprowadzili na stan swojego lotnictwa wojskowego, używając ich w szkolnictwie, a następnie przekazując do lotnictwa cywilnego.
Polskie najwyższe władze wojskowe i państwowe nie spodziewały się i nie brały w swoich kalkulacjach strategicznych pod uwagę, że 17 września 1939 r. dojdzie do sowieckiego ataku od wschodu. Dla wszystkich stał się on potężnym wstrząsem, określonym jako nóż w plecy. Radziecka agresja militarna definitywnie rozstrzygała losy broniącego się państwa, które padło ofiarą rozbioru. Niezorganizowane i słabo uzbrojone oddziały polskie na Kresach nie były gotowe do walki z nowym, potężnym agresorem.
Jeszcze tego samego dnia o godz. 16.00 Naczelny Wódz marszałek Edward Rydz-Śmigły wydał rozkaz o unikaniu walk z Sowietami i wycofywaniu się polskich jednostek do neutralnych krajów, głównie w kierunku Rumunii i Węgier, a w mniejszym stopniu także na Łotwę. Tak rozpoczął się exodus tych żołnierzy Wojska Polskiego, którzy wybrali kontynuowanie walki poza granicami państwa. Kierując się tymi wytycznymi, gen. Józef Zając, dowódca polskiego lotnictwa wojskowego, rozkazał załogom skupionym na lądowiskach w południowo-wschodniej części kraju, aby odleciały do sojuszniczej Rumunii – do Czerniowców. Inna grupa lotników, głównie z lotnisk w Wilnie czy Grodnie, przedostała się na Łotwę, inni sporadycznie docierali na Litwę czy do Estonii. W ciągu kolejnych dni ewakuowało się drogą powietrzną do krajów neutralnych ok. 400 samolotów bojowych, szkolnych i cywilnych. Najwięcej dotarło ich do Rumunii – blisko 300. Także sporo na Łotwę – 87. Na lot w kierunku Litwy, do Estonii czy na Węgry decydowały się samotne załogi.
Podczas przelotu do Rumunii blisko 100 załóg wojskowych, sportowych i pasażerskich pogwałciło północny obszar powietrzny Węgier. Obserwatorzy z ziemi zauważyli na głowami m.in. myśliwce PZL P.24 (chodziło o P.11), bombowe PZL.37 czy pasażerskie Lockheed L-14 Electra. Władze węgierskie przyjęły przyjazną, neutralną postawę wobec sojuszników wojskowych, a wojennych intruzów, przelatujących nad ich krajem.
Już po wybuchu wojny we wrześniu 1939 r. nad Węgrami zaczęły się pojawiać obce samoloty. Przeważnie były to załogi niemieckie lub słowackie, które leciały na zadania bojowe nad Polskę, startując i wracając do baz na Słowacji. Węgrzy w sytuacji pogwałcenia własnej przestrzeni powietrznej wydali 8 września 1939 r. rozkaz, aby wszelkie obce samoloty (tj. niemieckie czy polskie) traktować jak „własne” aż do odwołania. Polecenie takie wydało węgierskie dowództwo Dywizjonu VI z Debreczyna (rozkaz 115/VI-1). W związku z tym zarówno węgierskie lotnictwo myśliwskie, wyposażone w dwupłatowe, włoskie Fiaty CR.32 i wprowadzane CR.42, jak i artyleria przeciwlotnicza, która dysponowała bardzo dobrymi średnimi i ciężkimi działami plot. firmy Bofors kalibru 4,0 cm (36 M) oraz 8,0 cm (wz. 29 M, 29/38 M), nie podjęły działań wymierzonych przeciwko załogom naruszającym przestrzeń powietrzną neutralnych Węgier. Rząd węgierski dopiero 28 września 1939 r. zamknął granicę przed polskimi uchodźcami.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 7/2020