Stanisław Blok
Piotr Sikora
Stanisław Blok
– as, który się nie uśmiechał
Patrząc na wojenne zdjęcia tego wybitnego polskiego pilota, odnosi się wrażenie, że Stanisław Blok był osobą bardzo poważną, zamkniętą w sobie. Nic bardziej mylnego. To właśnie dzięki ogromnemu poczuciu humoru i żywiołowości zawrócił w głowie swej przyszłej żonie poznanej w Northolt. To także o nim jego bezpośredni przełożony mjr Mieczysław Wiórkiewicz napisał: Skory do wyskoków poza służbą. (Karta Kwalifikacyjna Stanisława Bloka, Ministry of Defence.) To był dusza człowiek – mówi o nim dziś Edward Jaworski, były pilot 315. Dywizjonu Myśliwskiego. Mieszkaliśmy w jednym pokoju, stąd wiem że lubił imprezować. Znikał nagle, a my znajdowaliśmy go, gdy siedział w knajpie. Wówczas wszyscy pili na jego konto. Kiedy po kilku dniach pytał, czy wybiorę się z nim do pubu, wiedziałem, że już był spłukany. Kim więc był ten myśliwiec o pozornie kamiennej twarzy?

Stanisław Józef Blok urodził się 15 kwietnia 1916 r. w Wejherowie w województwie pomorskim. Jego ojciec Franciszek Blok był znanym w mieście mistrzem murarskim i architektem, który to zawód zresztą przechodził w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Co warte podkreślenia, owe korzenie rodzinne były zupełnie nietypowe. Przodkowie Stanisława: Willem van den (der) Blocke (spotyka się obie formy), znany rzeźbiarz i jego synowie: Abraham van den Blocke, rzeźbiarz i architekt oraz Isaac van den Blocke, malarz, przybyli do Gdańska z Flandrii już w XVI wieku. Zasłużyli się też dla miasta znacznie, czego dowody oglądać można do dziś. (Choćby ołtarz w kościele św. Jana, elementy studni Naptuna, Spichlerz Królewski czy słynna Złota Brama.) Stanisław miał ośmioro starszego rodzeństwa. Czterech braci: Wiktora, Franciszka, Alojzego (zmarłego jeszcze przed wojną) i Jana oraz siostry: Leokadię, Rozalię, Anielę i Elżbietę, która wstąpiła do zakonu. Pod czujnym okiem pochodzącej z rodziny rolniczej matki Rozalii z domu Simon, ten niski blondyn wychowywał się w postawionej ręką ojca sporej i bogato urządzonej kamienicy przy ulicy Kalwaryjskiej 1. Z racji bliskości morza nie budzi zdziwienia zamiłowanie młodego Bloka do pływania. Uwielbiał też grać w piłkę nożną. Niebieskooki młodzieniec nie stronił od książek, szczególnym zainteresowaniem dażąc literaturę starożytną. Był również zapalonym filatelistą, a z racji zamieszkania na Pomorzu opanował język niemiecki. Właśnie w Wejherowie ukończył szkołę powszechną, a następnie w 1938 r. Państwowe Gimnazjum i Liceum Klasyczne im. Króla Jana Sobieskiego, zdając maturę 13 maja (tę samą szkołę, rok wcześniej, ukończyli: Józef Jeka, późniejszy pilot i as myśliwski oraz Bolesław Klecha, pilot bombowy. Jeka w swej karcie ewidencyjnej podał też 1936 r.). Bardzo wcześnie też w głowie Stanisława Bloka zrodziła się myśl o lataniu. Jako młody chłopak, w ramach przysposobienia wojskowego, spędzał całe dnie na pobliskim lotnisku w Rumii należącym do Aeroklubu Gdańskiego. Swoją pasją zarażał też innych. Skupił wokół siebie kolegów licealistów pasjonujących się lotnictwem. Matka, która chciała, by Stanisław został księdzem, nie popierała jego zamiłowań. Wówczas, by móc przebywać w otoczeniu samolotów, sfałszował jej podpis na dokumencie aprobującym jego pobyt na polu wzlotów. Widać brakowało silnej ręki ojca, który już od 1927 r. nie żył. Od 1 do 25 lipca 1936 r. Stanisław przebywał na kursie szybowcowym w Ustianowej, a pomiędzy 1 sierpnia a 10 września tegoż roku w Aeroklubie Łódzkim przeszedł miesięczny kurs pilotażu na samolocie RWD-8 i Bartel MN-4 (wiadomo że do wybuchu wojny Blok przeszkolił się także na samolotach typu: RWD-5, RWD-13, PWS-16bis i Potez 25). Marząc o zostaniu oficerem lotnictwa złożył podanie o przyjęcie go do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Istotnym warunkiem przyjęcia było odbycie kursu unitarnego w jednej z jednostek Wojska Polskiego. Stanisław Blok, po zaliczeniu przysposobienia wojskowego w 1. Batalionie Morskim, 30 września 1938 r. trafił do Dywizjonowego Kursu Podchorążych Rezerwy Piechoty przy 16. Dywizji Piechoty w Grudziądzu, który ukończył jako strzelec z cenzusem.
3 stycznia 1939 r. przyjechał do Dęblina. Będąc uczniem zaawansowanym, dzięki wcześniejszemu przeszkoleniu w Aeroklubie, trafił do eskadry złożonej z młodzieńców o podobnym doświadczeniu, a dowodzonej przez kapitana Antoniego Wczelika (łącznie grupa zaawansowana liczyła 66 podchorążych). Nie dane mu było jednak ukończyć tej słynnej polskiej uczelni. Okres, w którym Blok przybywał w „Szkole Orląt” był dla Polski niezwykle gorący. W związku z niepomyślnie rozwijającą się sytuacją polityczną i groźbą wojny, tryb nauczania został znacznie przyspieszony. Nic więc dziwnego, że „Ostatni Mohikanie”, jak nazywano niedoszłych absolwentów XIV promocji, już od 3 kwietnia do 20 czerwca 1939 r. wykonywali loty na PWS-26. Starty odbywały się z Zajezierza, satelickiego lotniska SPL Dęblin. Po zaliczeniu egzaminów oraz lotów bez widoczności i akrobacji przyszedł czas na potwierdzenie zdobytych nawyków i wiedzy: przelot na trasie Dęblin-Lwów-Kraków-Dęblin. Po podziale na grupy pilotów myśliwskich i liniowców, od 1 lipca 1939 r. w Ułężu Blok uczestniczył w intensywnym szkoleniu na myśliwcach PWS-10 i PZL-7, które zakończono z chwilą wybuchu wojny. Wcześniej, bo 28 sierpnia, Stanisław został awansowany do stopnia kaprala podchorążego. 8 września grupa podchorążych dowodzona przez porucznika Witolda Urbanowicza opuściła Dęblin i początkowo pieszo, a następnie autobusami przez Zaleszczyki i Kuty udała się w kierunku granicy. W jej składzie znajdował się także Stanisław Blok. On sam tak zapamiętał te tragiczne dni: Granicę polsko-rumuńską przekroczyłem 17 IX 1939 r. koło Śniatynia na rozkaz pana pułkownika Stachonia. W Rumunii przebywałem w obozie w Slatynie. Tu otrzymałem paszport z Bukaresztu, wystawiony przez konsulat polski z rozkazem wyjazdu do Balcic. Po trzydniowym pobycie w Balcic odpłynąłem z Rumunii 15 X 1939 r. pod dowództwem ppłk. Nazarkiewicza do Francji – przez Syrię. Do Marsylii przybyłem 30 X 1939 r. i zostałem zakwaterowany w Istres. (Zeszyt ewidencyjny Stanisława Bloka, Ministry of Defence.)
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 5/2012