3:0 dla Helbiga

 


Wojciech Holicki


 

 

 

Zdarzyło się 70 lat temu (24)

 

3:0 dla Helbiga

 

 

Wiosną 1942 r. sytuacja w Afryce Północnej przedstawiała się wreszcie bardzo korzystnie dla gen. płk. Erwina Rommla. Po tym, jak niecałe pół roku wcześniej za sprawą włoskich min przestał istnieć Force „K”, konwojom z zaopatrzeniem dla jego sił nie groziły już ataki krążowników i niszczycieli bazujących na Malcie. Rezultatem zmasowanych nalotów na wyspę było opuszczenie jej przez 10. Flotyllę okrętów podwodnych Royal Navy (ostatni odpłynął z La Valetty 22 kwietnia), natomiast operującym w skrajnie trudnych warunkach, nielicznym samolotom torpedowym i bombowym RAF-u z rzadka udawało się osiągnąć jakiś sukces. Bardzo niepokoiło to Churchilla i dowódca Floty Śródziemnomorskiej, adm. Andrew Cunningham, regularnie odbierał ponaglenia z Londynu, żądające ataku sił nawodnych z Aleksandrii na statki płynące do Trypolisu i Bengazi. Gdy uległ presji, od razu mocno tego pożałował.

 



Przed południem 5 maja Włosi rozpoczęli kolejną operację konwojową. Z Neapolu wyszły w morze parowce Anna Maria Gualdi (3289 BRT) i Capo Arma (3172 BRT), natomiast z Brindisi Trapani (1855 BRT, włoski, ale z niemiecką załogą). Nazajutrz o 12.10 mające dotrzeć do Bengazi statki spotkały się u wyjścia z Cieśniny Mesyńskiej i popłynęły dalej, eskortowane przez niszczyciele Ugolino Vivaldi i Turbine oraz torpedowce Enrico Cosenz i Circe. Konwój miał stałą eskortę powietrzną, także w nocy. Wczesnym rankiem 7 maja opuścił go Cosenz, po południu zrobił to Circe. O 17.32, gdy był około 180 Mm na północny wschód od portu przeznaczenia (pozycja 34o34’N, 17o59’E), któryś ze statków niechcący wypuścił z komina kłąb dymu, który został zauważony z brytyjskiego okrętu podwodnego Thorn. Jego dowódca, kpt. mar. R. G. Norfolk, skierował swoją jednostkę ku niemu i o 18.02 zobaczył przez peryskop najpierw kilka samolotów, a potem idące w szyku torowym statki oraz dwie jednostki eskorty: niszczyciel na przedzie i drugi po lewej burcie frachtowców. O 18.22 odpalił 4 torpedy do płynącego na czele, z odległości około 2700 m. Zbyt duży dystans i natychmiastowe zauważenie podwodnych pocisków z powietrza sprawiły, że formacja wykonała skuteczny unik, a niszczyciele przystąpiły do kontrataku. Jeden z nich rzucił dwie serie po 5 bomb głębinowych, które wybuchły stosunkowo blisko napastnika, ale nie spowodowały uszkodzeń. Niedługo potem do Vivaldiego i Turbine dołączył torpedowiec Pegaso, ale trwające prawie przez godzinę po nieudanym ataku polowanie (Brytyjczycy naliczyli łącznie 35 wybuchów) nie przyniosło Włochom najmniejszego sukcesu. Po odpłynięciu Pegaso Thorn wyszedł na powierzchnię i nadał stosowny meldunek. W rezultacie formacja była atakowana w nocy, między 02.00 a 05.30, przez samoloty z Egiptu i Malty. Naloty  były bezskuteczne, a jedna z maszyn została zestrzelona. O 17.00 konwój dotarł bez dalszych przygód do Bengazi.

Uderzenie w próżnię
Poprzedni miesiąc był dla Niemców i Włochów wyjątkowo udany. Wyniki lotów zwiadowczych nad Maltą od dawna przynosiły uspokajające meldunki – jedyne większe jednostki nawodne przeciwnika znajdowały się w dokach. Tylko podziurawiony jak przysłowiowe rzeszoto krążownik lekki Penelope zdołał opuścić wyspę, niszczyciele Lance, Gallant i Kingston odniosły poważne uszkodzenia podczas nalotów i już nie wróciły do służby. Gorzej funkcjonujące rozpoznanie lotnicze mocno obniżyło skuteczność działań 10. Flotylli, która straciła w La Valetcie dwie jednostki, a jedną na morzu; stałe zagrożenie z powietrza i braki zaopatrzeniowe wymusiły – jak już zostało wspomniane – jej ewakuację. Wzmożone działania myśliwców, straty od bomb, dziurawienie pasów startowych oraz brak paliwa niemal „uziemiły” bazujące na Malcie lotnictwo torpedowo-bombowe. Nic więc dziwnego, że w pierwszej dekadzie kwietnia do Trypolisu dotarły bez strat 3 konwoje, liczące łącznie 8 statków, a jeden powrotny również pozostał nietknięty. Przeprowadzona w połowie kwietnia operacja konwojowa „Aprilia” zakończyła się pełnym sukcesem, podobnie jak kolejne. Optymistyczny obraz sytuacji popsuło tylko zatopienie dwóch niedużych statków na trasie Trypolis – Bengazi przez bazujący w Aleksandrii okręt podwodny Thrasher. Churchill nie był do końca głuchy na argument, że w przeciwieństwie do tych z Malty okręty nawodne z Aleksandrii muszą przebyć dużą część trasy za dnia, a tym samym zdecydowanie mocniej narażone będą na wykrycie, z oczywistymi konsekwencjami. Uważał jednak, iż nie zawadzi spróbować ataku i naciskał usilnie w tej kwestii na Admiralicję. Ta podzielała obiekcje Cunninghama, jednak wreszcie nie miała wyjścia i admirał otrzymał rozkaz uderzenia przy najbliższej nadarzającej się okazji. Gdy więc 10 maja odebrał kolejny szyfrogram z informacją o płynącym do Bengazi konwoju, złożonym z trzech statków w eskorcie trójki niszczycieli, podjął decyzję o przeprowadzeniu wypadu.

Z wyborem formacji, która go dokona, nie było problemu – najszybsze i najsilniej uzbrojone niszczyciele należały do 14. Flotylli, którą od połowy marca dowodził kmdr Albert L. Poland. Jej okrętem flagowym był Jervis, mający za sobą m.in. uczestnictwo w bitwie pod Matapanem (dobił wówczas torpedami uszkodzone krążowniki ciężkie Pola i Zara), rozgromieniu konwoju Tarigo, ewakuacji Krety, kampanii syryjskiej, zaopatrywaniu Tobruku, ratowaniu rozbitków z pancernika Barham i obu bitwach pod Syrtą. Do udziału w wypadzie wyznaczone zostały także Jackal, Kipling i Lively. Pierwszy z nich znalazł się na Morzu Śródziemnym rok wcześniej i uczestniczył w tych samych operacjach co Jervis, ale właśnie wrócił do linii po kilkumiesięcznym remoncie – 1 grudnia podczas rajdu pod Dernę trafiła go torpeda z włoskiego samolotu. Kipling bardzo krótko należał do drugiego składu Force „K”, miał na koncie zatopienie U 75, a także kiepskie doświadczenia w „kontaktach” z Luftwaffe – niemieckie bomby były przyczyną paru jego remontów, a 23 maja uratował rozbitków z bliźniaczych niszczycieli Kashmir i Kelly, posłanych na dno koło Krety przez sztukasy. Natomiast Lively tak jak Jackal był świeżym „rekonwalescentem” po naprawie uszkodzeń, które odniósł w trakcie drugiej bitwy pod Syrtą (niedaleko niego eksplodował pocisk kal. 381 mm z pancernika Littorio) i nalotów w drodze do Tobruku. Okręt ten był najmłodszym w czwórce i krótko po znalezieniu się na Morzu Śródziemnym dołączył do krążowników lekkich Aurora i Penelope oraz bliźniaczego Lance’a, które utworzyły kolejny Force „K”. Wziął stąd udział w zniszczeniu konwoju „Beta” i dwóch udanych operacjach, a potem w katastrofalnym wypadzie pod Trypolis, gdzie 19 grudnia na włoskich minach zatonęły krążownik lekki Neptune i niszczyciel Kandahar, natomiast Aurora i Penelope odniosły uszkodzenia. Jackal, Jervis i Kipling należały do jednostek typu J/K/N, weszły do służby w 1939 r. Mogły rozwinąć prędkość maksymalnie 36 w., a ich uzbrojenie stanowiło 6 armat kal. 120 mm (3×II), jedna plot. kal. 102 mm (zastępowała od 1940 lub poczwórnie sprzężone działka kal. 40 mm Vickersa („pom-pom”, na platformie za kominem), 4 pojedyncze działka kal. 20 mm Oerlikon (parami na skrzydłach mostka i po bokach stanowiska reflektora na rufie) oraz pięciorurowa wyrzutnia torped kal. 533 mm. Lively, należący do typu L/M, różnił się od nich dłuższym o ponad 2 m kadłubem (a więc i większą wypornością), konstrukcją pomostu bojowego i uzbrojeniem – miał 8 armat uniwersalnych kal. 102 mm (4×II, 2 stanowiska znajdowały się na nadbudówce rufowej, na obu jej krańcach) i tyle samo rur torpedowych (2xIV).

Z informacji, które otrzymał Cunningham, wynikało, że konwój powinien był dotrzeć w pobliże portu przeznaczenia o świcie 12 kwietnia. W jego sztabie uznano, iż trzeba zminimalizować możliwość wykrycia zespołu (oznaczało to niechybne zawrócenie celu), stąd niszczyciele miały popłynąć trasą w połowie drogi między Cyrenajką i Kretą, długości około 680 Mm. Z tego samego powodu postanowiono, że nie dostaną stałej eskorty lotniczej w drodze pod Bengazi, ale dwusilnikowe myśliwce dalekiego zasięgu typu Bristol Beaufighter, należące do 272. Dywizjonu RAF-u, miały pozostawać w pełnej gotowości do startu na żądanie Polanda. 12 maja od 08.00 (a więc już w drodze powrotnej) do południa powinny były nad formacją stale krążyć dwa, a od 12.00 do 16.30 cztery Beaufightery, a potem, do zmroku, jednosilnikowe Curtissy P-40 Kittyhawk. Prewencyjne zaatakowanie baz bombowców przeciwnika pozostało w sferze życzeń, myśliwce miały jednak wysuniętymi lotniskami w Cyrenajce. Na dwie najbliższe noce zaplanowano wzmożenie lotów zwiadowczych. 10 maja o 20.00 Jervis, Jackal, Kipling i Lively wyszły z Aleksandrii. Poland miał rozkaz zawrócenia, jeśli zostanie wykryty nazajutrz lub jeśli 12 maja o 06.00 jego zespól nie znajdzie się w rejonie 90 Mm na północny zachód od Bengazi. W sztabie Floty dawano mu najwyżej 10 procent szansy na udany atak. Nikt nie zdawał sobie tam jednak sprawy, że z powodu czyjegoś błędu informacja otrzymana przez Cunninghama dotyczy konwoju, który już od ponad 48 godzin stoi w porcie...


Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 5/2012

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter