Kanonierki wiosłowe przeciwko żaglowcom


Krzysztof Gerlach


 

 

 

 

Kanonierki wiosłowe

 

przeciwko żaglowcom

 

 

(część 1)

 

 

 

Konfrontacje okrętów żaglowych z wiosłowymi zdarzały się najpóźniej od XV w., kiedy jednostki poruszające się prawie wyłącznie za pomocą żagli zaczęły wykorzystywać swoją masywną budowę i dostępne teraz dla artylerii burty do gromienia galer, z konieczności delikatnych i uzbrojonych tylko w nieliczne działa dziobowe. Oczywiście na specyficznych akwenach i w szczególnych warunkach napęd wiosłowy, uniezależniający od kierunku i siły wiatru, wykazywał przewagę aż do pojawienia się okrętów parowych. Dlatego już po tym, jak żaglowce zajęły miejsce galer w roli podstawowych jednostek bojowych, pojawiła się samodzielna klasa kanonierek wiosłowych, nowatorskich w założeniu i niezwykle zróżnicowanych konstrukcyjnie.

 

 

Realia techniczne i inne uwarunkowania
Liczne przykłady dowodzą, że silnie uzbrojony żaglowiec mógł nie obawiać się starcia nawet z kilkunastoma galerami, pod warunkiem zachowania zdolności manewrowej i niedopuszczenia przeciwników do abordażu. Jednak kwestią oczywistą pozostaje fakt zależności od siły wiatru oraz potrzeba wystarczającej powierzchni głębokiej wody dla dokonywania niezbędnych manewrów. Zawsze mogła zdarzyć się flauta, kiedy zwinne, wiosłowe jednostki zdolne były zajmować najlepsze pozycje, wybierać miejsce i czas ataku, bez możliwości przeciwdziałania ze strony załogi okrętu żaglowego. Ponadto wzdłuż bardzo wielu wybrzeży w Europie, Azji i Ameryce znajdowały się akweny niezwykle ciasne, usiane wyspami lub skałami, często o silnie ograniczonych wielkościach kanałów niezbędnych dla ciężkich, głęboko zanurzonych żaglowców. Tam również zdecydowaną przewagą manewrowości dysponowały wiosłowce, na dodatek często chronione brzegami przed zbyt silnym wiatrem. Ta sama okoliczność – słabe wiatry o zmiennym kierunku – jeszcze bardziej pogarszała warunki walki dla jednostek żaglowych. Tym niemniej w XVII w. czas wielkich galer bojowych, znanych ze średniowiecza i wczesnej fazy nowożytności, zdecydowanie minął (mimo zachowania nielicznych egzemplarzy do końca XVIII stulecia), ze względów ekonomicznych i społecznych. Nawet pewien ich renesans we flotach szkierowych Szwecji i Rosji oraz w rosyjskiej flocie z Morza Azowskiego, potem z Morza Czarnego tego nie zmienia, ponieważ miały znaczenie tylko lokalne. Większość krajów nie dysponowała już ani wielkimi grupami ludzi, których można by wykorzystać w charakterze galerników, ani zasobami finansowymi wystarczającymi do utrzymywania okrętów o tak ograniczonej użyteczności.

Po ukształtowaniu się w drugiej połowie XVII w. okrętów liniowych, zdolność żaglowców do prowadzenia skutecznego ostrzału przed dziób i za rufę znacznie spadła w stosunku do ich poprzedników z przełomu XVI i XVII w. Nowa taktyka walki zakładała bowiem obronę tych najsłabszych punktów przez jednostki podążające w linii bojowej bezpośrednio przed i bezpośrednio za danym liniowcem. Nawet dla mniejszych okrętów żaglowych, jak fregaty (tylko sporadycznie wstawiane do szyku liniowego) i korwety, koncentracja artylerii na burtach przynosiła istotne zwiększenie praktycznej siły ognia, jeśli tylko były w stanie zachować przewagę manewrową nad przeciwnikiem. Ponadto w każdym przypadku podnosiła ich walory żeglarskie (odciążając partie kadłuba o małej pływalności i umożliwiając nadawanie im kształtów korzystnych dla osiągania wysokich prędkości). Te zaś były dla większości małych żaglowców absolutnie priorytetowe, z uwagi na charakter zadań, którymi je obarczano. Jednak tym bardziej czyniło to okręty żaglowe podatnymi na zaatakowanie przez jednostki wiosłowe podczas ciszy morskiej, gdyż istniały strefy, w których ogień obrońców był bardzo słaby, a nawet takie, do których wcale nie sięgał. Wynikało to z zasad konstruowania rozwijanych przez dziesięciolecia i uważanych za optymalne dla żaglowców ze względu na wygodę i przyzwyczajenia kadry oficerskiej. Typowa rufa, silnie przeszklona, o słabej konstrukcji, często z balkonem lub kilkoma, oferowała niewiele miejsc do ustawienia ciężkich armat. Jej prostopadłe do burt położenie stwarzało strefy martwe dla ognia własnej artylerii, gdzie nie sięgały pociski ani z dział strzelających całkiem do tyłu, ani z tych wystających z furt burtowych. Galerie boczne, używane jako ubikacje i punkty obserwacyjne, jeszcze pogłębiały ten problem. Próby zmian przyjmowane były przez oficerów wrogo, gdyż ograniczały ich wygodę. Na ogół byli to ludzie o wysokiej pozycji społecznej, więc z ich zdaniem należało się liczyć. Między innymi z tych powodów przez setki lat do unieruchomionych okrętów żaglowych przeciwnik mógł podchodzić na wiosłach prawie bezkarnie.

 

 

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 7-8/2013

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter