Affray – zagadka na dnie kanału La Manche
Wojciech Holicki
Gdy 8 grudnia 1941 roku Wielka Brytania wypowiedziała wojnę Japonii, siły podwodne Royal Navy na Dalekim Wschodzie nie istniały – wszystkie okręty, bazujące wcześniej w Hongkongu, zostały przerzucone na Morze Śródziemne.
Rozwój sytuacji szybko sprawił, że najbliższe porty, z których flota brytyjska mogła prowadzić działania bojowe przeciwko nowemu wrogowi, znajdowały się na Cejlonie. Wysłana tam grupa okrętów podwodnych typów S i T operowała głównie w cieśninie Malakka, osiągając całkiem spore sukcesy. W Admiralicji zdawano sobie jednak sprawę, że ich efektywność bojową mocno obniża to, że nie były projektowane z myślą o pływaniu w tropikach – w miejscowym klimacie długość patrolu zależała przede wszystkim od kondycji załogi i stanu pokładowych urządzeń elektrycznych. Zapadła więc decyzja o zbudowaniu serii okrętów wyposażonych w klimatyzację, chłodzone spiżarnie i wydajniejsze destylarki wody morskiej. Stępkę pod pierwszy położono w połowie listopada 1943 roku, w należącej do koncernu Vickers-Armstrong stoczni w Barrow-in-Furness. Otrzymał on nazwę Amphion.
By przyspieszyć wejście do służby nowych jednostek, postanowiono, że będą one nieznacznie wydłużoną, jak najbardziej pod względem wyposażenia „kompatybilną” z nim wersją typu T, o całkowicie spawanym, budowanym metodą modułową kadłubie. Możliwość zastosowania mających dużo większą moc silników wysokoprężnych i zwiększenia zapasu paliwa sprawiała, że w położeniu nawodnym osiągi nowych okrętów miały być wyższe o 1/5. Z wymogu bezpiecznego operowania na większej, niż w przypadku pierwowzoru głębokości (ustalono ją na 150 metrów) wynikała istotna różnica w konstrukcji kadłuba ciśnieniowego – nadano mu przekrój kołowy na całej długości. To pociągnęło za sobą zmianę w uzbrojeniu torpedowym, bo na dziobie było miejsce już tylko dla czterech wyrzutni wewnętrznych (liczba torped zapasowych w przedziale za nimi pozostała jednak taka sama, jak na poprzednikach – 6), uzupełnianych przez dwie „jednostrzałowe” zewnętrzne. Z przebiegu działań bojowych jednoznacznie wynikało, że przydaje się „żądło” (budowane podczas wojny okręty typu T otrzymywały „jednostrzałówkę”, popularnie zwaną „numerem 11”, na końcu rufy, a ulokowane przy kiosku obrócono w drugą stronę), dlatego w projekcie ich bezpośrednich następców od razu ujęto dwie pary wyrzutni rufowych: wewnętrzną i zewnętrzną. Te pierwsze mogły oddać 3 salwy (łącznie na pokładzie było 10 torped zapasowych). Uzbrojenie lufowe było identyczne, tworzyły je armata kal. 102 mm w ruchomej „wannie”, będącej dziobowym przedłużeniem kiosku i działko 20 mm na platformie w jego części rufowej.
Zgodnie z wymogiem poprawy „warunków mieszkaniowych”, na okrętach typu Amphion zainstalowano 2 klimatyzatory o wysokiej wydajności, a także dużą zamrażarkę i lodówkę. Pomieszczenia załogowe znajdowały się tylko w dziobowej części kadłuba, jak najdalej od maszynowni; była w nich kabina prysznicowa. Kabinę dowódcy, mającą postać poziomego cylindra z koją, szafką, umywalką i pulpitem do pisania, ulokowano wewnątrz tylnej części kiosku (był to powrót do rozwiązania zastosowanego na X1 i jednostkach typu O, P i R).
Admiralicja złożyła w siedmiu stoczniach zamówienie na łącznie 46 nowych okrętów. Miały być budowane tylko w ramach wolnych mocy, ponieważ sytuacja na Dalekim Wschodzie nie czyniła tego priorytetowym, dlatego do końca wojny, oprócz Amphiona, służbę rozpoczął tylko jeden, choć od położenia stępki do wodowania mogło minąć tylko 8 miesięcy (w przypadku jednostek typu T było to przeciętnie 15). Ostatecznie Royal Navy przejęła w latach 1946-1948 szesnaście jednostek, dwa zwodowane kadłuby wykorzystano do testowania ich wytrzymałości konstrukcyjnej, reszta kontraktów została anulowana. Wśród tych pierwszych był Affray.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO nr specjalny 4/2016