Air Show Radom 2013


Bartosz Bera


 

 

 

 

Air Show Radom 2013

 

 

 

Tegoroczna edycja Międzynarodowych Pokazów Lotniczych Airshow w Radomiu (24-25 sierpnia) była nie tylko rekordowa pod każdym względem ale jednocześnie bardzo udana. Przez dwa śliczne słoneczne dni bardzo licznie zgromadzona widownia mogła obserwować statki powietrzne z dwudziestu krajów.

 

 

Po edycji 2011, która przełamała złą passę (katastrofy zespołu akrobacyjnego „Żelazny” i białoruskiego Su-27UB w poprzednich latach) i zakończyła się sukcesem organizacyjnym bardzo szybko przystąpiono do przygotowania kolejnej tego typu imprezy w roku 2013. Mimo różnych kandydatur na miejsce wybrano po raz kolejny Radom – gdzie władze miasta doświadczone w organizowaniu poprzednich pokazów zaoferowały znaczącą pomoc i partycypację w kosztach. Dyrektorem Biura Organizacyjnego Air Show z ramienia Dowództwa Sił Powietrznych został ponownie pułkownik Janusz Chwiejczak.

Ze znacznym wyprzedzeniem rozesłano zaproszenia w imieniu Dowódcy Sił Powietrznych do ekip zagranicznych z propozycją występu w Radomiu. Stosunkowo wcześnie odpowiedzieli Amerykanie, którzy zadeklarowali oddelegowanie legendarnego bombowca B-52H Stratofortress, który miał się zaprezentować w przelocie nad lotniskiem. Jak powszechnie wiadomo, na początku roku US Air Force stanął w obliczu bardzo dużych cięć budżetowych (tzw. sequestration) i odwołał wszystkie występy swoich maszyn na pokazach lotniczych – w kraju i zagranicą. Wydawało się, że luki po tak interesującej maszynie nie uda się wypełnić – jak się okazało nic bardziej mylnego. Organizatorzy umiejętnie podgrzewali atmosferę i wraz z upływem czasu ogłaszali poszerzenie listy startowej o kolejne nietuzinkowe maszyny.

Kulminacją było oczywiście potwierdzenie pojawiających się wcześniej informacji o udziale ukraińskiego Su-27. Nasi wschodni sąsiedzi zaanonsowali przybycie dwóch maszyn (do pokazu dedykowano dwumiejscową szkolno-bojową wersję Su-27UB) w asyście transportowca Ił-76. Równie wielkie poruszenie wywołała wiadomość o przylocie do Radomia rumuńskiego LanceRa czyli zmodernizowanego MiG-21MF – popularny „ołówek” miał dać pierwszy pokaz na Air Show od ponad dziesięciu lat i pożegnania rodzimych „dwudziestych pierwszych”. Mnogość potwierdzeń od zagranicznych ekip spowodowała wyczerpanie limitu statków powietrznych mogących wystąpić w pokazie już w lipcu. Natężenie programu wymusiło jego inaugurację już o godzinie 9 rano i prowadzenie pokazów aż do zachodu słońca – co i tak okazało się niewystarczające (w przyszłości w przypadku wystąpienia tak licznej obsady zaistnieje uzasadniona konieczność okrojenia bloku aeroklubowego lub wręcz zlikwidowania go gdyż usuwanie z listy maszyn bloku głównego jak to miało miejsce w tym roku to nie jest dobre rozwiązanie).

Uczestnicy zaczęli przybywać do Radomia już we wtorek – początkowo było to mocno utrudnione przez przechodzący front atmosferyczny (który na szczęście zdążył przemieścić się przez Polskę przed weekendem). Wszystkich (1600 osób, w tym 400 z zagranicy) zakwaterowano w promieniu 50 kilometrów od Radomia – ich codzienny transport wymagał użycia 300 pojazdów, a pracująca całą dobę stołówka wydawała każdego dnia posiłki dla 1500 osób. Kulminacja przylotów nastąpiła w piątek rano, gdy do Radomia zawitała ekipa ukraińska. Dwa pomalowane w charakterystyczne niebieskie barwy Su-27 wyładowały jako pierwsze, tuż za nimi siadł Ił-76 z dowódcą Sił Powietrznych Ukrainy na pokładzie. Po południu przeprowadzili oni trening w locie. Co ciekawe, dowódca osobiście zdecydował, że ma on zostać wykonany na samolocie jednomiejscowym – mimo że do pokazów właściwych była przeznaczona maszyna dwumiejscowa – tym więc sposobem fotografowie zgromadzeni licznie wokół lotniska mieli okazję podziwiać obie maszyny w powietrzu. Sam występ był dość spokojny (bez pełnego wykorzystania możliwości manewrowych statku powietrznego), co oczywiście nie dziwi w kontekście katastrofy na pokazach we Lwowie, która rzuciła się cieniem na ukraińskie lotnictwo na całe lata. Mimo, że pilot nie wyciskał z maszyny wszystkich możliwości to sam jej kształt i majestatyczność latania (ślizgi na ogon!) wywołały prawdziwy entuzjazm wśród publiczności. Można jedynie żałować że na skutek błędnej interpretacji regulaminu (co przyznali piloci), który został przysłany przez organizatorów Ukraińcy nie stosowali flar w trakcie występu (tak jak to czynili później w Sliacu i Hradec Kralove).

 

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 10/2013

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter