Amerykańskie niszczyciele typu Porter (1)
Grzegorz Nowak
Pod koniec XIX i z początkiem XX wieku, w okresie poprzedzającym wybuch pierwszej wojny światowej, w każdej liczącej się potędze morskiej świata oprócz najważniejszych jednostek bojowych, takich jak okręty liniowe i krążowniki pancerne, coraz większą rolę zaczęły odgrywać mniejsze jednostki uzbrojone w wyrzutnie torped zwane powszechnie torpedowcami.
Taktyka użycia bojowego torpedowców, którą wówczas wypracowano, polegała na wprowadzeniu do linii nie jednego, samotnego okrętu, a grupy kilku lub nawet kilkunastu jednostek tego typu, które miały za zadanie wykonać skoordynowany atak torpedowy na okręty przeciwnika. Nad koordynacją i zarazem nad skutecznością takich ataków czuwali zwykle dowódcy flotylli torpedowców znajdujący się wraz ze swoim sztabem na pokładach większych okrętów, przeważnie krążowników lekkich lub zwiadowczych (scout cruisers), które nie brały udziału w bezpośrednim starciu. Z czasem praktyka ćwiczeń morskich pokazała, że do skutecznego kierowania flotyllami torpedowców o wiele bardziej potrzebne są wyspecjalizowane jednostki, które byłyby mniejsze od krążownika, równie szybkie jak torpedowce, jednak lepiej uzbrojone i wyposażone w sprzęt nawigacyjny oraz środki łączności. W ten oto sposób narodziła się pierwotna koncepcja nowej klasy okrętu wojennego – przewodnika flotylli torpedowców lub – jak później nazywano te okręty – lidera. To Wielka Brytania była miejscem, w którym narodził się pierwszy lider z prawdziwego zdarzenia, choć projektowany z takim przeznaczeniem. Tym okrętem był duży trzykominowy okręt z wyglądu przypominający bardziej parowiec pasażerski niż okręt wojenny – HMS Swift zbudowany w latach 1906–1907. Okręt ten, będący w istocie jednostką eksperymentalną charakteryzował się ogromną (jak na owe czasy) prędkością 35 węzłów. Tak wielka prędkość wymagała jednak instalacji urządzeń napędowych dużych gabarytów, co w konsekwencji spowodowało wzrost wyporności Swifta do 2300 ton. Wówczas była to wielkość porównywalna z dwoma kontrtorpedowcami! Chociaż okręt istotnie rozwijał ogromną jak na owe czasy prędkość, nie było nic za darmo. Okupione zostało to wielkim zużyciem paliwa, stąd jego potoczna w Royal Navy nazwa – „pożeracz ropy”. Wprawdzie Swift nie był specjalnie projektowany do pełnienia zadań lidera, jednak duża prędkość oraz stosunkowo silne uzbrojenie artyleryjskie (na owe czasy 4 działa 102 mm to było sporo dla okrętu tej wielkości) sprawiły, że w 1913 roku został przewodnikiem 4. Flotylli Torpedowców.
W okresie międzywojennym, kiedy Wielka Brytania realizowała długofalowy program budowy niszczycieli nowej generacji, tworząc długa serię niewielkich niszczycieli określanych mianem „Niszczycieli Admiralicji” (należących do typów od A do I), problem liderów flotylli dla dywizjonów tych niszczycieli rozwiązano w zupełnie nowatorski sposób. Polegał on na tym, że dla każdej ósemki jednostek danego typu budowano równocześnie dziewiąty okręt, będący zazwyczaj jego nieco powiększoną (biorąc pod uwagę wyporność i wymiary) i lepiej uzbrojoną (o jedną armatę kal. 120 mm więcej) wersją. Dla przykładu HMS Codrington jako przewodnik dla typu „A” czy HMS Hardy – jako przewodnik serii okrętów typu “H”.
W Niemczech przed I wojną światową pomysł połączenia cech lekkiego krążownika z niszczycielem znalazł również swoich zwolenników w szeregach oficerów floty, jednak jednostki typu S-113 będące zmaterializowaniem tej koncepcji uzbrojone w cztery armaty kal. 152 mm i nowego typu wyrzutnie torpedowe kal. 533 mm (a nie jak dotychczas stosowane kal. 457 mm) okazały się zbytnio przeciążone uzbrojeniem jak na małe, o stosunkowo lekkiej konstrukcji okręty wojenne. Poza tym – co ciekawe – zakres ich właściwych zadań nigdy nie został sprecyzowany. W latach 30. XX wieku, kiedy hitlerowska Kriegsmarine rozpoczęła gwałtowny rozwój wszystkich klas okrętów, nie zdecydowano się jednak na budowanie specjalnej podklasy liderów, stawiając na budowę dużych niszczycieli floty, których wachlarz zadań był dość szeroki (eskortowanie zespołów floty, samodzielne wypady przeciwko konwojom, stawianie pól minowych oraz ataki na mniejsze jednostki przeciwnika).
Francja po pierwszej wojnie światowej początkowo skupiła się na projektowaniu i budowie dość długich serii tradycyjnych kontrtorpedowców (tak Francuzi określali swoje okręty klasy niszczyciel) typów Jaguar i Simoun, jednak z czasem pewna grupa zwolenników koncepcji liderów doszła do głosu, czego efektem stały się wielkie niszczyciele typów Le Malin oraz Mogador. Były to okręty na pograniczu niszczyciela i lekkiego krążownika, gabarytami dorównywały bowiem brytyjskim lekkim krążownikom typu C i D, chociaż ich artylerię główną stanowiły tradycyjnie armaty kal. 130 mm.
Japonia, jak pokazał czas, przyszły rywal US Navy na Pacyfiku, nie podjęła w latach międzywojennych budowy liderów flotylli dla swoich niszczycieli, ponieważ zdaniem wyższych oficerów floty oraz specjalistów od broni torpedowej rolę przewodników flotylli z powodzeniem mogły pełnić lekkie krążowniki budowane w latach dwudziestych typów Kuma, Nagara, a szczególnie typu Sendai.
Pełna wersja artykułu w magazynie TWH 3/2016