Amerykańskie prezenty
Tomasz Grotnik
Gdy w 1999 r. pojawiły się informacje o planach przejęcia amerykańskich fregat, rozgorzały emocje. Po dekadach użytkowania przez Marynarkę Wojenną okrętów produkcji radzieckiej, pojawić się miały „jaskółki” zwiastujące nową jakość w naszych siłach morskich. Sprawa szybko wzbudziła kontrowersje – zabierano w niej głosy pełne entuzjazmu wywołanego nadzieją na pozyskanie dość nowoczesnych jednostek, jak i krytycyzmu związanego z obawą o dziurawą kieszeń MON, która będzie musiała podźwignąć wysokie koszty ich utrzymania. Dziś „amerykańskie prezenty” nie przestają budzić mieszanych uczuć...
Gdy w 2008 r. poseł Ludwik Dorn, zainspirowany doniesieniami prasowymi, zaczął zasypywać ówczesnego ministra obrony narodowej Bogdana Klicha pytaniami o stan techniczny fregat, otrzymał na swe interpelacje wyjaśnienia, po czym upubliczniając je, „wsadził kij w mrowisko”. Temat złej kondycji okrętów i ich systemów uzbrojenia szybko „rozwinęły” media, które zaczęły się pastwić nad fregatami, jak i samą MW, wieszcząc nawet jej niebyt po 2018 r...
Mija 15. rocznica podniesienia bandery na Pułaskim, to dobra okazja do podsumowania służby następców niszczycieli w MW RP. Dla jednych pozostają one najwartościowszymi okrętami pod polską banderą, dla innych to „pływające złomy” i „pożeracze budżetu MW”. Postaramy się przedstawić je w miarę obiektywnie. Nasz artykuł nie ma przy tym tytułu „Cała prawda o fregatach”, bo tej nie znamy. Nie otrzymaliśmy bowiem pełnej pomocy od wszystkich instytucji, których o nią prosiliśmy. Opis techniczny powstał na podstawie jawnych opracowań (katalogi flot) i źródeł (formularze techniczne producentów sprzętu).
Pierwsze działania zmierzające do przejęcia używanej fregaty typu Oliver Hazard Perry (FFG 7) podjęto już w 1998. W styczniu następnego roku, minister obrony narodowej Janusz Onyszkiewicz w czasie wizyty w USA usłyszał ofertę przekazania Polsce dwóch takich okrętów na zasadach programu Foreign Military Sales (FMS) z finansowaniem poprzez fundusz Foreign Military Financing (FMF). Nie oznaczało to bynajmniej, że strona polska nie poniesie żadnych wydatków związanych z transferem okrętów, choć trzeba jasno powiedzieć, że jego koszty były nieznaczne.
We wrześniu 1999 r. do Stanów Zjednoczonych udała się delegacja, która ustaliła tok szkolenia załogi i odbioru pierwszego z okrętów. W końcu roku w Norfolku (Wirginia) było już około 100 polskich marynarzy szkolących się i przygotowujących (nie tylko tam) do przejęcia USS Clark (FFG 11). „Stars and Stripes” opuszczono na nim 15 marca 2000, podnosząc jednocześnie biało-czerwoną banderę. Dowódcą pierwszej w historii polskiej fregaty został kmdr por. Marian Ambroziak, dziś inspektor MW w stopniu kontradmirała. Drugą z wytypowanych fregat została USS Wadsworth (FFG 9), jednostka w tym samym wieku i o podobnym stopniu zużycia. Polską banderę podniósł na niej kmdr ppor. Krzysztof Maćkowiak – było to 28 czerwca 2002 r. w kalifornijskim San Diego. Oba przejęte okręty znajdowały się w rezerwie US Navy (Naval Reserve Force).
Po co przyjęto „amerykańskie prezenty”?...
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO nr Specjalny 1/2015