Archer

 


Zbigniew Lalak


 

 

 

Valentine 17-pdr. SP Archer

 


Działo samobieżne Archer (łucznik) uznać można za jeden z najbardziej niezykłych pojazdów pancernych II wojny światowej. Choć klasyfikowany jest jako wóz przeciwpancerny, a zatem dedykowany walkom na pierwszej linii, faktycznie stawał się wówczas bronią stacjonarną. Zajęcie stanowiska ogniowego wymagało ponadto odwrócenia się do celu... tyłem.

 
 
 

Rozwój broni pancernej w czasie I wojny światowej oraz w okresie międzywojennym wymusił poszukiwania sposobów jej skutecznego zwalczania. Obok klasycznych projektów dla piechoty i artylerii (karabiny, rusznice, działa holowane), zaczęły pojawiać się także koncepcje samobieżnych wozów przeciwpancernych. W latach 20. i 30. XX wieku m.in. w armii brytyjskiej powstało kilka interesujących prototypów dział samobieżnych dedykowanych do takich celów. Przykładowo w lutym 1938 roku firma Vickers- Armstrong przedstawiła prototyp samobieżnej armaty przeciwpancernej na podwoziu transportera Bren Gun Carrier. Brytyjczycy wiązali olbrzymie nadzieje z rodziną pojazdów Carrier, które miały stanowić wyposażenie pododdziałów piechoty i pułków kawalerii. Jak się później okazało, pojazd ten okazał się niezastąpiony w działaniach wojennych, nic zatem dziwnego, że wykorzystując jego podwozie (przebudowano pojazd o numerze VDA50) postanowiono zbudować samobieżną armatę przeciwpancerną. Transporter miał otwartą nadbudówkę, zaś uzbrojeniem była doskonała armata 2-funtowa Mk.I, która została zainstalowana nad silnikiem. Kąt obrotu w poziomie wynosił 40°, a kąt podniesienia od -10° do +15°. Załogę stanowiło czterech żołnierzy. Kierowca oraz dowódca zajmowali miejsce z przodu pojazdu, za osłonami pancernymi. Aby prowadzić obserwację terenu obaj dysponowali odchylanymi do góry włazami. Ładowniczy i celowniczy zajmowali miejsce z tyłu, z boku umieszczono magazyny amunicyjne. Pojazd otrzymał nazwę 2-pdr., Anti-Tank Carrier. Prototyp został wysłany do 9. Pułku Lansjerów, gdzie miał przejść próby. Okazało się jednak, że kurz wzbijający się w czasie jazdy osiada na mechanizmach armaty i uniemożliwia później jej sprawną obsługę. Drugą poważną wadą była zbyt słaba ochrona obsługi. Ładowniczy i celowniczy osłaniani byli przez płytę pancerną jedynie z przodu, w przypadku ostrzału nieprzyjacielskiego załoga mogła więc zostać łatwo ranna lub zabita. Prac nad pojazdem ostatecznie nie kontynuowano. Drugim interesującym pojazdem był niszczyciel czołgów zaprojektowany przez inż. Rustona Hornsby. Na kadłubie czołgu lekkiego Mk.VI (przebudowano egzemplarz T1667) zabudowano armatę 2-funtową, która osłonięta została płytami pancernymi z przodu oraz boku. Władze wojskowe nie wykazywały jednak zainteresowania typ typem pojazdu. Dopiero walki we Francji w 1940 roku pokazały, jak bardzo był on potrzebny. W czasie wojny Brytyjczycy opracowali dwa pojazdy na podwoziu transportera gąsienicowego Loyd Carrier, które wyposażone zostały w armatę 2-funtową. W pierwszym armata została zamontowana na postumencie, dzięki czemu kąt obrotu w płaszczyźnie poziomej wynosił 270°, w drugim pojeździe armata został zainstalowana z przodu i osłonięta płytami pancernymi. Oba projekty nie doczekały się produkcji seryjnej. Podobne pojazdy zostały opracowane w Kanadzie i Australii (dwa prototypy zbliżone koncepcją do pojazdów brytyjskich). W obu przypadkach armaty 2-funtowe zostały zainstalowane na transporterach Universal Carrier. Podobnie jak brytyjskie pojazdy i one nie były produkowane seryjnie.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 5/2010

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter