Artyleria lekka Wojska Polskiego w obronie przeciwpancernej

Jędrzej Korbal
Zagadnienie wykorzystania sprzętu artylerii lekkiej Wojska Polskiego do walki z nieprzyjacielską bronią pancerną stanowiło złożony problem, w ramach którego wyróżnić można kilka płaszczyzn. W pierwszej kolejności wymienić należy obowiązujące regulaminy o charakterze ogólnym i wydawane już nieco później rozmaite instrukcje szczegółowe. Te ostatnie często przyjmowały formę tymczasową, rozwijaną w miarę postępu ćwiczeń. Drugi aspekt to uzbrojenie podstawowe i jego wyjściowe parametry ogniowe. Trzeci to możliwości modernizacji posiadanej broni oraz zastosowania urządzeń poprawiających zdolności walki przeciwpancernej. Czwarty dotyczy zaś amunicji oraz urządzeń wspomagających szkolenie obsług w prowadzeniu ognia do ruchomych czołgów-celów.
W wydanym w 1930 roku „Regulaminie artylerii – walka” nie wyodrębniono osobnej części dotyczącej walki z bronią pancerną. Postawione w treści zadania artylerii lekkiej (dział kalibrów 75–100 mm) ograniczały się do zwalczania w pierwszej kolejności odkrytych celów żywych bądź celów zakrytych, o ile były to słabo umocnione stanowiska piechoty i baterii nieprzyjaciela. Z zapisów dotyczących organizacji wynika, że rolę przeciwpancerną w sposób pośredni mogła pełnić artyleria przydzielona, tj. dyony/baterie wydzielone poza artylerię organiczną do składu mniejszych pododdziałów piechoty lub kawalerii. Pod względem taktycznym te same zadania delegowano artylerii bezpośredniego wsparcia, działającej w bezpośredniej bliskości z jednostkami pierwszej linii. O jej zadaniach pisano: Zwalcza wszystko to, co bezpośrednio zagraża własnej piechocie lub stawia jej opór, a więc pierwsze rzuty piechoty nieprzyjacielskiej, karabiny maszynowe i inne środki ogniowe (…). Jako artylerię bezpośredniego wsparcia wyznacza się zasadniczo artylerię lekką, która – dzięki zdolności szybkiego wykonania zadań – może łatwiej i szybciej nagiąć swój ogień do potrzeb piechoty (…).
W wyjątkowych wypadkach oddawano do dyspozycji niższych dowódców piechoty plutony lub nawet pojedyncze działony artylerii lekkiej jako artylerię towarzyszącą odpowiedzialną za bezpośrednie wsparcie oddziałów pierwszoliniowych. Zasadniczo w powyższej grupie wszystkie działony pracowały w sposób określany czasem jako „myśliwski.” Z drugiej strony normatyw mówił o artylerii ogólnego działania, czyli mającej już scentralizowane dowództwo i przeznaczonej do wzmocnienia i przedłużenia ognia artylerii bezpośredniego działania. Tutaj mowa była przede wszystkim o prowadzeniu ogni wzbraniających, tworzeniu zapór itd. Precyzyjniejsze dane na temat walki z pojazdami pancernymi pojawiają się w końcowej części „Regulaminu…”, przede wszystkim w kontekście boju spotkaniowego i zadań artylerii straży przedniej maszerujących kolumn. Mowa jest wprost, że posiadane zasoby dowódca powinien wykorzystać do zwalczania samochodów, pociągów pancernych i czołgów, przy czym brak jasnych wskazań co do metod postępowania w przypadku zagrożenia. Nieco szerszej opisano system działania armat artylerii lekkiej w sytuacji, dysponowano czasem na zorganizowanie sprawnie działającej obserwacji i sieci alarmowej. Przy sprzyjających okolicznościach do zwalczania czołgów służyły:
- działa piechoty i/lub artylerii dywizyjnej umieszczone w dobrze zamaskowanych stanowiskach strzelające na wprost;
- baterie bezpośredniego wsparcia działające w wyznaczonych uprzednio pasach bez specjalnych rozkazów, a z ogólnym zadaniem niszczenia czołgów szybkobieżnych. Ponieważ, jak oceniano już w 1930 roku, ogień na wprost do poruszających się szybko wozów tego typu jest mało skuteczny, pożądane było stawianie z góry przygotowanych zapór ogniowych w miejscach prawdopodobnych natarć;
- prowadzenia ognia z odkrytych, zawczasu wybranych stanowisk, na które zajeżdżały baterie celem ostrzeliwania czołgów na wprost. Zadanie to mogły wypełniać zarówno baterie artylerii dywizyjnej jak i ogólnego działania. Zapisy „Regulaminu…” sugerowały trzymanie w gotowości zaprzęgów, aby dowódcy mogli wykorzystać element zaskoczenia i nie tracić czasu na przygotowanie baterii.
Na początku lat 30. uznawano, że skuteczny ogień można prowadzić do czołgów na dystansie nawet do 1500 m. Wynikało to z niewielkiej prędkości i zwinności terenowej ówczesnych pancernych wozów bojowych, co dawało działonowym i celowniczym więcej czasu na odpowiednią ocenę odległości i przygotowanie samego strzału. Technika strzelania opierała się ww. przypadkach na wykorzystaniu dozorów i oddaniu pierwszego „kontrolnego” strzału celując w podstawę wozu nieprzyjaciela. Gdy granaty padały już przed czołgiem-celem lub w jego pobliżu, nakazywano oddanie szybkiej serii 4–6 strzałów celem zniszczenia obiektu. Procedurę należało powtórzyć aż do trafienia kolejnego wozu.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia nr specjalny 2/2022