ATD-X
Maciej Szopa
ATD-X – japoński myśliwiec generacji 5,5
W cieniu, jak się wydaje ostatecznie uwieńczonego sukcesem, programu F-35, czy doprowadzonych na razie do fazy prototypu ambitnych konstrukcji chińskich i rosyjskich, są inne kraje prowadzące aktualnie prace nad myśliwcami tzw. 5. generacją? W niektórych z nich prace nad takimi konstrukcjami osiągnęły już znaczący stopień zaawansowania. Wśród państw dążących do uzyskania niezależności w zakresie produkcji nowoczesnych myśliwców wielozadaniowych są oczywiście światowe potęgi gospodarcze i regionalne mocarstwa. Pierwszy z tych samolotów ma wzbić się w powietrze jeszcze w tym roku – w Japonii.
Krajem, który w najbliższych latach może stać się czwartym (a w zasadzie to przynajmniej czwartym, biorąc pod uwagę kłopoty Rosjan z Suchojem T-50 i de facto nieznany status programów chińskich) producentem lokalnie zaprojektowanego myśliwca piątej generacji jest Japonia, której władze rozpoczęły starania o pozyskanie takiej maszyny jeszcze w pierwszej dekadzie XXI wieku. Zarówno Chińczycy, jak Rosjanie nie deklarowali jeszcze wówczas konkretnych dat wprowadzenia tak zaawansowanych myśliwców do służby, ale dowództwo Japońskich Sił Samoobrony najwyraźniej „dmuchało na zimne”, zdając sobie sprawę, że stanowiące trzon lotnictwa F-15J wkrótce nie będą w stanie zapewnić bezpieczeństwa wyspom, nie wspominając o zbliżających się do kresu służby F-4EJ. Biorąc pod uwagę zaawansowanie techniczne Kraju Kwitnącej Wiśni i jego wysokie możliwości finansowania programów obronnych (pomimo ustawowego ograniczenia finansowania JSS, Japonia wyda w 2014 roku na obronność 48,6 mld USD, co stanowi zaledwie 1% jej PKB), udział Japonii w amerykańskim programie myśliwca 5. generacji wydawał się logiczny. Problem polegał jednak na tym, że Japończycy chcieli kupić w Stanach Zjednoczonych nie, realizowanego w ramach programu sojuszniczego, ekonomicznego F-35, ale wprowadzonego do służby wyłącznie w USAF Raptora. Zdaniem japońskich wojskowych, F-35 – choć wielozadaniowy i znacznie tańszy – nie byłby w stanie zrealizować wszystkich możliwych zadań, w jakich chcieliby go widzieć. Chodziło tutaj przede wszystkim o zdolności do aktywnej obrony przed atakiem rakietowym, w domyśle, przed szykującą się do pierwszych prób bomb atomowych i aktywizującą próby z rakietami dalekiego zasięgu Koreańską Republiką Ludowo-Demokratyczną. F-35 był uważany przez Japończyków za łatwiejszy do wykrycia przez stacje radiolokacyjne i niezdolny do zwalczania dużej liczby celów jednocześnie. Obecnie, po pojawieniu się chińskich i rosyjskich prototypów myśliwców 5. generacji, przed ShinShin, jak nieoficjalnie ochrzczono samolot opracowywany w programie ATD-X, postawiono kolejne zadanie – ma być maszyną zdolną do zwalczania myśliwców 5. generacji potencjalnych przeciwników. Na argumenty ekonomiczne Japończycy zdawali się nie zwracać uwagi...
W październiku 2006 roku KRLD przeprowadziła pierwszą próbę atomową, co spowodowało pewne poluzowanie stanowiska amerykańskiego wobec ewentualnego eksportu najbardziej zaawansowanych systemów uzbrojenia do Japonii. W grudniu 2007 roku Stany Zjednoczone wstępnie zgodziły się także na sprzedaż F-22, co prawda w zubożonej wersji (bez niektórych rozwiązań obniżających wykrywalność i elementów wyposażenia), Tokio jednak odłożyło decyzję o zakupie myśliwców nowego pokolenia do roku 2010, licząc na to, że Kongres Stanów Zjednoczonych złagodzi restrykcje dotyczące sprzedaży Raptorów. Pomimo kryzysu gospodarczego, który wybuchł w roku 2008, nic takiego się jednak nie stało. Przyczyniła się do tego zarówno amerykańska polityka nie dzielenia się niektórymi kluczowymi technologiami z jakimikolwiek państwami na świecie, jak i spadek zaufania do samej Japonii, w której doszło pod koniec zeszłej dekady do kilku skandali dotyczących niedostatecznego zabezpieczenia strategicznych technologii, m.in. dokumentacji pocisków Standard SM-3 i systemu Aegis.
W 2009 roku, po kolejnej północnokoreańskiej próbie atomowej, stanowisko Japonii uelastyczniło się i wyraziła ona zainteresowanie zakupem zubożonych Raptorów. Tokio planowało pozyskać „F-22J” dla dwóch operacyjnych dywizjonów (według różnych danych od 40 do 60 maszyn), które pomimo nałożonych ograniczeń byłyby prawdopodobnie w stanie skutecznie zaatakować instalacje nuklearne i rakietowe KRLD. Amerykanie najpierw postawili zaporowe warunki sprzedaży (250 a potem „prawie 300” mln USD za sztukę, nie licząc pakietu logistycznego, wobec ceny 150–200 mln USD dla USAF), a kiedy Japończycy przystali także na to, zgody na transakcję ostatecznie nie wyraził Kongres. W grudniu 2011 roku zamknięta została ostatecznie linia produkcyjna Raptorów w zakładach koncernu Lockheed Martin w Marietta, w Georgii – i to pomimo że zamówienia japońskie mogły przedłużyć jej funkcjonowanie o kilka lat.
Tymczasem Japonii konsekwentnie oferowany był Lockheed Martin F-35, który ostatecznie Tokio zdecydowało się kupić w grudniu 2011 r., a więc zaraz po utracie szans na pozyskanie fabrycznie nowych F-22. Program ten ma jednak ograniczony zakres – na razie mowa jest o 42 samolotach, które mają zastąpić przede wszystkim, wycofywane z racji zużycia, F-4EJ Phantom II (w eksploatacji znajdowało się wówczas jeszcze 78 samolotów tego typu). Podpisana umowa nie oznaczała jednak wyboru przez Japonię Lightninga II, jako podstawowego myśliwca 5. generacji. Wygląda na to, że F-35 jest dla Tokio rozwiązaniem doraźnym, które być może stanie się wstępem do wyposażania w te maszyny – w wariancie F-35B – budowanych właśnie japońskich okrętów lotniczych typu Izumo (oficjalnie – niszczycieli śmigłowcowych).
Jaka maszyna zostanie jednak następcą Mitsubishi F-15J i Mitsubishi F-2 – samolotu zaprojektowanego i produkowanego lokalnie na bazie F-16? Będzie to najprawdopodobniej maszyna zaprojektowana i wyprodukowana samodzielnie, oparta na koncepcji i rozwiązaniach F-22, ale wykorzystująca m.in. doświadczenia z produkcji i eksploatacji F-15J i konstruowania F-2.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 7/2014