Automatyczne Gerbery

 


Bartosz Szołucha


 

 

 

Automatyczne Gerbery

 

 

Nigdy nie uważałem się za nożomaniaka, jakich wielu można spotkać w otchłaniach internetowych forów przeznaczonych dla miłośników wszelkich ostrych zabawek. Dla mnie nóż zawsze miał być po prostu narzędziem, którego będę używał zarówno na co dzień, jak i podczas wyjazdów w teren, a nie wiszącym na ścianie obiektem kultu, gadżetem do chwalenia się przed kolegami albo płaczu nad każdą rysą na ostrzu. Nigdy też nie spodziewałem się, że tak polubię nóż automatyczny.



 

 



Moim pierwszym poważnym nożem ze składanym ostrzem był M16-14Z, solidny i trudny do „zajechania” koń roboczy ze stajni CRKT, który niestety w trakcie użytkowania gdzieś się kiedyś zagubił. Po pewnym czasie jego miejsce zajął „Grip” od Benchmade’a czyli wiecznie popularny folder EDC (Every Day Carry, czyli do codziennego użytku), Griptilian 550. Muszę być wyjątkowo utalentowany, bo i ten bardzo zgrabny i wygodny nożyk też gdzieś mi przepadł... I tak około pół roku temu, po bardzo przystępnej cenie udało mi się zakupić dość rzadko spotykanego w naszym kraju Gerbera Emerson Alliance. Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się nad zakupem jakiegokolwiek noża automatycznego, jakoś „klikanie” mnie nie interesowało, a w ogóle to „sprężynowce” kojarzą się raczej z wizerunkiem typa spod ciemnej gwiazdy, a nie człowieka, który potrzebuje noża na co dzień do radzenia sobie z paczkami, listami czy prostymi czynnościami domowymi. Poza tym zawsze miałem obawy związane z niezawodnością tego rodzaju noży – przecież ich konstrukcja jest bardziej skomplikowana niż klasycznego składaka, więc pewnie wymagać będą większej uwagi i pielęgnacji. Ale skoro nadarzyła się okazja sprawdzenia jak to w ogóle działa i z czym to się je, trzeba było spróbować. I nagle ten właśnie automat wpadł mi w oko, a raczej w ręce. A jest co polubić, ponieważ Emerson Alliance to naprawdę solidny kawałek dobrze zaprojektowanego i wykonanego na wysokim poziomie noża. Już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to bazarowa zabawka, a poważne narzędzie, którego można być pewnym, że nie zawiedzie nawet w szczególnie trudnych warunkach terenowych. Co ciekawe, pomimo konstrukcji, sprawiającej wrażenie bardzo masywnej, nie jest to nóż szczególnie ciężki, waży bowiem zaledwie 170 g. Swój rasowy i całkiem interesujący wygląd zawdzięcza współpracującemu z firmą Gerber Legendary Blades, znanemu w światku „nożowników” projektantowi Ernie Emer sonowi, dzięki któremu w 2003 roku powstał ten pierwszy automat w ofercie Gerbera.

Budowa
Najważniejszym elementem każdego noża jest bez wątpienia głownia. Mierzący po rozłożeniu 223 mm Alliance ma długą na 89 mm, oksydowaną na czarno klingę o kształcie drop point, bez fałszywego ostrza, z częściowym ząbkowaniem oraz z płaskim szlifem sięgającym do około połowy wysokości klingi. Istnieje również wersja pozbawiona ząbkowania. Klinga ze stali nierdzewnej 154CM o grubości około 3 mm, zahartowana jest wedle informacji technicznych producenta do poziomu 59-62 HRC. Stal 154CM uważana jest za jedną z najlepszych współczesnych stali używanych do produkcji noży. Nóż fabrycznie jest bardzo dobrze naostrzony i bez problemów zdaje najpopularniejszy chyba test – golenie włosów na przedramieniu. Sprężyna utrzymującą nóż wykonana jest ze stali nierdzewnej 305. Nie lubię noży z metalową rękojeścią, a Alliance ma właśnie takową, wykonaną z anodyzowanego na matową czerń duraluminium lotniczego o oznaczeniu 6061-T6. Jest to największy minus tego noża, według mnie oczywiście, jak dotąd bowiem używałem wyłącznie noży z okładzinami wykonanymi z odpornych tworzyw sztucznych w rodzaju Zytelu w nożach CRKT czy Valoxu u Benchmade’a. Po prostu operowanie takim nożem w niskich temperaturach gołymi dłońmi bez rękawic, nie należy do czynności zbyt przyjemnych, ponieważ metal bardzo szybko robi się zimny. Chropowata faktura rękojeści i szereg precyzyjnie wykonanych na niej nacięć gwarantują pewny chwyt, nawet gdy jest ona mokra. Miejsce, w którym znajduje się kciuk jest dodatkowo podniesione i wyprofilowane tak, że możemy operować nożem bez obaw o to, czy palce nie zjadą nam pod ostrze podczas wykonywania cięższych prac, wymagających zwiększonego wysiłku. Podobnie jest z miejscem na palec wskazujący – jest tak głęboko wcięte i wyprofilowane, że zarówno w rękawicach, jaki i bez nich nie ma szans na to, żeby palce dostały się pod ostrze. Dzięki „półotwartej” konstrukcji rękojeści problemów nie nastręczy czyszczenie noża.


Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 1-2/2011

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter