AW149
Miłosz Rusiecki
AW149
– najnowszy śmigłowiec AgustaWestland
W poprzednim numerze poinformowaliśmy o oblocie nowego śmigłowca wielozadaniowego koncernu AgustaWestland – AW149. Ponieważ producent tej maszyny, dzięki swemu udziałowi w prywatyzacji zakładów WSK PZL-Świdnik, umacnia swą pozycję w Polsce, a AW149 będzie rynkowym konkurentem śmigłowca Sikorsky UH-60, typowanego przez niektórych jako następcA maszyn Mi-8/17 w Wojsku Polskim, z pewnością warto bliżej przyjrzeć się tej maszynie.

Jeden z największych producentów śmigłowców na świecie, włosko-brytyjski koncern AgustaWestland, powiększa swoją – i tak szeroką – ofertę śmigłowców wojskowych. Klienci mogą wybierać, w zależności od potrzeb, od lekkiej AW109LUH o masie startowej 3 t, po ciężki, ponad 15-tonowy, AW101, a nawet licencyjnego Chinooka. Jednak w ofercie firmy, w przedziale pomiędzy 5-tonowym Super Lynxem (i jego najnowszą wersją AW159 Lynx Wildcat) a dwukrotnie cięższym NH90, było do niedawna wolne miejsce na średni śmigłowiec taktyczny, odpowiednik wcześniejszych odmian Cougara czy Black Hawka. W typoszeregu wiropłatów z Cascina Costa i Yeovil od kilku lat tę lukę z sukcesem wypełnia 6,5-tonowy, 16–17 miejscowy AW139 – prawdziwy bestseller koncernu. Jest to jednak śmigłowiec w swojej zasadniczej koncepcji cywilny. Nie należy tego przymiotnika traktować jako synonimu „delikatny”, AW139 znakomicie spisuje się chociażby w środowisku morskim jako maszyna ratownicza lub do zaopatrywania platform wydobywczych, jednak na pole walki nadaje się raczej średnio. Dlatego nabywające go podmioty państwowe to raczej służby policyjne i patrolowo-ratownicze, niż siły zbrojne.
Europejski Blackhawk
Na świecie obowiązują dwie koncepcje śmigłowca taktycznego. Jedna to typowa latająca ciężarówka o ładowności od 2,5 do 4 ton, której podstawowym zadaniem jest przewóz ładunków oraz żołnierzy, w tym także ewakuacja rannych. Dzięki zainstalowanej wciągarce jest to zazwyczaj także dobry wiropłat ratowniczy, ale na polu walki przeważnie chroni go – poza środkami elektronicznego przeciwdziałania – co najwyżej dodatkowe opancerzenie miejsc załogi i zainstalowane w drzwiach kabiny uzbrojenie strzeleckie. Druga, to coś w rodzaju latającego odpowiednika zaimprowizowanych pojazdów eskortowych – gun trucks, zdolna nie tylko do przewozu ładunków, ale i – w razie konieczności – do wsparcia ogniem pododdziałów lądowych oraz aktywnej samoobrony. Na kilku wysięgnikach można podwieszać różne systemy uzbrojenia współpracujące z, czasem bardzo zaawansowanymi, systemami obserwacyjno-celowniczymi, a cały śmigłowiec chroni nie tylko integralne opancerzenie, ale także (a nawet przede wszystkim) filozofia konstrukcyjna określona angielskim terminem survivability (przeżywalność). Śmigłowiec jest tak zaprojektowany, aby był w stanie wytrzymać przez określony czas uszkodzenia istotnych dla bezpieczeństwa lotu systemów (np. silniki, przekładnia główna, łopaty wirnika głównego, instalacja paliwowa czy hydrauliczna). Taki wiropłat przyda się także do zadań CSAR i innych misji specjalnych, a w razie potrzeby spisze się zupełnie dobrze jako śmigłowiec szturmowy, szczególnie gdy na miejscu akcji nie ma akurat własnych wyspecjalizowanych śmigłowców bojowych. Oczywiście, opracowanie konstrukcji o takich cechach nie jest proste – aktualnie na świecie dostępne są zaledwie trzy typy śmigłowców, na bazie których można opracować udane wielozadaniowe uzbrojone śmigłowce pola walki – to najnowsze wersje rodzin rosyjskich Mi-8/17, europejskich Cougar/EC735 i amerykańskich H-60 Black Hawk (oznaczenie fabryczne S-70). Z wyjątkiem tego ostatniego są to jednak śmigłowce z pogranicza klasy średniej i ciężkiej, których masa startowa przekracza 10 ton. Do tej „kategorii wagowej” zalicza się także najnowszy śmigłowiec tej kategorii, wspólne dzieło wielu na co dzień rywalizujących firm europejskich, NH90. Oczywiście, dedykowane wersje pola walki (poza wyspecjalizowanymi, morskimi śmigłowcami ZON i ZOP) są najbardziej skomplikowane i jednocześnie najdroższe, dlatego w każdej z tych rodzin ich odmiany uzbrojone, opancerzone i wyposażone w systemy obserwacyjno-celownicze stanowią jedynie skromną część wyprodukowanych egzemplarzy, jednak inżynierowie, opracowując nowe maszyny, od początku biorą pod uwagę także i takie wersje.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 7/2012