Bagration 1944
Marcin Bryja
Bagration 1944
Niemiecka 4. Armia w pierwszych dniach
ofensywy sowieckiej na Białorusi
Sowiecka letnia ofensywa na Białorusi, znana jako operacja „Bagration”, nie doczekała się do tej pory godnych odnotowania opracowań w języku polskim, chociaż jej bezpośrednim efektem było wyparcie Niemców z terenów ZSRR i wkroczenie Armii Czerwonej do centralnej Polski. Oczywiście rozmach tej operacji jest zbyt wielki, by móc opisać ją w ramach pojedynczego artykułu, ale można pokusić się o przedstawienie w takiej formie pierwszych dni działań, w których tak naprawdę rozstrzygnięty został los niemieckiej Grupy Armii „Środek”.
![](files/artykuly/poligon/Poligon_2011_02/2.jpg)
Sytuacja na froncie Grupy Armii „Środek” zimą i wiosną 1944 roku
Po klęsce operacji „Zitadelle” i kontrofensywie sowieckiej latem 1943 roku, cała niemiecka Grupa Armii „Środek” została odepchnięta z rejonu Kurska i Orła o ponad 200 kilometrów na północny zachód. W trakcie walk odwrotowych poniesiono ciężkie straty, w wyniku których musiano rozwiązać 12 najbardziej wykrwawionych dywizji piechoty, ale mimo tego front GA „Środek” utrzymał spójność. Jej linia oporu, pomimo ponawianych ataków Armii Czerwonej, zaczęła się stabilizować już od jesieni 1943 roku. Nadal wprawdzie prowadzono ciężkie walki odwrotowe pod stałym naciskiem Rosjan, ale i oni byli coraz bardziej wyczerpani i nie mieli już większych szans na rozerwanie niemieckiego frontu i rozwinięcie ofensywy. Ostatecznie przebieg linii frontu Grupy Armii „Środek” ukształtował się w marcu i kwietniu 1944 roku. Na bezpośrednim zapleczu frontu znajdował się pierścień miast, które były ważnymi węzłami drogowymi i zapewniały nie tylko oparcie w terenie, ale także prowadziły przez nie drogi rokadowe (wzdłuż linii frontu) oraz kluczowe linie kolejowe. Tymi najważniejszymi punktami oparcia i niezwykle cennymi węzłami drogowymi były, patrząc od północy na południe, Połock (w pasie GA „Północ” na skraju jej prawego skrzydła), dalej w pasie 3. Armii Pancernej Witebsk (już z w Grupie Armii „Środek”), następnie w 4. Armii Orsza i Mohylew oraz w 9. Armii Bobrujsk. To ostatnie miasto miało niezwykle istotne znaczenie, gdyż zabezpieczało też tyły 2. Armii, będącej w całości zwróconą frontem na południe wzdłuż bagien Prypeci. Utrzymanie opisanej wyżej linii w trakcie walk przełomu lat 1943/1944 było niewątpliwym sukcesem obronnym Grupy Armii „Środek”. Znajdujące się za linią frontu wspomniane miejscowości stanowiły kluczowe dla spójności obrony punkty, tym bardziej, że połączone ze sobą dobrymi (jak na miejscowe warunki) drogami, gwarantowały obrońcom możliwość manewru. Bez nich nie można było nawet marzyć o szybkim przerzucaniu oddziałów z odcinka na odcinek, albowiem nie znajdowały się tu żadne alternatywne sieci drożne o właściwej przepustowości.
Najwcześniej walki odwrotowe zakończyła 4. Armia, bowiem jej centrum i lewe skrzydło już w październiku 1943 roku zajmowało właściwie te same linie obronne, co w czerwcu 1944 roku. Natomiast jej prawe skrzydło znajdowało się w ruchu znacznie dłużej. Walki w tym rejonie wiązały się z sowieckim parciem na Bobrujsk w pasie 9. Armii. Do ostatniego silnego uderzenia na tym odcinku doszło w pierwszej połowie lutego 1944 roku, kiedy to na lewym skrzydle 9. Armii Armia Czerwona znów uderzyła w kierunku na Bobrujsk, odbierając Niemcom Rogaczew i dochodząc do Żłobina. Ataki te odsłoniły prawe skrzydło 4. Armii i spowodowały bardzo groźne włamanie na styku obu armii. Szybkie wprowadzenie tu elementów 4., 5. i 20. DPanc doprowadziło do przywrócenia linii frontu oraz ustabilizowania sytuacji do końca lutego. Aby zapobiec dalszym próbom włamania na prawym skrzydle 4. Armii, w celu zabezpieczenia tego odcinka frontu, powołano specjalną grupę odwodową „Chomitschi” (Nachtruppe „Chomitschi”). Jej nazwa pochodziła od niewielkiej wsi znajdującej się na linii frontu, dokładnie na styku 4. i 9. Armii. Grupa ta powstała na bazie sztabu 211. DP oraz z elementów 31., 260. DP i części 18. DGrenPanc. Żeby zdać sobie sprawę jak wiosną 1944 roku wyglądała siła niemieckich oddziałów wystarczy powiedzieć, że dywizje pancerne były już od dawna podzielone na różnego rodzaju grupy bojowe, z których część walczyło, a część znajdowało się w drodze na zagrożone kierunki. Trudno było mówić o jakiejś spójności oddziałów. Ciągłe dzielenie dywizji na różnego rodzaju grupy bojowe nie dotyczyło zresztą tylko dywizji szybkich, ale także i dywizji piechoty. Działania te wynikały z faktu, że po długich walkach oddziały niemieckie były bardzo wyczerpane, a to, co pomagało utrzymać front, to właśnie manewry – przerzucanie świeżych oddziałów ze spokojnych odcinków frontu i zastępowanie nimi tych skrwawionych w walkach. W ferworze walki działo się jednak tak, że jedna dywizja piechoty obsadzała czasem linie obronne na bardzo odległych od siebie odcinkach i to nie tylko poza macierzystym korpusem, ale jej części potrafiły jednocześnie podlegać różnym dowództwom armii! Co ciekawe, pomimo kilkumiesięcznej przerwy w walkach do czerwca 1944 roku, Niemcom nie udało się całkowicie uporządkować tej sytuacji i pojedyncze bataliony, czy nawet całe pułki pozostawały pod rozkazami innych niż macierzysty związków taktycznych. W tym czasie krytycznie też wyglądał stan sprzętu ciężkiego, którym dysponowały dywizje. Na przykład wymienione wyżej 4., 5. i 20. Dywizje Pancerne na 1 marca 1944 roku miały 3 sprawne PzKpfw III i 71 PzKpfw IV, a więc liczba ich czołgów stanowiła ekwiwalent jednego batalionu pancernego.
Liczby nie wskazywały na katastrofę
U podstaw katastrofy wojsk niemieckich, która nastąpiła w czerwcu 1944 roku na Białorusi, leżało błędne rozpoznanie zamiarów sowieckich przez własny wywiad, a konkretnie Wydział Wojska Obce „Wschód” (Fremde- Heere „Ost”) generała Gehlena. Raport złożony przez tę placówkę wskazywał, że główne uderzenie wojsk sowieckich zostanie wyprowadzone w pasie Grupy Armii „Południowa Ukraina” i miało być skierowane na Rumunię i Węgry. Drugą opcją miało być uderzenie w pasie Grupy Armii „Północna Ukraina” i atak w kierunku północnym, przez Warszawę w stronę Morza Bałtyckiego. Ten drugi wariant uważano za mniej prawdopodobny. Ataku w pasie Grupy Armii „Środek” właściwie nie brano pod uwagę i spodziewano się tu tylko uderzenia pomocniczego, mającego spowodować przesunięcie rezerw z południowej części frontu. Nie była to zwykła pomyłka rozpoznania niemieckiego, ale efekt szeregu działań dezinformacyjnych podjętych przez Rosjan. Stąd też na południowym odcinku frontu oddziały koncentrowano dość otwarcie, podczas gdy w pasie Grupy Armii „Środek” gromadzono wojska w ścisłej tajemnicy, zacierając ślady nocnych przemarszów czołgów i artylerii. Oczywiście przygotowania o takiej skali nie mogły przejść zupełnie niezauważone. Niemcy odnotowali dzięki rozpoznaniu lotniczemu wzrost ilości baterii artylerii, wiedzieli też o rosnącej liczbie samolotów przeciwnika. Na początku czerwca wspomniano nawet w jednym z raportów wywiadu o pojawieniu się sowieckiej 5. Armii Pancernej Gwardii pod dowództwem gen. Rotmistrowa, ale wiadomość tę sam raport określał jako mało wiarygodną. W pasie Grupy Armii „Środek” oczekiwano raczej ograniczonego ataku „dywersyjnego”, który mógłby w konsekwencji przesunąć linię frontu w rejon Mińska. Wbrew temu, co twierdził po wojnie dowódca niemieckiej 4. Armii, generał Tippelskirch, nie ma dowodów na to, że dowództwo Grupy Armii „Środek” przejrzało zamiary sowieckie. Nie było wiadomo jak duże związki pancerne zgromadziła Armia Czerwona, a dane wywiadu wskazywały na to, że raczej nie ma przed frontem grupy armii związków pancernych szczebla armii czy grup konno-zmechanizowanych. Jako ciekawostkę warto powiedzieć, iż na mapie pokazującej rozstawienie oddziałów własnych oraz przeciwnika na dzień 22 czerwca, po sowieckiej stronie niemieccy sztabowcy nie nanieśli na mapę żadnego dużego związku pancernego. Przy takim stanie wiedzy wyprawa dowódcy GA „Środek”, marszałka polnego Buscha, do kwatery Hitlera z propozycją wycofania się na linię Dniepru (tak zwane „małe rozwiązanie”, czyli kleinen Lösung), czy nawet Berezyny (großen Lösung), tak żeby wyjść spod uderzenia Armii Czerwonej, nie spotkała się z pozytywnym przyjęciem. Zamiast tego Hitler nakazał utrzymanie frontu w oparciu o miasta-twierdze. Przy dzisiejszej wiedzy łatwo jest krytykować tę decyzję, ale trzeba pamiętać, że z punktu widzenia posiadanych informacji była to decyzja słuszna. Swój wpływ na późniejszy rozwój wydarzeń na Białorusi miało także przekonanie Niemców o łatwości z jaką są w stanie poradzić sobie z Armią Czerwoną. Nie doceniano po prostu przeciwnika, ale też miano po temu powody. Trzeba pamiętać, że zimą 1943/1944 roku Grupa Armii „Środek” walczyła, jak szacowano, ze 147 sowieckimi dywizjami, mając do dyspozycji własnych 45 dywizji. Pomimo tej dysproporcji sił odniesiono znaczący sukces w obronie, zadając przeciwnikowi bardzo poważne straty. Tymczasem z raportu wywiadu GA „Środek” z 20 czerwca 1944 roku, a więc na dwa dni przed rozpoczęciem decydującej ofensywy, wynikało że naprzeciwko GA „Środek” znajduje się 100 dywizji i 5 brygad strzeleckich oraz 14 brygad i 4 pułki pancerne. Szacowano, iż na front jest przerzucanych jeszcze 25 dywizji strzeleckich i 8 kolejnych brygad lub pułków pancernych. GA „Środek” latem miała mniej więcej tyle samo dywizji co zimą i chociaż niemal wszystkie znajdujące się tu jeszcze kilka miesięcy temu dywizje szybkie zostały w niej zastąpione dywizjami piechoty, (odejście dywizji pancernych, w tym 4. i 5. DPanc, było jednak wielkim osłabieniem, bo związki zmechanizowane były najbardziej wartościową częścią wojsk polowych i na nich opierała się obrona manewrowa w wymiarze operacyjnym) to i tak uwzględniając przewagę sił sowieckich, nie brano poważnie pod uwagę nadchodzącej katastrofy. Dlatego wszystkie pseudo-wspomnienia generałów niemieckich, mające pokazać głupiego Hitlera, który nie dawał wiary ostrzeżeniom świadomym niebezpieczeństwa dowódcom Grupy Armii „Środek”, można raczej włożyć między bajki.
Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 2/2011