Bałtycki pazur. Nawodne siły uderzeniowe krajów nadbałtyckich. Cz. 2
Maciej Matuszewski
Sławomir J. Lipiecki
W poprzedniej części - „Nowa Technika Wojskowa” nr 6/2024 - przedstawiliśmy genezę powstania lekkich nawodnych sił uderzeniowych (LNSU) oraz bardzo krótką historię ich rozwoju, świetności i odejścia na moralną i techniczną emeryturę. Staraliśmy się także przybliżyć czytelnikowi sam obszar Bałtyku jako teatru działań bojowych oraz jednego z najważniejszych szlaków handlowych Europy. Jak powszechnie wiadomo, znaczenie militarne danego obszaru wynika często z jego roli gospodarczej i handlowej. Nie inaczej jest z Morzem Bałtyckim, które w epoce flot żaglowych było areną wielkoskalowych starć o dominację (dominium Maris Baltici). W tamtym okresie aktywność I Rzeczypospolitej była dalece niewystarczająca, aby nie napisać żadna (choć zdarzały się krótkotrwałe chwalebne epizody, które nie pociągnęły jednak za sobą większych zmian w ogólnej polityce morskiej kraju). Ta skrajna krótkowzroczność ówczesnych elit w efekcie doprowadziła do marginalizacji gospodarczej naszego kraju a następnie upadku politycznego.
Szczęśliwie w tym względzie Polska po raz pierwszy od okresu międzywojennego odrobiła geostrategiczne lekcje i także podjęła adekwatne wysiłki w celu rozbudowy swojego potencjału morskiego, w tym oczywiście polskiej Marynarki Wojennej. Doskonałym przykładem jest tu projekt budowy wielozadaniowych fregat rakietowych typu Wicher (z programu Miecznik). Oczywiście oprócz kwestii czysto sprzętowej polska MW jawi się jako naturalny lider w rejonie Morza Bałtyckiego. Ze względu na potencjał gospodarczy militarny oraz strategiczne położenie w centralnej części Bałtyku w pobliżu obwodu królewieckiego kraj ten jest niejako predystynowany do objęcia przywództwa militarnego w regionie. Stawia wszakże przed morskim rodzajem sił zbrojnych dodatkowe wyzwania natury koncepcyjno-organizacyjnej. To jak uda się te wyzwania zrealizować i wykorzystać będzie niejako głównym czynnikiem determinującym rozwój zarówno Polski jak i regionu.
Flota Bałtycka Marynarki Wojennej FR
Rosja od czasów Piotra I stanowi główną siłę stojącą w opozycji do interesów Polski na Bałtyku. W czasach ZSRR Morze Bałtyckie uważane było za wewnętrzne „jezioro” Układu Warszawskiego. Po rozpadzie, nastąpiła chwilowa stabilizacja sytuacji. Rosja utraciła wszystkich kluczowych sojuszników w regionie i niejako w konsekwencji większość baz mogących stanowić oparcie dla jej sił morskich. Jednak ze względu na neutralność Szwecji i Finlandii (oraz początkową bierność NATO) nie spowodowało to krytycznej redukcji swobody działania Floty Bałtyckiej. Sankt Petersburg wciąż stanowił (i w sumie stanowi nadal) podstawowe zaplecze remontowe i produkcyjne nie tylko dla Floty Bałtyckiej, ale także dla pozostałych eskadr rosyjskich sił morskich.
W XXI wiek Rosja wkroczyła z flotą bezpośrednio odziedziczoną po Związku Radzieckim, a więc stosunkowo liczną, lecz przestarzałą. Dodatkowo konstrukcja rosyjskich jednostek nie sprzyjała ich głębokiej modernizacji. Po dojściu do władzy przez Władimira Putina podjęto szereg wysiłków mających na celu wprowadzenie nowych konstrukcji, jednak w większości zakończyły się one niepowodzeniem, jak chociażby projekt konwencjonalnego okrętu podwodnego o napędzie niezależnym od powietrza atmosferycznego (AIP) projektu 677 Lada (NATO: St. Petersburg).
Zajęcie Krymu w 2014 roku spowodowało ostateczne zantagonizowanie Ukrainy i odcięcie Rosji od ukraińskiego przemysłu i technologii. To z kolei spowodowało głęboki kryzys w rosyjskim przemyśle stoczniowym. Najbardziej bolesnym tego przejawem była utrata możliwości budowy dużych i średnich jednostek nawodnych, choćby ze względu na brak zdolności produkcji adekwatnych zespołów napędowych (turbin gazowych i silników wysokoprężnych o dużej mocy). Już i tak fatalną sytuację dodatkowo pogorszyła inwazja FR na Ukrainę w 2022 roku, która niejako z automatu pociągnęła za sobą wielowymiarowe sankcje gospodarcze, ograniczające dostęp Rosji do nowoczesnych technologii. Wszystko to sprawiło że najnowsze rosyjskie konstrukcje dalekie są od ideału i stanowią raczej protezę niż w pełni sprawną kończynę.
Zupełnie nieprzemyślana decyzja o inwazji na Ukrainę zmieniła także w sposób radykalny położenie operacyjne Rosji na Bałtyku. Bałtyjsk (tradyc. pol. Piława), czyli główna baza Floty Bałtyckiej Marynarki Wojennej Federacji Rosyjskiej położona w obwodzie królewieckim, nie posiada lądowego połączenia z resztą terytorium FR. Stawia to siły morskie Rosji na Bałtyku w niezwykle trudnej sytuacji operacyjnej. Oczywiście sam fakt rozstawienia w obwodzie królewieckim baterii nadbrzeżnych wyrzutni rakiet klasy woda–woda teoretycznie pozwala razić cele nawodne na prawie całym obszarze Bałtyku. Jednocześnie oznacza to jednak, że wszystkie cele militarne w obwodzie królewieckim znajdują się w zasięgu systemów Paktu Północnoatlantyckiego, co z kolei oznacza, że w wypadku pełnoskalowego konfliktu ich efektywne wykorzystanie może być bardzo trudne (lub nawet całkowicie niemożliwe).
Druga baza Floty Bałtyckiej Kronsztad – Sankt Petersburg, położona jest w głębi Zatoki Fińskiej, której linia brzegowa należy dziś w większości do państw NATO, a konkretnie Estonii i Finlandii. Z tego powodu jest to lokacja bardzo łatwa do zablokowania. Niemniej jednak St. Petersburg jest jednym z największych portów na Bałtyku, dysponując zarówno potencjałem przeładunkowym, jak i zapleczem stoczniowym, wyspecjalizowanym w naprawach i budowie wojennych jednostek morskich, w tym także okrętów podwodnych. W większości są one skupione w ramach, utworzonej 21 marca 2007 roku, korporacji OSK (Obiediennaja Sudostroitielnaja Korporacija). Kolejne dwa zakłady znajdują się w jedynej rosyjskiej eksklawie – obwodzie królewieckim, są to stocznia remontowa Nr 33 w Bałtyjsku oraz „Jantar” w Kaliningradzie (Królewiec). W wymienionych placówkach stoczniowych powstają m.in. okręty podwodne projektu 06361/06363 Warszawianka, wielozadaniowe fregaty rakietowe projektu 22350 Admirał Gorszkow oraz projektu 11356M Admirał Grigorowicz, wielozadaniowe korwety rakietowe projektu 20380 Stierieguszczij, projektu 20385 Griemaszczij i projektu 20386 Dierzkij, duże okręty desantowe projektu 11711 Iwan Grien i jednostki pomocnicze (w tym okręty rozpoznania radioelektronicznego projektu 18280). Wciąż buduje się także małe jednostki uderzeniowe, o wątpliwym potencjale, takie jak choćby małe okręty rakietowe projektu 22800 Karakurt. Śródlądowe połączenie z Morzem Czarnym pozwala także na przerzucanie niewielkich jednostek pomiędzy tymi obszarami.
Okrętem flagowym Floty Bałtyckiej wciąż pozostaje niemal zabytkowy już niszczyciel rakietowy Nastojczywyj (projektu 959 Sowriemiennyj). Okręty te powstały jeszcze na przełomie lat 70. i 80. XX wieku, reprezentując sobą wszelkie rozwiązania techniczne charakterystyczne dla ówczesnego ZSRR włącznie z przestarzałą, mało odporną na uszkodzenia konstrukcją kadłuba. Ograniczona modernizacja nie uczyniła przy tym z niego wartościowej jednostki. Napęd turboparowy oparty na dwóch turbinach i czterech kotłach parowych to już istne muzeum techniki. Dymiący, tzw. „gorący” okręt dosłownie „świeci” z daleka we wszystkich możliwych trybach obserwacji. Poza tym jak na jednostkę o wyporności bojowej na poziomie 8000 ts jest bardzo słabo uzbrojony jak na dzisiejsze standardy. Oprócz dwóch dwudziałowych stanowisk armat kal. 130 mm AK-130 (całkiem niezłych notabene) dysponuje dwoam stałymi poczwórnymi wyrzutniami do ciężkich rakiet przeciwokrętowych P-270 Moskit (NATO: SS-N-22 Sunburn) oraz dwoma zespołami jednoprowadnicowych wyrzutni do pocisków przeciwlotniczych 3S90 Uragan (NATO: SA-N-7 Gadfly) z łącznym zapasem 40 (2x20) środków ogniowych. Obronę bezpośrednią zapewniają cztery leciwe już zestawy artyleryjskie obrony bezpośredniej kal. 30 mm AK-630 naprowadzane przez indywidualny (niezintegrowany) system kierowania ogniem. Zresztą systemy obserwacji technicznej, oparte wyłącznie na dużej liczbie anten rotacyjnych bez zintegrowanego systemu walki to również już poziom raczej muzealny.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 7/2024