Bezzałogowce z Polski
Mariusz Cielma
Bezzałogowce z Polski
Bezzałogowe statki powietrzne to jeden z niewielu obszarów, w których nie musimy nadrabiać zaległości do światowej czołówki. Sami możemy stać się liderami. Jednym z warunków, by tak się stało, jest lepsza koordynacja działań między projektantami, producentami i użytkownikami. To właśnie im pomóc ma inicjatywa prezydenta Bronisława Komorowskiego, który zlecił Biuru Bezpieczeństwa Narodowego opracowanie Narodowego Programu Bezzałogowców. Systemowe podejście ma zagwarantować, że nie zostaną powtórzone błędy z przeszłości, gdy wiele programów nie doczekało się realizacji.
Pierwsze prace nad bezzałogowymi statkami powietrznymi (BSP) w Polsce zaprezentowano w 1993 r., kiedy to zakłady PZL-Mielec podczas III Targów Broni „Military Arms” w Sopocie przedstawiły modele zdalnie sterowanych bezzałogowców Vector. Zakład był wówczas w stanie opracować płatowiec i napęd oraz produkować je. Niezbędne było opracowanie lub zakup wyposażenia zadaniowego. Proponowano dwie wersje: Vector LE (Long Endurance) z silnikiem tłokowym i Vector HD (High Speed) z silnikiem odrzutowym. Vector miał startować z wyrzutni umieszczonej na samochodzie. Start miał być wspomagany silnikami rakietowymi na paliwo stałe. Lądowanie miało odbywać się na spadochronie. Przewidywano, że będzie go można wykorzystać do rozpoznania, wskazywania celów, walki elektronicznej i imitacji innych obiektów. Program niestety nie zmaterializował się w praktyce. Niewiele lepiej, bo na etapie badań demonstratora technologii, zakończył się prowadzony przez Instytut Lotnictwa oraz Politechnikę Warszawską program Sowa.
Kolejne podejście do tematu miało miejsce dopiero w dziesięć lat później, kiedy pojawiła się koncepcja współpracy Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych (ITWL) z firmą STN Atlas opierająca się o bezzałogowiec KZO Brevel. W tym czasie był to BSP wprowadzany do służby operacyjnej w Siłach Zbrojnych Niemiec, a strona polska coraz wyraźniej odczuwała swoją izolację, i całkowite pozostawanie poza trendem jakim była budowa bezzałogowców rozpoznawczo -uderzeniowych. W tym czasie na pole walki wchodził dobrze znany również i dziś MQ-1 Predator. Co ciekawe, wkrótce to ta właśnie maszyna stała się propozycją budowy polskich zdolności militarnych w kategorii bezzałogowców. Polska armia znajdowała się od kilku lat w strukturach NATO i podczas praskiego szczytu w 2002 r. zobowiązaliśmy się do pozyskania zdolności w kategorii taktycznych BSP. Brakowało nam jednak możliwości nie tylko do przeprowadzenia i sfinansowania takich prac ale nawet zakupu dostępnej na rynku konstrukcji.
Pewnych rozwiązań poszukiwaliśmy włączając się w sojuszniczy program obserwacji obiektów naziemnych z powietrza i wskazywania celów AGS (Alliance Ground Surveillance), wykorzystujący duże samoloty rozpoznawcze (oparte o komunikacyjnego Airbusa) oraz bezzałogowce klasy MALE (medium altitude, long endurance). Z drugiej strony Polska oczekiwała, że zakup dla nas MQ-1 Predator zostanie sfinansowany przez Stany Zjednoczone w ramach programu Foreign Military Financing. Ten temat miał być przedmiotem rozmowy premiera Marka Belki oraz sekretarza obrony Bezzałogowy statek powietrzny PW-141 Samonit, dzieło inżynierów z Politechniki Warszawskiej, na bazie Donalda Rumsfelda w lipcu 2004 r.
Wieloletnie prace nad imitatorami celów powietrznych pozwoliły na uruchomienie w ITWL programu Miniaturowego Bezzałogowego Systemu Obserwacji (MBSO), lepiej znanego pod nazwą HOB-bit. Swój pierwszy lot wykonał we wrześniu 2004 r. Mógł być on sterowany ręcznie przez operatora lub wykonywać lot po zaprogramowanej wcześniej trasie. Charakteryzował się masą startową 3,5 kg i promieniem działania rzędu 20 km. Do jego napędu posłużono się dwoma silniczkami elektrycznymi, o mocy 350 W każdy. Moduł zadaniowy, w zależności od potrzeb, stanowił lotniczy aparat fotograficzny, kamera CCD lub termowizyjna. Start następował z ręki, bezpieczne lądowanie umożliwiał spadochron. W połowie 2005 r. HOB-bit stał się zwycięzcą przetargu Departamentu Polityki Zbrojeniowej MON na demonstrtor technologii mini-BSP.
Mniej więcej w tym samym czasie zmaterializował się mini-BSP Calineczka (System Rozpoznania Bliskiego Zasięgu Calineczka), opracowany przez prywatną spółkę WB Electronics. Dla skrócenia opracowania jako platformę bazową wykorzystano płatowiec Sofar 250 izraelskiej firmy Top I Vision wyposażony w stabilizowaną głowicę obserwacyjną z kamerą 3CCD lub termowizyjną. Obraz za pomocą łącza radiowego jest bezpośrednio przekazywany na stanowisko naziemne wyposażone w terminal DD9620T WB Electronics. Startujący z ręki mini-BSP ma masę 2,9 kg (w tym 0,6 kg głowica obserwacyjna), pułap praktyczny 250 m i zasięg około 10 km. Calineczka została przystosowana do współpracy z artyleryjskim Zautomatyzowanym Zestawem Kierowania Ogniem Topaz oraz Systemem Zarządzania Polem Walki Trop. Projekt ten także zgłoszono do przetargu DPZ MON na budowę demonstratora technologii mini-BSP, jednak jak wspomniano, wojskowi wybrali HOB-bita, co jednak nie okazało się zbyt wiążące, także z powodu niedopracowania zwycięskiej propozycji. Przetarg ponowiono w kolejnym roku, tym razem z Calineczką konkurował RADWAR i izraelska firma Elbit oferujące modyfikację 5,5-kilogramowego bezzałogowca Skylark-1.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 9/2014