Bitwa pod Gorlicami - Polskie ślady zmagań w maju 1915 r.

Tomasz Nowakowski
W maju upłynie setna rocznica przełamania gorlickiego – operacji, która stanowiła punkt zwrotny działań na froncie wschodnim, a jej dalekosiężne skutki wpłynęły na losy Europy Środkowo-Wschodniej w XX w. Jest to jednocześnie niemal jedyna bitwa na Wschodzie, która zdobyła sobie ważne miejsce w historiografii i to nawet w krajach anglosaskich. Było to możliwe dzięki znacznemu udziałowi wojsk niemieckich, co znalazło później odbicie w licznych publikacjach. Dlatego też spoglądamy na to wydarzenie przez krzywe zwierciadło autorów niemieckich, którzy o tej bitwie pisali, czy w przypadku pozostałych badaczy, korzystali z ich dorobku. Warto dostrzec, że operacja gorlicka była wspólnym dziełem ówczesnych sojuszników i żołnierzy najróżniejszych narodowości, służących w mundurach austro-węgierskich, pruskich i bawarskich. Bo nawet na głównym kierunku przełamania, w 11. Armii, znalazł się bitny austro-węgierski VI Korpus, w którym największy odsetek żołnierzy stanowili Polacy, niemały Węgrzy, a nie brakowało w nim też Słowaków, Chorwatów i Rusinów. Jeśli przyjrzymy się jednostkom niemieckim, to nie możemy zapomnieć o Poznaniakach, licznie reprezentowanych choćby w jednostkach 2. Dywizji Gwardii Pruskiej, 81. Dywizji Piechoty Rezerwowej czy 119. Dywizji Piechoty. Mając na uwadze to, że operacja gorlicka rozgrywała się na froncie o długości około 65 km, od Tarnowa na północy, po Gładyszów na południu, powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że zwycięzcami byli, przynajmniej w równym stopniu, żołnierze c. i k. 4. Armii, X Korpusu c. i k. 3. Armii oraz pozostałych sił, które uniemożliwiły Rosjanom ściągnięcie rezerw z innych odcinków frontu.
Powstanie planu operacji
Armia rosyjska, wyczerpana zimowymi walkami w bitwie w Karpatach, podjęła po 23 marca 1915 r. ostatni wysiłek ofensywny siłami Frontu Południowo-Zachodniego gen. art. N. I. Iwanowa. Upadek twierdzy Przemyśl pozwolił na wzmocnienie 8. Armii, lewego skrzydła 3. Armii oraz utworzenie nowej 11. Armii. Jednak bitwa wielkanocna – apogeum rozpoczętego wówczas natarcia – rozgrywająca się na początku kwietnia pomiędzy Przełęczą Łupkowską a Przełęczą Regetowską, nie przyniosła oczekiwanego sukcesu i front karpacki znów się ustabilizował.
W tym czasie zmieniło się podejście niemieckiego szefa Sztabu Generalnego, gen. płk. Ericha von Falkenhayna, do kierunku wschodniego. Uznał on bowiem, że nie będzie w najbliższym czasie możliwe osiągnięcie sukcesu na Zachodzie i dlatego należy zaangażować się bardziej na Wschodzie, a przy okazji zażegnać niebezpieczeństwo grożące austro-węgierskiemu sojusznikowi. Ewentualne zwycięstwo mogło mieć olbrzymi wpływ na zachowanie się niepewnych sojuszników w Europie Południowo-Wschodniej, zwłaszcza Włoch. W tych okolicznościach porozumienie się z austro-węgierskim Armeeoberkommando (AOK) co do celów i skali zwrotu zaczepnego było tylko kwestią czasu, tym bardziej że szef Sztabu Generalnego, gen. płk Franz Conrad von Hötzendorf, już wcześniej parokrotnie postulował podjęcie wspólnej ofensywy, wskazując jednocześnie na rejon Gorlic. Warto przypomnieć, że w początkach marca 1915 r. strona austro-węgierska próbowała z rejonu między Gorlicami a Ropicą rozpocząć natarcie, które w przypadku powodzenia miało dotrzeć w rejon Przemyśla. Walki te, trwające od 7 do 18 marca, nie przyniosły jednakże powodzenia, głównie ze względu na zaangażowanie zaledwie pięciu dywizji.
Wstępne sondaże strona niemiecka rozpoczęła 5 kwietnia 1915 r. Były to rozmowy niemieckiego przedstawiciela przy AOK, gen. mjr. Augusta von Cramona, z szefem wojskowego transportu kolejowego AOK, płk. Johannem Straubem von Burgauhofem, dotyczące warunków i możliwości transportu kilku dywizji w rejon Gorlic. Jeszcze wcześniej Niemcy wykonali wstępne analizy dotyczące sił i środków niezbędnych do takiej operacji. Wytypowano jednostki, które miałyby wziąć udział w przedsięwzięciu, rozpoczęto ich koncentrację i szkolenie. Oficjalnie gen. Falkenhayn zwrócił się do strony austro-węgierskiej 13 kwietnia, szkicując w depeszy swoje zamiary i wstępne cele. Wieczorem 14 kwietnia obaj szefowie sztabów spotkali się osobiście z najbliższymi współpracownikami w Berlinie. Tu niemal od ręki ustalono zasadnicze szczegóły, jak cel natarcia, rejon przełamania, podporządkowanie dowódców związków operacyjnych i kwestię bezpośredniego kierowania działaniami – za to miał odpowiadać wyznaczony na dowódcę niemieckiej 11. Armii gen. płk August von Mackensen. Strona austro-węgierska zapewniła o oddaniu do dyspozycji najcięższej artylerii oraz kolumn zaopatrzeniowych, dostosowanych do działań w górzystym terenie. 19 kwietnia w siedzibie AOK w Cieszynie zameldował się płk Hans von Seeckt, mianowany szefem sztabu 11. Armii. Wspólne przygotowania ruszyły pełną parą. Już następnego dnia na granicy pojawiły się pierwsze transporty niemieckie, a do 24 kwietnia do wyznaczonych rejonów dotarły dowództwa korpusów armijnych i dywizji piechoty. Atak miał się rozpocząć 2 maja po czterogodzinnym przygotowaniu artyleryjskim na całym odcinku przełamania, artyleria miała ściśle współdziałać z piechotą, torując jej drogę.
Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 3/2015