Boeing 747 cz. I

 


Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński


 

 

 

Boeing 747

 

czterdzieści lat w przestworzach cz. I

 

 

 

W chwili oblatania Boeing 747 był największym pasażerskim samolotem świata. W trakcie eksploatacji okazał się on samolotem bardzo udanym, skala sukcesu bowiem daleko przerosła oczekiwania jego twórców. Dziś powstaje trzecia generacja Boeinga 747, choć obecnie samolot ma poważnego konkurenta – jeszcze większego europejskiego Airbusa 380. Czy oznacza to koniec kariery popularnego Jumbo Jeta?

 
 



W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku do eksploatacji weszły pierwsze odrzutowe samoloty pasażerskie. Początkowo opanowały one połączenia długodystansowe, ale wkrótce wkroczyły także na trasy średnio- i krótkodystansowe. W zakładach Boeinga powstała cała rodzina takich samolotów, od Boeinga 707 na trasy długie (ponad 2000 km), poprzez Boeinga 727 na trasy średnie od 750 do 2000 km, aż po małego Boeinga 737 na trasy o długości od 200 do 750 km. Jednocześnie pojawiły się też pierwsze dwuprzepływowe turbinowe silniki odrzutowe, o mniejszym zużyciu paliwa i mniejszym poziomie hałasu. Pojawienie się odrzutowców oznaczało prawdziwą rewolucję powietrznego transportu pasażerskiego. Po pierwsze były bardziej ekonomiczne, bo choć zużywały więcej paliwa od samolotów tłokowych, to jednocześnie zabierały więcej pasażerów we wszystkich segmentach rynku (trasy długie, średnie i krótkie), a to z kolei oznaczało, że koszt transportu jednego pasażera był mniejszy. Po drugie, ich prędkość przelotowa była nawet dwukrotnie większa niż prędkość samolotów tłokowych, a to oznaczało możliwość przewozu jeszcze większej liczby pasażerów w tym samym czasie, tam bowiem gdzie samolot tłokowy wykonał dwa loty w ciągu doby, to odrzutowiec wykonywał ich trzy a nawet cztery. I wreszcie obsługa techniczna silników odrzutowych okazała się być znacznie mniej skomplikowana, niż obsługa silników tłokowych, co zmniejszało koszty utrzymania służb technicznych. Nie tylko dlatego, że odrzutowy silnik miał znacznie mniej części, był o wiele mniej „kapryśny” i nie wymagał skomplikowanych regulacji, ale także dlatego, że był znacznie mniej awaryjny Wynikało to z faktu prostszej konstrukcji, ciągłego, niewybuchowego spalania paliwa i jednostajnego ruchu pędni silnika, w przeciwieństwie do posuwisto-zwrotnego ruchu wszystkich tłoków, co wywoływało wibracje i poddawało elementy silnika znacznym naprężeniom. Ta mniejsza awaryjność przekładała się na wzrost bezpieczeństwa latania, a z handlowego punktu widzenia – na wzrost zaufania klientów do transportu lotniczego, znaczna redukcja wibracji zaś – na większy komfort podróżowania. Wszystkie wymienione czynniki, a zwłaszcza poważny spadek cen biletów lotniczych, przyczyniły się do wielkiego boomu lotniczych przewozów pasażerskich, jaki obserwowano w latach sześćdziesiątych. Linie lotnicze, które stopniowo wymieniały swoje mniejsze tłokowe samoloty na większe liniowce odrzutowe, nie narzekały na poziom wypełnienia miejsc pasażerskich. Te same trasy, które do tej pory obsługiwał ok. 70-miejscowy samolot tłokowy, teraz były obsługiwane przez ok. 120-miejscowy samolot odrzutowy, przy tym samym, bliskim całkowitego, poziomie wypełnienia miejsc. Coraz więcej ludzi podróżowało samolotami i istniejący system transportowy nie dawał sobie już rady z przybierającą falą pasażerów. To właśnie lata sześćdziesiąte przyniosły rozbudowę portów lotniczych w wielu miastach świata. Powstały pierwsze wielkie, znane dziś przesiadkowe węzłowe porty lotnicze – huby – jak rozbudowany w latach 1958–1962 Chicago O’Hare International Airport (IAP), podobnie powiększony w latach 1968–1973 Dallas Fort Worth IAP, rozbudowany w latach 1959–1965 New York John F. Kennedy IAP czy powiększany przez całe lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte London Heathrow Airport.


Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 3/2009

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter