Bomba atomowa w planach III Rzeszy
Igor Witkowski
Bomba atomowa w planach
III Rzeszy – nowe spojrzenie
Niewiele aspektów historii drugiej wojny światowej znamy tak fragmentarycznie, tak mgliście, jak niemieckie prace związane z budową jądrowych ładunków bojowych. Nowo odkryte dokumenty pokazują, że to co uważaliśmy dotychczas za pełny obraz, było w istocie tylko jednym z wielu elementów, o wiele bardziej złożonej mozaiki.
![](files/artykuly/speciale/lotnictwo_2009_special_10/bomba_adolfa_h.jpg)
Wynika to z prostego faktu, że źródłem powielanego w dotychczasowych publikacjach kanonu był pewien wizerunek wykreowany przez alianckie służby specjalne, w dużym stopniu będący po prostu projekcją określonych założeń. Alianci z początku zostali zaalarmowani faktem, że w III Rzeszy już przed wybuchem wojny interesowano się samym zagadnieniem stworzenia broni jądrowej, jak również tym, że to właśnie tam znajdowali się wiodący fizycy jądrowi (pierwsza konferencja poświęcona możliwości zbudowania bomby atomowej została zorganizowana pod patronatem Urzędu Uzbrojenia Wojsk Lądowych, 16 września 1939 r.). Niemcy były zresztą ojczyzną fizyki kwantowej i działało tam wielu wybitnych naukowców... Po alarmistycznych petycjach Alberta Einsteina postanowiono przyjrzeć się niemieckim badaniom, co jednak polegało wtedy wyłącznie na wyczuleniu na meldunki wywiadowcze zawierające jakiekolwiek wzmianki na ten temat – w istocie alianci nie wiedzieli, czego się mają spodziewać. Ponieważ penetracja wywiadowcza była na tym polu bardzo słaba, wynikała głównie z przypadkowego dostępu do pewnych danych przez organizacje ruchu oporu, pojawiło się ryzyko, że owo wyczulenie” sprowadzi się do wyolbrzymiania pewnych wybranych wątków, przy zupełnym braku wiedzy o innych. Takie podejście było oczywiście koniecznością, jednak mimo wszystko był to błąd, słabość, której alianccy decydenci nie byli świadomi. Musiało jeszcze upłynąć wiele lat po wojnie, zanim ludzie z zewnątrz, w tym cywilni badacze, nabrali jako takiej orientacji w skomplikowanym, wielotorowym systemie organizacji nauki III Rzeszy. Nie był to jednak błąd jedyny, i nawet nie najważniejszy. Ponieważ najciekawszy i najważniejszy epizod niemieckiego wysiłku w tej dziedzinie przypadł na lata 1944 i 1945, a więc już w okresie funkcjonowania amerykańskiego projektu „Manhattan”, generałowie amerykańskiego wywiadu wojskowego (który pełnił w tym rozpoznaniu rolę zdecydowanie wiodącą) milcząco założyli, że prace niemieckie stanowią „program”, z czego z kolei wynikało, że jest on co najmniej podobny do projektu „Manhattan”. Ten paradygmat, chociaż naprawdę bezzasadny, utrzymał się jeszcze długo po wojnie – pomimo że już w trakcie działania amerykańskiej misji „Alsos”, w 1945 r., zaczęły pojawiać się elementy zupełnie niepasujące do wyobrażenia, jakie stworzono na podstawie wcześniejszych, fragmentarycznych danych. Dotyczyło to zarówno pewnych kierunków badań, jak i (przede wszystkim) działalności określonych fizyków. Osobiście podejrzewam, że aliantom po prostu nie mieściło się w głowie, że państwo ściśle totalitarne może nie mieć scentralizowanej nauki.