Bosfor i Dardanele – cieśniny niezgody
Sergiusz Mitin
Bosfor i Dardanele – cieśniny niezgody
Każda cieśnina, węższa od uznawanej międzynarodowym prawem morskim strefy wód terytorialnych, stwarza określone problemy z punktu widzenia żeglugi. Kłopoty pogłębiają się w przypadkach, kiedy teren państwa leży po obu jej stronach i jeśli owa cieśnina stanowi jedyny dostęp do dużego akwenu o ważnym znaczeniu geopolitycznym. W takich przypadkach status tych dróg wodnych i warunki żeglugi przez nie wymaga odrębnych uregulowań prawnych. Jeden z najbardziej jaskrawych przykładów podobnych sytuacji stanowią cieśniny czarnomorskie, zwane też tureckimi. Są to Bosfor łączący Morze Czarne z Morzem Marmara i Dardanele scalające to ostatnie z Egejskim będącym częścią akwenu śródziemnomorskiego.
Odrobina historii starożytnej Znaczenie geopolityczne owych cieśnin zostało docenione jeszcze w czasach niepamiętnych. Dostępne do pokonania za pomocą najprymitywniejszych środków pływających, a dla nieco sprawniejszego pływaka nawet „na piechotę”, stanowiły one jakby naturalny „most” pomiędzy Europą – Półwyspem Bałkańskim – a Azją Mniejszą.
Jeszcze większe znaczenie miały z punktu widzenia ciągłości drogi morskiej. W czasach antycznej Hellady greccy żeglarze, nie umiejąc nawigować na pełnym morzu, podróżowali wzdłuż europejskich i azjatyckich brzegów Morza Czarnego od portu do portu – greckich miast-kolonii. Powstał w ten sposób szlak handlowy przez Morze Czarne, które Rosjanie zwali Morzem Ruskim, Grecy zaś Pontem Ueksyńskim (co znaczy „Morze Gościnne”), aż do Kolchidy (wybrzeże Kaukazu1) i dalej, przez Morze Azowskie, nazywane wtedy Meotidą, a nawet jeszcze dalej wpływającą weń rzeką Don, zwaną wówczas Tanais. Ten szlak handlowy nie tracił swego znaczenia przez stulecia, gdyż drogą wodną można było mniejszym kosztem transportować znacznie więcej towarów niż lądową.
W czasach świetności Imperium Osmańskiego i jego inwazji na kontynent europejski Turcy zdobyli Konstantynopol (1453 r., nazwa Stambuł używana poza granicami dopiero od 1930) wraz z Półwyspem Bałkańskim. Cieśniny czarnomorskie, stanowiące jedyny dostęp do Morza Czarnego, znalazły się na terenie i pod pełną kontrolą całkiem agresywnie nastawionego wobec Europy państwa; do tego na tyle potężnego, że o jakimkolwiek siłowym rozwiązaniu tej sprawy nie było mowy przez ładnych paręset lat. Cieśniny na długo stały się tureckimi.
Nieco bliżej naszych dni
Tureckie cieśniny, jak i sama obecność Turcji na kontynencie europejskim stanowiły przyczyny kolejnych wojen, w których sprzymierzeńcy i przeciwnicy zamieniali się miejscami w zależności od chwilowych lub nieco bardziej dalekosiężnych planów politycznych. Właśnie w tamtych czasach wyraźnie zarysowało się dążenie Imperium Rosyjskiego (nabierającego potęgi w przeciwieństwie do słabnącej Turcji) do przejęcia kontroli nad Cieśninami. Austria, do granic której bezpośrednio sięgała Turcja, praktycznie zawsze była jej przeciwnikiem. Księstwa bałkańskie, chrześcijańskie narody które ustawicznie cierpiały od całkiem radykalnych religijnych zapędów Muzułmanów również należały do tych przeciwników. Wówczas Rosja ogłosiła się ostoją wiary prawosławnej, obrońcą i ojcem duchowym znajdujących się pod tureckim zaborem narodów prawosławnych, takich jak Grecy, Bułgarzy, Rumuni, Serbowie i inni. Geopolityczny podtekst był całkowicie przejrzysty. Następnym krokiem po uwolnieniu się od zaboru tureckiego mogło być ich jak najbardziej dobrowolne (nawet bez cudzysłowu, jeśli jedyną alternatywą byłaby zagłada ze strony Turków) przyłączenie do Imperium Rosyjskiego. Wynikiem końcowym zaś – przejęcie pod całkowitą kontrolę cieśnin, które z tureckich mogłyby wówczas stać się rosyjskimi.
W krótkich przerwach pomiędzy wojnami zawierano układy i przymierza, często ze swoimi wczorajszymi albo jutrzejszymi przeciwnikami. Tak już to jest w dyplomacji, że umowy podpisywane są i przestrzegane tylko wówczas, kiedy jest to korzystne dla obu stron. Gdy sytuacja się zmienia i korzyść dla jednej z nich mija, umowę zrywa się równie łatwo jakby jej nie było wcale. W 1833 r. na prośbę sułtana Mahmuda II na brzegach Bosforu wylądował 30-tysięczny rosyjski korpus ekspedycyjny, by odeprzeć od murów Stambułu wojska jego zbuntowanego wasala Muhammada Ali Egipskiego i tym samym... uratować Imperium Osmańskie, odwiecznego wroga Rosji, przed ostateczną klęską i rozbiorem. W podzięce za okazaną pomoc sułtan podpisał w czerwcu 1833 r. traktat Unkiar- -Iskielessi z Rosją. Na jego mocy Rosja zobowiązywała się do pomocy militarnej, Turcja natomiast – do zamknięcia Cieśnin na żądanie Rosji w przypadku wojny. Cieśniny stały się z lekka rosyjsko-tureckimi.
Jak zwykle znaleźli się zwolennicy takiego układu (Austria i Prusy) oraz przeciwnicy – Wielka Brytania i Francja. Tym ostatnim w końcu udało się zebrać wszystkich zaangażowanych w sprawie i doprowadzić do podpisania 13 lipca 1841 r. traktatu londyńskiego, na mocy którego zniesiono namiastkę rosyjskiej kontroli nad Cieśninami. Zapis kluczowy układu głosił, że zgromadzone na konferencji mocarstwa jednomyślnie, drogą formalnego aktu uznają zgodnie ze starym prawem państwa osmańskiego, przejazd obcych okrętów wojennych przez cieśniny Bosforu i Dardaneli za wzbroniony, dopóki Wysoka Porta znajduje się w stanie pokoju. A ponieważ Imperium Osmańskie wojowało praktycznie bez przerwy, to w zasadzie rosyjska flota była zamknięta na Morzu Czarnym. Pozostaje tylko zastanawiać się, co zmusiło Rosję do przystąpienia do tak niekorzystnej dla niej konwencji międzynarodowej...
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 7-8/2014