Ciężki dzień Obersta Hansa-Urlicha Rudla

Ciężki dzień Obersta Hansa-Urlicha Rudla

Andriej Kuzniecow

Ze wspomnień Rudla spisanych w formie książki i wydanych pod tytułem Stuka pilot (pol. wydanie Pilot sztukasa. Mój dziennik bojowy, 2013), wynika, że do walki podchodził z wyjątkową brawurą. Wspomnienia zawierają mnóstwo szczegółów z jego kariery bojowej, w które trudno uwierzyć, a jeszcze trudniej je zweryfikować. Ocalało bowiem niewiele dokumentów z jednostek Luftwaffe, w których walczył. Ze wspomnień samego Rudla wynika, że jego dziennik lotów bojowych dostał się w 1945 roku w ręce amerykańskich żołnierzy, chociaż przy tak dużej liczbie wylotów powinien zapisać ich kilka, tak jak było to w przypadku innych pilotów Luftwaffe z dużą liczbą misji bojowych. Warto dodać, że we wspomnieniach pułkownika praktycznie nie ma dokładnych dat dziennych, a jedna z niewielu wymienionych w jego książce, tj. dzień, w którym stracił nogę, czyli 9 lutego 1945 roku – jest podana przez niego błędnie. Faktycznie Rudel został bowiem ranny w nogę 8 lutego – data ta pojawia się we wszystkich współczesnych źródłach i jest potwierdzona przez meldunek dowództwa Luftflotte 6. Należy zwrócić uwagę na zwrot użyty w tym dokumencie: Führer i Reichsmarschall [Göring – A.K.] zostali już powiadomieni telefonicznie. Jest to dowód na to, że Rudel był w III Rzeszy postacią znaną. Ponieważ incydent ten jest szczegółowo opisany i umiejscowiony dość dokładnie, istnieje możliwość porównania wspomnień wybitnego pilota z dokumentami radzieckimi z tego dnia.

Epizod z 8 lutego 1945 roku jest szczególnie interesujący, ponieważ pułkownik Rudel tego dnia zgłosił zniszczenie 13 czołgów sowieckich. I właśnie ta ogromna, jak na jeden dzień, liczba zniszczonych przez niego pojazdów opancerzonych powoduje zarówno spory, jak i wątpliwości. Wiele z tych pojazdów (prawdopodobnie większość) miało zostać trafionych przez pociski dwóch działek kalibru 37 mm (BK 3,7) jego bombowca nurkującego Ju 87 w najbardziej wrażliwe miejsce – komorę silnika – i spłonąć. Jak wspominał Rudel w swojej książce:

Rano 9 lutego otrzymuję telefon z dowództwa: z Frankfurtu informują, że ostatniej nocy Rosjanie zbudowali most na północ od miasta, w pobliżu miejscowości Lebus i przy wsparciu czołgów zajęli przyczółek na zachodnim brzegu. Sytuacja jest bardzo niebezpieczna, w pobliżu nie ma żadnych naszych sił lądowych, które mogłyby ich zatrzymać, nie ma również możliwości przerzucenia tam ciężkiej artylerii, która mogłaby powstrzymać wroga. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby radzieckie czołgi rozpoczęły marsz w stronę naszej stolicy, a przynajmniej zajęły odcinki linii kolejowej i autostrady FrankfurtBerlin, które są niezbędne dla zaopatrywania całego naszego frontu nad Odrą.

Lecimy tam, aby dowiedzieć się, czy meldunek jest prawdziwy. Już z daleka widzę most pontonowy i na długo zanim do niego dolecimy działa przeciwlotnicze otwierają do nas ogień. Rosjanie przygotowali się na nas! Jedna z moich eskadr atakuje most położony bezpośrednio na lodzie. Nie mamy wielkich nadziei, że możemy dokonać jakichś wielkich zniszczeń. Dobrze wiemy, że Iwan przygotował tak wiele materiałów budowlanych, że może niemal natychmiast odbudować zniszczony most. Wraz z samolotami przeciwpancernymi schodzę nisko nad ziemię i szukam czołgów na zachodnim brzegu rzeki. Widzę ich ślady, ale nie mogę dostrzec tych stalowych potworów. A może to są ślady ciągników artyleryjskich? Schodzę jeszcze niżej, aby być absolutnie pewnym i już widzę dobrze zamaskowane czołgi w zagłębieniach doliny rzecznej, na północnym krańcu wsi Lebus. Prawdopodobnie jest ich dwanaście, może piętnaście.

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 2/2020

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter