Co dalej z polskimi fregatami ?
Maksymilian Dura
Co dalej z polskimi fregatami ?
Coraz głośniej zaczyna się mówić o planach wydłużenia okresu eksploatacji polskich fregat typu Oliver Hazard Perry do 2025 roku (!). Decyzja ta mogłaby śmieszyć, gdyby nie była dowodem, w jak tragicznej sytuacji znajduje się nasza Marynarka Wojenna...
![](files/artykuly/technika_wojskowa/99_ntw_2010_11/11.jpg)
Tajemnica służbowa jest tym, co zmusza nas – specjalistów wojskowych, do pisania o sytuacji w Siłach Zbrojnych RP nie wprost, ale poprzez stosowanie pewnych sztuczek, pozwalających nam ominąć zakazy, a jednocześnie wskazujących problem oraz jego możliwe rozwiązania. Przykład fregat pokazuje, że pisanie nie wprost jest błędem. Wojskowi, na biurkach których częściej leży Murator i Auto-Świat, niż Nowa Technika Wojskowa czy Morza Statki i Okręty, reagują bowiem tylko wtedy, gdy się w nich uderzy bezpośrednio i muszą się tłumaczyć. Nawet wówczas mówią nie to, co myślą, ale to, co każą im przełożeni. Dlatego mało kto zauważył, że w artykule o modernizacji australijskich fregat typu Oliver Hazard Perry, opublikowanym w NTW 6/2009, znalazła się zawoalowana ocena polskich okrętów, dokonana nie tylko na bazie moich przemyśleń, ale przede wszystkim na podstawie opinii specjalistów z Australii, którzy od lat wykorzystują podobnej wielkości okręty i mają w tym względzie o wiele więcej doświadczeń niż my. Była to ocena negatywna, dyskwalifikująca te fregaty w obecnej postaci i pokazująca, jak ogromne koszty trzeba ponieść, by z tych przestarzałych jednostek stworzyć pełnowartościowe środki bojowe.
Polityka i Amerykanie
Wyczuwałem już wtedy, że „coś się święci”, tym bardziej, że w odpowiedzi ministra obrony narodowej na interpelację posła Ludwika Dorna, w sprawie programu budowy korwet proj. 621 Gawron z 7 stycznia 2009 roku, pojawiła się zaskakująca deklaracja: Zasadność podjęcia modernizacji zintezdeterminowana jest realizacją postanowień Programu Rozwoju Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2009–2018, który w obecnej fazie projektowania przewiduje rozwijanie zdolności Marynarki Wojennej do zwalczania celów morskich oraz przeciwdziałania zagrożeniu minowemu poprzez:
- pozyskania dwóch korwet wielozadaniowych Gawron – pierwszej do końca 2012 r. i kolejnej do końca 2016 r., czemu towarzyszyłoby wycofanie ze służby dwóch fregat typu OHP;
- pozyskania jednej korwety wielozadaniowej Gawron do końca 2012 r. oraz modernizację dwóch fregat typu OHP pozostających na wyposażeniu Marynarki Wojennej.
Pomijając fakt, że fregata i korweta nie mają żadnego wpływu na rozwój zdolności MW do przeciwdziałania zagrożeniu minowemu, jest tu o wiele bardziej wyraźna sprzeczność. Najpierw minister wspomina, że planuje modernizację fregaty, bo musi realizować Program Rozwoju Sił Zbrojnych – z czego wynika, że program ten jest już gotowy, po czym dodaje, że w jego obecnej fazie projektowania – a więc nie jest on gotowy i może być zmieniany. Z logicznego punktu widzenia nic nas nie zmusza do modernizowania fregat i możemy zaplanować ich wycofanie w jeszcze nowszej fazie projektowania programu, który minister ON przecież sam zatwierdza. O wiele bardziej niepokoi jednak pytanie, dlaczego pomimo wcześniejszej deklaracji ministra ON w Sejmie (13 listopada 2008 r.), że fregaty typu OHP będą wykorzystywane w Polsce tylko do 2015 roku (... zgodnie z Planem eksploatacji zasadniczego uzbrojenia i sprzętu wojskowego w latach 2008–2025 fregaty typu OHP pozostaną w służbie do końca 2015 r. Projekt Programu rozwoju Sił Zbrojnych RP w latach 2009-2018 nie przewiduje ich modernizacji...) nagle program ten się zmienia i wydłuża czas ich eksploatacji nawet do 2025 roku? Według ministra Bogdana Klicha (...) podjęcie ostatecznej decyzji co do sposobu rozwijania wymienionych zdolności Marynarki Wojennej będzie możliwe w terminie późniejszym, po przeprowadzeniu szczegółowej analizy zasadności modernizacji fregat typu OHP (...). Czasami można mieć wrażenie, że nie jest to analiza przeprowadzona przez polskich specjalistów, ale przyjęcie propozycji strony amerykańskiej (ze zgodą na ewentualną rezygnację przez nas z pewnych prac). To przypuszczenie potwierdza wypowiedź ministra: ... Według obliczeń strony amerykańskiej, koszt takiej modernizacji obu okrętów wyniósłby około 138 mln USD... Chciałbym się mylić, ale propozycja Amerykanów oparta jest prawdopodobnie na założeniu, że wszelkie prace na obu okrętach zostaną przeprowadzone w ich stoczniach. Jeżeli to prawda, to znaczy, że nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków ze współpracy polsko-amerykańskiej. Przecież powinniśmy sytuację odwrócić i sami ustalić zakres prac, który nas satysfakcjonuje, a dopiero później zapytać przemysł (a nie tylko Amerykanów), ile to będzie nas kosztowało. Tak zrobili Australijczycy i miałem nadzieję, że ich ocena się przyda. Jeżeli jednak te doświadczenia są pomijane, to co decyduje o przyszłości naszych sił morskich? To, co proponują nam Amerykanie? A może po prostu nie potrafimy tego zrobić sami i tak jest łatwiej? Polskie fregaty to dla Amerykanów prawdziwe eldorado. Ich specjaliści przyjeżdżający naprawiać nasze systemy często działali według idealnej dla nich zasady: nie dają gwarancji, że to co zrobią będzie tym co trzeba, i że to, co naprawią będzie „chodziło” bez zarzutu. Jest mało prawdopodobne, żeby teraz było inaczej, tym bardziej, że mówimy o przygotowaniu fregat do działań na następne 15 lat, a to wymaga „wyprucia” z kadłuba praktycznie wszystkiego.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 11/2010