Cold Steel Ti-Lite

 


Wojciech Weiler


 

 

 

Cold Steel Ti-Lite: samo zło!

 

 

W sporej ofercie noży składanych firmy Cold Steel są tanie i drogie, ładne i brzydkie, uniwersalne i raczej mało praktyczne. I jest też jeden (dostępny w różnych wielkościach i wykończeniach) o wyglądzie budzącym tak złe skojarzenia, że samo jego wyjęcie w miejscu publicznym sprawi, iż wokoło zrobi się pusto. To nóż Ti-Lite – manualna wersja najsłynniejszego na świecie sprężynowca.

 



Gdybyśmy tak zastanowili się, jaki nóż zrobił największą karierę na srebrnym ekranie, to dość szybko dojdziemy do wniosku, że najpopularniejszy jest Italian Stiletto. Ten filmowy atrybut rzezimieszków ze wszystkich stron świata (choć i Brudny Harry nie pogardził nim w starciu ze Skorpionem) to tradycyjny dla regionu południowych Włoch nóż automatyczny (popularnie mówiąc – sprężynowy), z mechanizmem zwalnianym przyciskiem na rękojeści, obustronnym jelcem w kształcie rozciągniętej w pionie litery  „S”, o długiej i wąskiej klindze spear point lub drop point. Nikt chyba nie jest w stanie policzyć jego producentów: Stiletto oferuje się we wszelkich wielkościach, wykańczane skromnie albo luksusowo, w cenach dostępnych dla każdej kieszeni, jak i dla klientów z bardzo grubym portfelem. Pośród noży o wyglądzie rodem z mafijnych filmów produkt firmy Cold Steel wyróżnia się dość wyraźnie: na pierwszy rzut oka wygląda jak klasyczny sycylijski automat, choć tak naprawdę jest nożem manualnym, otwieranym ręcznie, bez pomocy sprężyny. Ti-Lite jest fabryczną wersją Stiletto opracowanych przez znanego  projektanta Phila Boguszewskiego, niestety gorszą konstrukcyjnie – o czym trochę dalej. Nóż jest dość ciężki, solidny i bardzo elegancki, a występuje w dwóch wielkościach: podstawowy Ti-Lite ma klingę czterocalową (ok. 102 mm) o grubości 3 mm i długość całkowitą ok. 225 mm, większy Ti-Lite VI to już 330 mm długości z głownią sześciocalową (ok. 152 mm) grubą na 4 mm.

Klinga
Piękna i smukła głownia spear point wygląda na większą, niż jest w rzeczywistości ze względu na stosunek szerokości i długości. Kształt ma jednoznaczny, wyjątkowo groźny, o zerowym stopniu akceptowalności społecznej: kojarzy się bardzo źle i już na pierwszy rzut oka widać, że noża tego nie stworzono po to, by rozcinać koperty czy przygotowywać śniadanie podczas przerwy w pracy. Czterocalowy Ti-Lite nie jest jeszcze aż tak aspołeczny, jak jego większy brat – ten to do piero jest mistrzem wzbudzania złych emocji w otoczeniu! Płaski szlif jest niewysoki, sięga zaledwie połowy szerokości klingi, fałszywe ostrze rozciąga się mniej więcej na połowie jej długości. Wyraźna, szeroka krawędź tnąca jest wyprowadzona równo i zaczyna się półkolistym wcięciem oddzielającym ostrze od tępej części głowni tuż przy rękojeści. Kołek do otwierania może być umocowany tylko z lewej strony klingi (patrząc od góry), bo tylko po tej stronie chwyt ma wybranie, w które kołek ów wchodzi – Ti-Lite jest więc nożem przewidzianym dla użytkowników praworęcznych. Na tylnym końcu klingi umieszczono integralny jelec dwustronny o typowym dla Stiletto kształcie zdeformowanej litery „S”, który nie tylko chroni dłoń przed zsunięciem na ostrze, ale i jest jednym z elementów do szybkiego rozkładania noża. Tajwańska stal AUS 8A trzyma ostrość więcej, niż przyzwoicie – Ti-Lite prosto z pudełka to po prostu brzytwa i stan ten przy normalnym użytkowaniu noża zmienia się bardzo, ale to bardzo powoli. Życzyłbym sobie, by wszystkie droższe noże z materiałów uważanych za dużo lepsze zachowywały ostrość tak długo, jak Stiletto z Cold Steela!

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 7-8/2011

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter