Cyberbroń

 


HUBERT GIERNAKOWSKI


 

 

 

Cyberbroń, która może (prawie) wszystko

 

 

Letnia pora sprzyja wiatrówkom (i wiatrówkowiczom). Stąd drugi w tym numerze test pneumatyka – tym razem przyjrzymy się bliżej jak działa (i strzela) mini-pistolet maszynowy, dzieło izraelskiej myśli technicznej: Mini Uzi. Izraelski peem, zrobiony na Tajwanie przez francuską firmę zabawkarską – to musi być ciekawe połączenie.

 



Wśród kilku firm, które dynamicznie opanowały europejski rynek tzw. „replik broni”, czyli airsoftowych zabawek wykonanych z pietyzmem i możliwie największą zgodnością z oryginałem, zdecydowanie wybija się francuski CYBERGUN. On też jako jeden z pierwszych zaczął parę lat temu prezentować coś, co można by określić przekornym mianem „twardych airsoftów”, czyli wiatrówki zbudowane jako repliki znanych konstrukcji broni palnej, strzelające kulkami – ale już nie plastikowymi, tylko stalowymi. Podobnie jak w przypadku tradycyjnych airsoftów punktem wyjścia była chęć umożliwienia cywilnym miłośnikom broni maszynowej postrzelania seriami z czegoś, co broń jak najbardziej przypomina, i co mieści się jakoś w restrykcyjnych ramach przepisów prawa krajów, w których żyją owi nieszczęśni miłośnicy broni. Elektrycznie napędzane ASG, miotające plastikowe kuleczki, nie zawsze i nie wszędzie są tym, co tygrysy lubią najbardziej, stąd pojawiające się co jakiś czas konstrukcje alternatywne, takie jak opisywany w tym artykule Mini Uzi. W tym wypadku rzecz zatoczyła iście humorystyczne koło – replika ta może strzelać seriami, w końcu po to ją zrobiono, ale na niektóre rynki blokuje się przełącznik rodzaju ognia w ten sposób, żeby pozostały tylko dwa zakresy jego pracy: położenie zabezpieczone i położenie strzałów pojedynczych. Taka jest też wersja przez nas testowana, w której jednak wystarczy drobna ingerencja mechaniczna przy użyciu banalnych narzędzi z domowego zestawu majsterklepki, aby wszystko działało jak należy. Tym bardziej, że przecież w naszym kraju restrykcje posiadania dotyczą wyłącznie broni palnej – wiatrówka, nawet ta najmocniejsza na świecie i wymagająca rejestracji, może zarówno strzelać seriami, jak mieć zainstalowany tłumik huku. Ba, może być nawet niewykrywalna „przy pomocy urządzeń przeznaczonych do kontroli osób i bagażu”, cokolwiek autor tych wiekopomnych słów miał na myśli. W Polsce wiatrówka może wszystko!

ASG po francusku
Bondoufle to niewielka miejscowość, położona w południowej części regionu Île-de- France, w departamencie Essonne – czyli tak naprawdę w szeroko rozumianej aglomeracji Paryża. Miejscowość jako się rzekło niewielka (około 8 tys. mieszkańców), za to wyjątkowo sprawna biznesowo: tu ma siedzibę m.in. firma ITM Enterprises SA, zarządzająca siecią sklepów spożywczych Intermarché i typu „dom i ogród” Bricomarché, znanych także w naszym kraju. To właśnie w Bondoufle, w roku 1983, dwaj francuscy modelarze, Jérôme Marsac i Vincent Bouvet, powołali do życia przedsiębiorstwo Les 3 Pylônes, które miało zająć się produkcją plastikowych modeli redukcyjnych – także modeli broni palnej, których na rynku było jak na lekarstwo. Przy pom - nieć należy, że były to jeszcze „dawne, dobre czasy”, w których we Francji panowało stosunkowo łagodne prawo dotyczące posiadania broni palnej, przynajmniej niektórych jej typów. To wtedy możliwe było kupowanie strzelb w supermarketach, wtedy też jednostrzałowe karabinki i długolufowe pistolety nie wymagały w ogóle pozwolenia na broń. Dobrze rozwinięty był też rynek broni alarmowej, we Francji mogącej strzelać także drobnym śrutem lub gumowymi kulami. Drugim końcem tego kija był w praktyce całkowity zakaz posiadania broni tzw. „4 kategorii”, czyli nowoczesnej broni krótkiej i samopowtarzalnej broni długiej, i to właśnie repliki tego rodzaju broni palnej chcieli produkować modelarze z Bondoufle. Tymczasem z dalekiej Japonii przybył – wpierw do USA, potem do Europy – pomysł na repliki strzelające plastikowymi kuleczkami, natychmiast podchwycony przez Marsaca i Bouveta. Oni też wpadli na pomysł zakupienia licencji na zewnętrzny wygląd i markę znanych typów broni palnej, aby sygnować swoje repliki realistycznymi logami i napisami, zgodnymi z oryginałem. Na pierwszy ogień (w 1997 roku) poszedł Smith & Wesson, zaraz po nim Colt, SIG-Sauer i Desert Eagle – dziś CYBERGUN dysponuje w celu sygnowania swoich wyrobów już ponad 20 markami broni. Rok później opatentowano pomysł na repliki z przezroczystego plastiku, tzw. clear guns, odtwarzające także wewnętrzne mechanizmy oryginału. Po podjęciu decyzji o wytypowaniu rynku amerykańskiego jako docelowego, zmieniono nazwę firmy na lepiej rozpoznawalną (i łatwiej wymawialną dla Anglosasów) – od 1999 roku Les 3 Pylônes nazywają się CYBERGUN. Ruch okazał się dobrze przemyślany, bo z początkiem nowego stulestulecia francuscy fabrykanci dosłownie zalali USA swoimi produktami. Nie tylko zresztą USA: tak samo ojczyznę airsoftu, czyli Japonię, a od kilku lat zalewają także kraje naszej części Europy, w tym Polskę. Obecnie zakłady produkujące i przedstawicielstwa handlowe firmy znajdują się na całym świecie, od Kalifornii po Tajwan, a obroty CYBERGUN przekroczyły kwotę 50 milionów EUR. Co ciekawe, szefem marketingu jest niejaki Mark Skrocki, człowiek o zdecydowanie swojsko brzmiącym nazwisku. Ostatnio firma zaczęła inwestować na rynku gier video oraz... stała się właścicielem marki Swiss Arms (co skokowo podniesie obroty grupy o kolejne 30 milionów EUR). Czy te zakupy oznaczają chęć mocniejszego wejścia na rynek broni bardziej prawdziwej, choćby tylko wiatrówek? Zobaczymy. Na razie warto odnotować, że kilka wzorów airsoftowych replik jest już dostępnych jako wiatrówki na metalowy, kulisty śrut BB – tak jak nasz testowy Mini Uzi.

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 6/2012

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter