Czołgi specjalne we Włoszech

Czołgi specjalne we Włoszech

Zbigniew Lalak

 

Włoski teatr działań wojennych powszechnie uważany jest za drugorzędny. Specyfika działań militarnych wymuszona warunkami geograficznymi oraz działania we Francji tylko ugruntowały ten pogląd. Wydaje się, że jest on słuszny, chociażby porównując działania broi pancernej. Według raportów jednostki amerykańskie straciły na froncie włoskim w 1943 roku zaledwie 55 czołgów, w 1944 roku już 471, a w 1945 roku kolejnych 157. Łączne straty wyniosły zatem 685 maszyn (co ciekawe, straty jednostek kanadyjskich był wyższe niż amerykańskich, wyniosły bowiem aż 719 wozów), podczas gdy w trakcie walk prowadzonych w 1944 roku na terenie Francji straty bezpowrotne wyniosły 2579 wozów. Podobne wartości otrzymujemy, gdy porównamy straty Brytyjczyków. W 1943 roku stracili oni 128 czołgów, w 1944 roku – 652 – i w 1945 roku 115, co oznaczało, że walki we Włoszech kosztowały ich utratę 895 czołgów, a w trakcie walk we Francji w 1944 roku łączne straty wyniosły 1103 wozów.

Użycie broni pancernej we Włoszech zasługuje jednak na uwagę, głównie ze względu na specyficzny teren, w którym przyszło działać załogom wozów bojowych. Ta specyfika sprawiła (20% strat powstało z przyczyn nieustalonych, aż 25% strat spowodowanych było uszkodzeniami technicznymi wynikającymi z użycia bieżącego, a pozostałe 55% na skutek ognia przeciwpancernego i artyleryjskiego), że w działaniach szczególną rolę mogły odegrać czołgi specjalne, czyli czołgi mostowe, pływające, opancerzone pojazdy wsparcia, pancerne wozy ewakuacyjne czy czołgi z miotaczami ognia. Tak się jednak nie stało. Warto jednak poznać kilka konstrukcji czołgów specjalnych, które były wykorzystywane w Italii, w tym także w polskiej 2. Brygadzie Pancernej.

Czołgi mostowe

Powszechnie uważa się, że prace nad czołgami specjalnymi rozpoczęto w okresie II wojny światowej. Jest to nie do końca prawdziwy pogląd. Już w 1918 roku w Kwaterze Głównej Korpusu Czołgów zwrócono uwagę, że konieczne jest dysponowanie specjalnymi urządzeniami umożliwiającymi pokonywanie szerokich transzei przez piechotę. Jak wiadomo, czołgi uznawane były za broń bezpośredniego wsparcia piechoty i o ile zniszczenie zasieków nie stanowiło większego problemu dla załogi czołgów – podobnie jak przejazd przez okop – o tyle dla posuwających się za maszynami piechurów nadal były one niebezpieczne. Problem się komplikował, według części meldunków bowiem okopy nieobsadzone przez Niemców miały być „wypełniane” przez nich zwojami zasieków, co oczywiście uniemożliwiało ich obsadzenie, ale także przejście i kontynuowanie natarcia.

Postanowiono zastosować bardzo proste rozwiązanie. Z tyłu czołgu w specjalnych uchwytach osadzano lekki stalowy most, który utrzymywany był przez stalową linę; gdy wóz pokonał okop, jeden z załogantów odczepiał linę, a przęsło spadało na ziemię i tworzyło przejście. Wykonano kilka prototypowych egzemplarzy, które poddano próbom. Wypadły one pomyślnie, most był łatwy w obsłudze. Nie zdecydowano się jednak na wyposażenie w takie zestawy większej liczby maszyn. Jak się wydaje, głównym powodem była ograniczona długość transportowanego przęsła, która nie pozwalała na używanie go do wszystkich okopów.

Drugim rozwiązaniem – już znacznie bardziej zaawansowanym technicznie – był most przeznaczony dla czołgów średnich i lekkich. W przypadku gdy w natarciu miały brać udział czołgi lekkie czy średnie (Whippet), mogły one zostać zatrzymane przez szeroki rów przeciwpancerny (ok. 5-metrowy) i aby go pokonać, załoga musiała opuścić maszynę i go zasypać. Aby zapobiec takim przypadkom, zaprojektowany został specjalny most. Składał się on z dwóch stalowych dźwigarów, pomiędzy którymi rozmieszczono drewniane deski (służyły one głównie do tego, aby dźwigary znajdowały się w odpowiedniej odległości od siebie oraz powodowało to znaczne oszczędności na masie przęsła). Most miał długość 6,1 m, montowano go z przodu czołgu. Utrzymywany był przez łańcuchy ora lina stalową, która mogła być zwalniana przez załoganta znajdującego się wewnątrz wozu. Po zwolnieniu przęsło opadało na rów, czołg średni wjeżdżał na dźwigary i mógł bez większych przeszkód pokonać rów. Przejazd wymagał jednak od kierowcy dużej precyzji w manewrowaniu, wjazd na deski mógł się bowiem zakończyć zniszczeniem przęsła. Zostało zbudowanych kilka prototypowych przęseł, które zamontowano na czołgach, nie doczekały się one jednak użycia bojowego, Niemcy zaczęli bowiem budować znacznie szersze rowy. Pomysł wykorzystania czołgów RE nie został jednak zarzucony.

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia nr specjalny 3/2018

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter