Czołgi T-28 w walce

Czołgi T-28 w walce

Krzysztof Cieślak

Pierwsze seryjne egzemplarze T-28 zostały przekazane do 2. samo- dzielnego pułku czołgów w Leningradzkim Okręgu Wojskowym. Ulokowanie czołgów w niewielkiej odległości od producenta było koniecznością, bowiem pojazdy te wymagały systematycznego usuwania usterek „wieku dziecięcego” i modyfikacji konstrukcji.

Do pułku dowodzonego przez A. I. Lizjukowa trafiło początkowo 10 wozów seryjnych. Wcześniej jednostka ta, utworzona w 1929 r., była wyposażona w czołgi lekkie MS-1. W miarę kontynuowania produkcji kolejne egzemplarze trafiały do 1., 3. i 4. samodzielnych pułków czołgów. Teoretycznie w każdym z nich znajdowały się trzy bataliony po 30 czołgów, z których tylko część stanowiły T-28.

Na bazie wspomnianych czterech pułków 12 grudnia 1935 r. rozpoczęto formowanie samodzielnych brygad czołgów ciężkich. W skład takiej jednostki wchodziły oprócz dowództwa między innymi trzy bataliony czołgów, batalion szkolny i batalion zabezpieczenia bojowego. Według etatu w brygadzie znajdowało się 1400 ludzi oraz 91 czołgów (54 T-28, 16 BT, 18 T-26 i 3 OT). Jak widać, ilość ciężkiego sprzętu praktycznie nie została zmieniona. Jednostki te zostały przydzielone do kilku najważniejszych okręgów wojskowych. 1. Brygada trafiła do Smoleńska w Białoruskim Okręgu Wojskowym, 4. Brygada została rozlokowana w Kijowie w Kijowskim Okręgu Wojskowym, 5. Brygada w Charkowie w Charkowskim Okręgu Wojskowym, a 6. Brygada im. S. M. Kirowa znalazła się w Słucku w Leningradzkim Okręgu Wojskowym. Początkowo 5. Brygada była tylko częściowo wyposażona w T-28, a resztę sprzętu stanowiły czołgi ciężkie T-35. Ta brygada pod koniec 1938 r., niemal całkowicie wyposażona w T-35, została przemianowana na 14. Brygadę Czołgów. Brygady wyposażone w T-28 musiały być dla Armii Czerwonej bardzo ważne, bowiem rozkazem z 21 maja 1936 r. zostały zaliczone do jednostek odwodowych Naczelnego Dowództwa. Miały w zależności od potrzeb wspierać dywizje piechoty lub dywizje pancerne podczas przełamywania obrony przeciwnika.

Ponieważ czołgi T-28 były pojazdami całkowicie odmiennymi od wcześniej używanych czołgów lekkich i to zarówno od strony technicznej, jak i eksploatacyjnej, konieczne było zorganizowanie specjalnego szkolenia ich załóg. Personel dla tych czołgów był szkolony w 2. Zapasowej Brygadzie Czołgów Leningradzkiego Okręgu Wojskowego, w Orłowskiej Szkole Wojsk Pancernych oraz na Leningradzkich Kursach Dokształcania Kadr Dowódczych Wojsk Pancernych. Chociaż załoga T-28 przedstawiana jest we wszystkich opracowaniach jako sześcioosobowa, to w rzeczywistości dla każdego czołgu szkolono aż ośmiu czołgistów o różnych specjalnościach. Dowódcą czołgu musiał być młodszy oficer, najczęściej w stopniu lejtnanta (porucznika). Zakres jego obowiązków był trochę nietypowy, bowiem oprócz obserwacji przez peryskop otoczenia czołgu i pola walki musiał on prowadzić ogień z karabinu maszynowego DT umieszczonego w głównej wieży oraz ładować armatę, w czym wspierał go radiotelegrafista. Dodatkowe obowiązki wynikały z tego, że zajmował miejsce po prawej stronie armaty i jako jedyny miał dostęp do karabinu DT. Nie trzeba chyba dodawać, że odciągały go one od dowodzenia pojazdem. Rolę kierowcy spełniał młodszy technik czołgowy (technik wojskowy 2. stopnia), który oprócz kierowania pojazdem odpowiadał za jego stan techniczny. Podczas walki był odpowiedzialny za pracę kierowców-mechaników i obsługę silnika. Drugi kierowca w stopniu starszyny (w tym czasie był to odpowiednik starszego sierżanta) znajdował się w wieży nr 2. Oprócz obsługi karabinu maszynowego miał też obserwować pracę silnika. Za główną wieżę był odpowiedzialny młodszy dowódca plutonu, który ze stanowiska po lewej stronie armaty wybierał poprzez celownik obiekty do ostrzelania, naprowadzał wieżę i oddawał strzał. Był też odpowiedzialny za stan uzbrojenia czołgu. Podczas walki odpowiadał także za przygotowanie obsługi karabinów maszynowych. Strzelec z wieży nr 3 oprócz prowadzenia ognia z karabinu maszynowego miał obserwować pracę układu jezdnego. Radiotelegrafista oprócz obsługi radiostacji miał prowadzić ogień z karabinu maszynowego w niszy wieży i pomagać ładować działo. Kolejny mechanik-kierowca w stopniu młodszego dowódcy plutonu znajdował się wewnątrz przedziału bojowego, skąd miał kontrolować prawidłowość smarowania i stopień zużycia transmisji i układu jezdnego przed i po walce. Natomiast motorzysta (młodszy mechanik) miał kontrolować pracę silnika. Jak wynika z tego zestawienia, etat ze stycznia 1936 r. przewidywał w składzie załogi co najmniej jednego młodszego oficera i kilku starszych podoficerów przy dublowaniu wielu funkcji. Później załogę zredukowano do rozsądnych rozmiarów.

Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 1/2018

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter