Czołgi z miotaczami ognia w Armii Czerwonej 1931–1945
Krzysztof Cieślak
Próby wykorzystania urządzeń miotających ogień podejmowano już w starożytności. Jednak rozmiary i skomplikowana konstrukcja zbudowanych do tego celu urządzeń mocno ograniczały możliwość ich zastosowania. Do tego typu broni powrócono w latach Wielkiej Wojny, kiedy postęp technologiczny pozwolił na budowę lekkich, a więc i przenośnych urządzeń o łatwej obsłudze. Powstały także urządzenia większe, transportowane na pojazdach lub stacjonarne. Kiedy pojawiły się pierwsze czołgi w armii niemieckiej miotacze ognia, mimo ich niewielkiego zasięgu, uznano za broń nadającą się do walki z nimi. Jednocześnie planowano zainstalowanie miotaczy w pierwszych niemieckich czołgach A7V, zamiaru tego jednak nie zrealizowano. Natomiast w 1918 roku udało się zbudować w USA pojazd noszący nazwę Steam Tank, Tracklayer. Przypominał on brytyjskie czołgi ciężkie i był uzbrojony w miotacz wykorzystujący ciśnienie pary. Armia rosyjska dość wcześnie rozpatrywała możliwość zainstalowania miotaczy ognia w samochodach pancernych i pociągach pancernych. Sytuacja na froncie uniemożliwiła realizację tych zamiarów. Wiadomo jednak, że od 1916 roku planowano wykorzystanie miotaczy w charakterze broni przeciwpancernej.
Do tematu powrócono w momencie, kiedy w Związku Sowieckim uruchomiono masową produkcję czołgów. Ponieważ przewidywano, że w przyszłej wojnie masowo będzie stosowana broń chemiczna różnorakiego rodzaju, rozpoczęto przygotowania do jej produkcji. Zakładano, że czołgi określane jako chemiczne będą służyły głównie do atakowania środkami chemicznymi i stawiania zasłon dymnych w ramach wsparcia działań normalnych czołgów. Miały być też wykorzystywane do usuwania skutków skażenia terenu. Wsparcie miotaczami ognia własnych czołgów w trakcie zwalczania piechoty przeciwnika lub podczas przełamywania umocnień początkowo traktowano jako zadanie drugoplanowe. Wyposażenie do stawiania zasłon lub do wyrzucania cieczy zapalającej miało być montowane w czołgach liniowych, co mocno ograniczało możliwości tego wyposażenia.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia nr specjalny 3/2019