Czy 17 września coś zmienił?

Karol Rudy
W dniu 15 września 1939 roku nad San koło Jarosławia przybył Adolf Hitler, dyktator Rzeszy Niemieckiej, której armie, zgodnie z jego rozkazem, od przeszło dwóch tygodni prowadziły inwazję na Polskę. W świetle fleszy aparatów fotograficznych i w oku kamer propagandowych kronik, bezpośrednio koło wodza, jego świty i sztabowców Oberkommando der Wehrmacht i 14. Armii, w stronę przeprawy pontonowej na Sanie przechodziły kolejne pododdziały niemieckie. Hitler odwzajemniał pozdrowienia swych maszerujących ku rzece żołnierzy, gratulował dowództwu 14. Armii efektów, ale jego cel przybycia do Jarosławia był zupełnie inny. Obecność nad Sanem miała charakter demonstracji. Niemiecki przywódca, zniecierpliwiony brakiem wejścia ZSRR do działań przeciwko Polsce, podjął szereg kroków dyplomatycznych i politycznych, aby wymóc na Stalinie zbrojne wywiązanie się z umowy o podziale Rzeczypospolitej. Przy czym wedle tajnych protokołów podpisanych w sierpniu 1939 roku w Moskwie, udział Armii Czerwonej w wojnie nie został tam bynajmniej uzgodniony de iure, natomiast wynikał z tych umów de facto. Tymczasem minęły dwa tygodnie wojny, zaś Stalin, zaskoczony szybkością postępów niemieckich i skalą porażek Wojska Polskiego, wciąż nie atakował. Bierność Rosjan stanowiła z kolei zaskoczenie dla Hitlera.
Dlatego 15 września w Jarosławiu demonstracyjnie przyjął przedstawicieli kościoła greckokatolickiego, kojarzonego z mniejszością ukraińską, a nawet kazał rozpuścić informację, iż rozważa złożenie propozycji Wincentemu Witosowi powierzenia funkcji premiera nowej, okrojonej terytorialnie Polski (Witos przebywał wówczas koło Jarosławia, w majątku w Cieszacinie). Jednocześnie nakazał dowództwu Abwehry intensyfikację działań wywrotowych i dywersyjnych w Galicji (Małopolsce Wschodniej), realizowanych siłami bojówek Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Działania te, zapoczątkowane na mniejszą skalę już od nocy 11 z 12 września, prowadzone miały być pod hasłem budowy niezależnego państwa ukraińskiego. Wszystko to stanowiło jednakże tylko grę pozorów, formę nacisku celem wywołania interwencji radzieckiej. Hitler okazywał zniecierpliwienie. Zwłaszcza, gdy 10 września z Moskwy otrzymano informację, że Rosjanie potrzebują więcej czasu i mobilizacja ich wojsk, zapoczątkowana 6 września, zajmie jeszcze całe tygodnie. Tyle niemiecki dyktator czekać nie chciał. Nawet gdy 14 września otrzymano nowe dane, o rychłej już interwencji Armii Czerwonej, sądzono, iż Stalin wciąż gra na czas. Kulminacją niemieckich nacisków było więc wysłanie wieczorem 15 września przez ministra spraw zagranicznych, von Ribbentropa, noty do Moskwy, w której znalazły się m.in. następujące zapisy:
Proces niszczenia armii polskiej, jak wynika z dostarczonych informacji o położeniu militarnym z 14 września, szybko zbliża się ku końcowi. Liczymy na zajęcie Warszawy w najbliższych dniach.
Uważamy, że niezależnie od niezbędnych operacji militarnych o charakterze ściśle wojskowym wiążą nas uzgodnione w Moskwie rozgraniczenia wzajemnych sfer interesów, co rządowi sowieckiemu już oświadczaliśmy i co będzie obowiązywać oczywiście również w przyszłości.
Z przekazanych Panu [Ribbentrop przekazywał treść noty najpierw niemieckiemu ambasadorowi, von Schulenburgowi] 14 września przez Mołotowa informacji wnosimy, że rząd sowiecki podejmie interwencję wojskową i jest obecnie gotów przystąpić do działań. Cieszymy się z tego. Rząd sowiecki uwalnia nas tym samym od konieczności niszczenia resztek armii polskiej i kontynuowania pościgu aż do granicy rosyjskiej. Ponadto zostaną rozstrzygnięte w ten sposób problemy, których rozwiązanie wobec braku akcji rosyjskiej zostało zawieszone, wskutek czego na terenach położonych na wschód od niemieckiej strefy wpływów powstała próżnia polityczna. Na tych terenach nie mieliśmy zamiaru podejmować – poza przewidzianymi przedsięwzięciami operacyjnymi – żadnych politycznych czy administracyjnych zadań; gdyby nie nastąpiło wtargnięcie wojska sowieckiego, zaistniałaby tam możliwość utworzenia nowych państw.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia nr specjalny 1/2021