Defilada na Placu Czerwonym – rzut lądowy

 


Tomasz Szulc


 

 

 

Defilada na Placu Czerwonym

 

– rzut lądowy

 

 


Defilady wojskowe na Placu Czerwonym należały do „nowej obrzędowości” Rosji  Radzieckiej i ZSRR, odbywały się w rocznicę wybuchu Rewolucji Październikowej (7 listopada) oraz 1 lub 9 maja. W  Rosji nie było defilad, aż do 1995 r., ale wtedy zorganizowano ją poza centrum – na szerokim Prospekcie Kutuzowa, a o  Placu Czerwonym mówiono, że już nigdy nie będzie miejscem prezentacji wozów bojowych. Po pierwsze –  zabudowano jedną z dwóch ulic, prowadzących nań z Placu Maneżowego, a pod drugie dlatego, że na tym ostatnim  placu zbudowano wielkie podziemne centrum handlowe, któremu miałaby zagrażać kawalkada ciężkiego sprzętu.  Przez kilka lat organizowano na placu tylko parady pododdziałów pieszych, aż wreszcie wola  przywrócenia Rosji mocarstwowej pozycji przesądziła o powrocie w 2008 r. defilad sprzętu na ten sławny,   największy w Europie, plac.

 


Tegoroczna defilada miała wyjątkowy charakter, gdyż po raz pierwszy od 1945 r. uczestniczyli  w niej nie tylko żołnierze Armii Radzieckiej. Do udziału zaproszono formacje z byłych republik związkowych, poza Gruzją, Litwą, Łotwą i Estonią, ale najważniejszy był udział sojuszników z lat II wojny światowej – Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i Polski. Po raz pierwszy w historii na Placu Czerwonym defilowali żołnierze NATO – sojuszu militarnego, który Rosjanie nadal traktują jak potencjalnego przeciwnika. Był też i inny, zaskakujący akcent – na koniec defilady połączone orkiestry wojskowe (także francuska i amerykańska) odegrały „Odę do radości” – hymn Zjednoczonej Europy. Sprzęt ciężki, pokazany w tym roku nie zaskoczył, choć było wśród niego kilka typów, nie uczestniczących dotąd w defiladach. Chronologicznie pierwszą nowością były opancerzone wozy patrolowo-eskortowe BPM-97, czyli Kamaz-43269 Dozor. To relatywnie proste pojazdy, niewiele różniące się – nawet zewnętrznie –  od BTR-ów-40 sprzed prawie 60 lat. Pod każdym względem, poza ceną, ustępują nie tylko podobnym wozom zachodnim, ale i starym radzieckim BTR-80. Do ich budowy wykorzystano układ jezdny i napędowy ciężarówki Kamaz-4326. Maksymalna masa wynosi 12 ton – zdecydowanie zbyt wiele dla dwuosiowego pojazdu. Początkowo zainteresował się BPM Minatom, czyli ministerstwo energetyki jądrowej, utrzymujące własne siły bezpieczeństwa i ochrony. Później pojazdy, nazywane Wystrieł, kupiły Wojska Ochrony Pogranicza. Co ciekawe, na bazie ciężarowych Kamaz-ów zostały niedawno skonstruowane także: trzyosiowy transporter, lekki kołowy bojowy wóz piechoty i transporter o zwiększonej pływalności (równie brzydkie i niezgrabne, jak Dozor). Podczas defilady poinformowano, że z BPM-97 mogą startować samoloty bezzałogowe, a wszystkie pojazdy miały anteny aparatury zakłócającej działanie radiozapalników min. Następną nowinką były samobieżne wyrzutnie rakiet zapalających TOS-1A Buratino na nośniku T-72A. Nie jest to konstrukcja nowa – prace nad nią rozpoczęto jeszcze w 1976 r., a prototypy testowano w czasie wojny afgańskiej, czyli ponad 20 lat temu! Wyrzutnia wystrzeliwuje niekierowane 220 mm pociski z głowicami termobarycznymi na odległość do 6 km. Normą są salwy złożone z dwóch pocisków. Kolejna premiera na defiladzie, a także w uzbrojeniu Armii Rosyjskiej, to hybrydowe zestawy przeciwlotnicze obrony bezpośredniej 96K6 Pancyr. Pierwszych 10 zestawów przekazano Siłom Zbrojnym Federacji Rosyjskiej w fabryce w Tule w marcu br. Również i ta konstrukcja nie jest nowa, bo prace nad nią zaczęto jeszcze w ZSRR, a prototyp zademonstrowano w 1995 r. Od tego czasu, poza ogólną konfiguracją, zmieniono niemal wszystko – zamiast dwóch 30 mm armat automatycznych 2A72 zastosowano dwie dwulufowe 2A38 tego samego kalibru, pociski kierowane 57E6 mają nowy pierwszy stopień i zasięg zwiększony z 12 do 20  km. Wprowadzono nowy radar obserwacji okrężnej, nową aparaturę śledzenia i naprowadzania oraz nowy blok optroniczny. W niektórych trybach strzelania mogą być równocześnie zwalczane nie dwa, a cztery cele. Nawet nośnik się zmienił – zamiast Urala-5323 zastosowano Kamaza-6560. Co ciekawe, Pancyry nie mają być uzbrojeniem Obrony Przeciwlotniczej Wojsk Lądowych, a jednostek Sił Powietrznych i ochraniać pozycje stacji radiolokacyjnych, dywizjonów rakietowych i lotniska. Pierwsze trafiły do 606. gwardyjskiego rakietowego pułku przeciwlotniczego z Elektrostali, tego samego, który jako pierwszy otrzymał zestaw S-400 (patrz NTW 4/2010). Ten ostatni był zresztą również demonstrowany, wyrzutnie 5P85T2 wystąpiły w nowym kamuflażu, który nanoszono już na zgrupowaniu sprzętu przed defiladą. Mimo buńczucznych zapowiedzi, nowe zestawy (dywizjony S-400) trafiają do jednostek liniowych w bardzo powolnym tempie. Zamiast przewidzianych do końca 2009 r. ośmiu, przekazano tylko dwa i nie  wiadomo, gdzie ten drugi został rozmieszczony (raz podawano oficjalnie, że w rejonie Sankt Petersburga, kiedy indziej, że koło Władywostoku, a ostatnio, że w pierścieniu obrony Moskwy).


 

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 6/2010

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter