De Grasse
Tomasz Grotnik
De Grasse
Ostatni „parowiec” Marine Nationale
W czerwcu gościliśmy w Gdyni francuską fregatę De Grasse. Dla wielu ten trzydziestopięcioletni okręt nie stanowił żadnej atrakcji. My jednak uważamy inaczej. Ostatnia jednostka typu Tourville, o niespotykanej obecnie smukłej i eleganckiej linii, cumowała w Polsce po raz pierwszy i, sądząc po planach modernizacji Marine Nationale, pewnie do nas nie wróci. Ciekawostką jest też fakt, że – pomijając okręty atomowe – jest to już jedyny okręt francuskiej marynarki wojennej napędzany siłownią turboparową.
Aby lepiej poznać historię powstania serii fregat typu Tourville trzeba się cofnąć do lat 60. XX w. To wówczas francuska marynarka wojenna zaczęła pozyskiwać środki nowej generacji przeznaczone do poszukiwania i walki z okrętami podwodnymi. Miało to bezpośredni związek ze wzmożonym rozwojem napędu atomowego, dającego jednostkom podwodnym dużą przewagę nad prześladowcami na powierzchni. Prace nad systemami dla nawodnych okrętów ZOP skupiły się głównie na urządzeniach poszukujących dalekiego zasięgu i zmiennej głębokości działania oraz dalekosiężnym uzbrojeniu. Ich użycie miało zniwelować wzrost prędkości i możliwości zanurzania się jednostek z siłowniami jądrowymi. Podobne akcje – z tych samych powodów – podjęły też inne ważne floty zarówno świata zachodniego, jak i ZSRR.
Na przełomie lat 50. i 60. zasadniczymi eskortowcami Marine Nationale było 17 niszczycieli (escorteurs d’escadre) niemal tożsamych typów – T 47 (12 jedn. w sł. 1954-1957) i T 53 (5 jedn. w sł. 1957-1958). Te okręty, wywodzące się w prostej linii z konstrukcji tuż przedwojennych i wojennych, w dobie dynamicznego rozwoju kierowanego uzbrojenia rakietowego (różnego przeznaczenia), już w chwili wejścia do służby stały się przestarzałymi. Problem został szybko dostrzeżony i nic dziwnego, że w krótkim czasie zaczęto poddawać część z nich „rakietyzacji”. Nieco inaczej potoczyły się losy ostatniego z tej linii – La Galissonniere (D 638). Jednostka jeszcze na etapie poprzedzającym budowę została wytypowana do roli doświadczalnej nowych systemów ZOP (ale nie tylko). Zmodyfikowany projekt, według którego ją ukończono w połowie 1962 r., otrzymał symbol T 56.
La Galissonniere stanowił ważne ogniwo rozwoju francuskich sił ZOP. Sprawdzono na nim w działaniu szereg urządzeń, systemów i rozwiązań konstrukcyjnych, które stały się standardowymi dla kolejnych projektów jednostek o tym przeznaczeniu. Przede wszystkim zainstalowano kompleks hydrolokacyjny z nowymi stacjami średniej częstotliwości – kadłubową DUBV 23 (premierowo z anteną w gruszce dziobowej) i holowaną DUBV 43A. Ponadto niszczyciel jako pierwszy w ogóle uzbrojono w rakietotorpedy Latécoere Laté 232 MALAFON (MArine LAtécoere contre le FONd, ładunek bojowy – torpeda L4 kal. 533 mm), 2 armaty uniwersalne Mle 53 kal. 100 mm L/55 (planowano 3; jedną pominięto w celu posadowienia MALAFON-a), śmigłowiec Aérospatiale SA-313 Alouette II obsługiwany w hangarze i towarzyszący mu system amerykański TACAN (TACtical Air Navigation) oraz już sprawdzony czterolufowy moździerz automatyczny dla bomb głębinowych kal. 305 mm.
Samotny „Mordownik”
W 1962 r. rozpoczęto prace nad specjalizowanym okrętem ZOP nowej generacji, co wiązało się z przewidywaną na początek lat 70. koniecznością wycofania przestarzałych niszczycieli wspomnianych wcześniej typów, oczywiście z pominięciem tych, które zmodernizowano oraz przezbrojono w systemy rakietowe. Po niespełna roku zdefiniowano pierwsze kierunki działania. Oceniono koncepcje fregaty rakietowej (frégate lance-engins), stanowiącej II generację typu Suffren, wielozadaniowego eskortowca podstawowego (escorteur principal polyvalent), eskortowca podstawowego (escorteur principal non polyvalent) oraz eskortowca bliskiego zasięgu (escorteur pour courtes distances). Wkrótce zrezygnowano z dużych fregat, zostając przy wszechstronnie uzbrojonym eskortowcu wielozadaniowym, eskortowcu ZOP oraz – najmniejszej – korwecie z 2 armatami kal. 100 mm, wyrzutniami torped i rakietowych bomb głębinowych. W poszukiwaniach przyszłego okrętu ZOP Biuro Techniczne Konstrukcji Morskich (Service Technique des Constructions et Armes Navales, STCAN) skupiło się na dwóch ostatnich projektach. W lutym 1964 w ramach planu długoterminowego zaaprobowano rozpoczęcie budowy prototypowej korwety w roku następnym.
Projekt wstępny przedstawiał jednostkę o wyporności standardowej 2600 t, uzbrojoną w 1-2 armaty kal. 100 mm, rakietotorpedy MALAFON oraz moździerz dla bomb głębinowych kal. 305 mm – nie uwzględniono w nim torped ani artylerii małokalibrowej. Siłownię proponowano skonfigurować w układzie kombinowanym CODAG (COmbined Diesel And Gas) – dla prototypu, lub COGOG (COmbined Gas Or Gas) – dla okrętów seryjnych. Kolejnym wcieleniem była korweta wypierająca 2700 t z 2 armatami Mle 53, moździerzem automatycznym kal. 305 mm lub wyrzutnią Creusot-Loire Mle 54 (licencja Boforsa) dla rakietowych bomb głębinowych kal. 375 mm, 4 wyrzutniami stałymi (katapulty, przeładowywane z wnętrza okrętu) KU64A dla torped L5 kal. 533 mm, a także ograniczoną możliwością współpracy z lekkim śmigłowcem (bez hangaru). Zrewidowano podejście do zespołu napędowego. We Francji w zasadzie nie produkowano, faworyzowanych wówczas przez niektóre floty, turbin gazowych (zresztą do dziś są one importowane), dlatego zdecydowano o użyciu turbin parowych lub ich konfiguracji z silnikami wysokoprężnymi w celu uzyskania prędkości 25 w. i zasięgu 5000 Mm/18 w. Pięć takich eskortowców miało powstać w latach 1964-1970, jednak projekt ewoluował jeszcze do maja 1965 r. rosnąc do 3200 t. W przyjętym do realizacji wariancie C 65 (corvette modele 1965) rezygnowano z wyposażenia lotniczego jako zbyt kosztownego, przyjęto też inne, nietypowe u Francuzów, oszczędności i rozwiązania. Zastosowano pojedynczą linię wałów napędzaną zautomatyzowaną siłownią turboparową, podobnie jak czynili to Amerykanie. Jak się okazało, był to drugi po Balnym okręt bojowy z jedną śrubą należący do Marine Nationale w okresie powojennym, bowiem serii nie kontynuowano.
Już w trakcie budowy oceniono, że nowa konstrukcja nie spełni oczekiwań i ma nieusuwalne wady, jak np. brak śmigłowca pokładowego, ograniczoną prędkość i dzielność morską, mniejszą odporność na uszkodzenia siłowni jednowałowej, czy konieczność pływania zespołowego z powodu braku systemów plot. Samotną korwetę typu C 65, decyzją z listopada 1965 r., ochrzczono nazwą stosowaną już dwukrotnie – Aconit. Był to na tyle interesujący okręt, że na tym etapie zakończymy jego historię, do której powrócimy w nieodległej przyszłości, w jednym z kolejnych numerów MSiO.
Zarzucenie planu budowy większej liczby tych jednostek zastąpiono pracami nad ich powiększonym wariantem. Projekt „przerośniętego” Aconita, lepiej i uniwersalniej uzbrojonego oraz wyposażonego w śmigłowce, oznaczono C 67.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 9/2012