Drony przejmują inicjatywę w konfliktach zbrojnych
Gen. dyw. pil. dr Leszek Cwojdziński
Do rozwoju bezzałogowych systemów walki oraz inteligentnych środków bojowych przyczynił się niewątpliwie rozwój różnych technologii. Wykorzystując osiągnięcia optoelektroniki i mikroelektroniki, opierając się na nowych technologiach materiałowych opracowano systemy kamer dziennego i nocnego widzenia, oraz detektory innych źródeł promieniowania tworząc nowoczesne systemy rozpoznania i kierowania ogniem.
Procesory o dużej szybkości przetwarzania danych stały się bazą systemów dowodzenia i kierowania walką, a nowoczesne hybrydowe systemy pozycjonowania umożliwiły szybką lokalizację obiektów na polu walki. To właśnie połączenie właściwości urządzeń optoelektronicznych i układów scalonych zrewolucjonizowało technikę rozpoznawania obrazów, umożliwiło automatyczne wykrywanie, klasyfikowanie i identyfikowanie wykrytych obiektów w czasie rzeczywistym i przesyłanie informacji do stanowisk dowodzenia. Wprowadzanie do pamięci procesorów wzorcowych obrazów celów, map terenu oraz algorytmów obróbki obrazów skróciło czas reakcji na podjęcie decyzji o użyciu uzbrojenia, sprawiło, że broń ta coraz bardziej nabiera cech sztucznej inteligencji.
Użycie najnowszych bezzałogowych systemów powietrznych w globalnej kampanii antyterrorystycznej prowadzonej w ostatnich latach przez Amerykanów, jest śledzone z dużą uwagą i oceniane bardzo wysoko. Stany Zjednoczone, Izrael i RPA są dziś niekwestionowanymi liderami w tej nowatorskiej technologii, lecz kilka państw europejskich, a także Chiny próbuje dotrzymać im kroku.
Zdalnie sterowane bezzałogowe platformy powietrzne (Unmanned Aerial Vehicles – UAV) są tym typem uzbrojenia, które w najbardziej spektakularny sposób zyskuje ostatnio na znaczeniu, przekształcając przy tym oblicze konfliktów zbrojnych. Liderami w wykorzystywaniu dronów są oczywiście najbardziej inwestujący w robotyzację i informatyzację działań wojennych Amerykanie, którzy posiadają ich już całą gamę. Od Predatora i Reapera po najnowszego, nieuzbrojonego Global Hawka, którego zasięg (nawet 15 tys. kilometrów) i pułap (około 20 tys. metrów) sprawiają, że ma on zastąpić legendarny samolot rozpoznawczy U-2, używany od lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku do dziś. Amerykańskie wojsko i Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA), dysponują obecnie ponad 7 tysiącami dronów różnych klas, z coraz większym zaangażowaniem korzystają z nich we wszystkich swoich interwencjach militarnych, a to z kolei powoduje, że zainteresowanie tą stosunkowo nową technologią wojskową gwałtownie rośnie na całym świecie.
Obszerny raport na temat rynku bezzałogowców przygotowany przez amerykańską firmę konsultingową Teal Group przewiduje, że globalne wydatki na badania i rozwój oraz zakupy dronów zwiększą się dwukrotnie w ciągu niecałej dekady, z prawie 6 mld dolarów w 2011 r. do 11,9 mld dolarów w 2018 r.
Zalety dronów to przede wszystkim brak załogi, co pozwala na uniknięcie odpowiedzialności politycznej i zawsze bolesnych strat w ludziach, duże zdolności w zakresie obserwacji terenu, jak również szybko zwiększające się możliwości bojowe. Są przy tym stosunkowo tanią bronią – podczas gdy Predator czy Reaper kosztują w granicach 20-50 mln dolarów za jednostkę, najnowocześniejszy amerykański samolot myśliwski F-22 Raptor to już wydatek około 150 mln dolarów. Lecz być może najważniejsze jest to, że w ostatnich latach Amerykanie wielokrotnie zademonstrowali całemu światu jak skuteczną i śmiercionośną bronią stały się używane przez nich drony.
Naturalnie nie wszyscy są entuzjastami wykorzystywania bezzałogowych systemów powietrznych do celów bojowych. Często kwestionuje się legalność stosowania dronów w sytuacji, gdy ofiarami ich ataków padają również cywile, podlegający ochronie na mocy międzynarodowego prawa konfliktów zbrojnych. Wyrażane są obawy, że mogą się one przyczyniać do łatwiejszego wszczynania konfliktów, niosąc ze sobą pokusę bezpieczniejszej, pozbawionej ryzyka większych strat wojny. Mogą też powodować gwałtowne pogorszenie stosunków pomiędzy poszczególnymi państwami, nawet teoretycznie sojuszniczymi, co w ostatnim czasie widać m.in. w relacjach między Stanami Zjednoczonymi a Pakistanem.
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 4/2015