Długi cień pruskiej igły
MARCIN H. OCHMAN
Długi cień pruskiej igły
Środkowa tercja XIX wieku to okres burzliwego rozwoju broni strzeleckiej, w tym fundamentalnej zmiany dotychczasowego paradygmatu strzelectwa: przejścia z broni odprzodowej na odtylcową. Pionierami tej rewolucji byli Prusacy.
Drogę do skonstruowania użytecznej broni odtylcowej otworzyło uzyskanie w roku 1799 przez angielskiego chemika Edwarda Charlesa Howarda (1774–1816) piorunianu rtęci. Substancja ta, wrażliwa na bodźce mechaniczne i termiczne budziła początkowo nadzieję, że stanie się zamiennikiem prochu czarnego jako materiału miotającego. Tak się jednak nie stało ze względu na nadmierną wrażliwość na uderzenia, utrudniającą eksploatację i zbyt wielką siłę wybuchu, której ówczesna metalurgia nie dotrzymywała kroku. Już wkrótce szkocki pastor, wielebny Alexander Forsythe, znalazł jej znacznie
lepsze zastosowanie: te same cechy, które dyskwalifikowały piorunian jako ładunek miotający sprawiły, że doskonale sprawdzał się w roli materiału inicjującego.
Pomysłem który się sam narzucał, było zastosowanie go w zmodyfikowanym zamku skałkowym. Mechanicznie zamek kapiszonowy był bowiem jedynie rozwinięciem swego poprzednika i nie na tym polegała jego rewolucyjność. Istotą jej było zastąpienie zapłonu mechanicznego przez chemiczny, znacznie pewniejszy, równiejszy i skuteczniejszy. Dla wielu była to zmiana wystarczająco znacząca, by uzasadnić jej wprowadzenie – ale istniała też grupa konstruktorów, którzy dostrzegali znacznie dalsze perspektywy jakie otwierało użycie nowego typu zapłonu w broni palnej.
Skoro eksplozję powodowało lekkie uderzenie, a nawet nakłucie grudki takiej masy, to czemu nie zrobić tego od razu w komorze nabojowej? O ile sama idea była prosta i genialna, to jej realizacja – niezwykle trudna. Byli wszakże śmiałkowie, którzy postanowili wspiąć się na tę szklaną górę.
Dreyse
Jednym z nich był urodzony 20 listopada 1787 roku w mieście Sömmerda w Turyngii Nicolaus Dreyse, syn ślusarza, zdolny młodzieniec, który już w latach 20. XIX wieku opracował swoją pierwszą konstrukcję tego rodzaju. Pomysł zrodził się zapewne podczas nauki zawodu w Paryżu, którą odbywał pod okiem Jeana Samuela Pauly’ego, wynalazcy pierwszego naboju z zapłonem igłowym w roku 1816. Po powrocie do rodzinnej Sömmerdy początkowo odszedł od wyuczonego zawodu i wszedł w spółkę z Friedrichem Kronbieglem, fabrykantem... guzików. Firma prosperowała całkiem nieźle dzięki kapitałowi i koneksjom wspólnika – ale też innowacjom i zdolnościom technicznym Dreysego, który w tym czasie wymyślił na przykład prasę do formowania guzików na zimno. Jednak po czterech latach tej idylli Kronbiegel niespodziewanie zmarł i fabrykę guzików diabli wzięli. Dreysego uratował przed całkowitym krachem dawny współpracownik Kronbiegla, Carl Collenbusch, który przejął udziały zmarłego, żeniąc się z wdową. Collenbusch miał jednak inne zainteresowania od swego zmarłego wspólnika, dzięki czemu Dreyse mógł wrócić do swojej pasji i wyuczonego zawodu – firma Dreyse & Collenbusch Metallwarenfabrik zajęła się w 1827 roku produkcją opatentowanego przez Dreysego własnej konstrukcji ulepszonego kapiszonu. Za pieniądze zarobione na jego sprzedaży powstał prototyp pistoletu igłowego na naboje papierowe, nad którym Dreyse pracował w wolnych chwilach już od ośmiu lat. Wreszcie po latach wytężonych wysiłków i wielu nieudanych próbach powstała broń, która strzelała w miarę pewnie i w miarę bezpiecznie. Mimo, że ładowana była od przodu, odpalenie następowało za pomocą cienkiej stalowej igły wchodzącej od tyłu do komory nabojowej i nakłuwającej spłonkę umieszczoną między pociskiem a ładunkiem prochowym. Napinało się ją za pomocą dźwigni umieszczonej po prawej stronie lufy – tam, gdzie do tej pory znajdował się kurek zamka. Patent uzyskany w 1828 roku pozwolił Dreysemu uruchomić na początku następnej dekady produkcję, lecz rezultaty nadal nie były w pełni zadowalające: zbyt nowoczesna konstrukcja wymagająca kosztownej technologii sprawiła, że z powodu wysokiej ceny wyniki sprzedaży były słabe.
Poza tym w głowie świtały mu już zarysy kolejnego rewolucyjnego wynalazku, logicznej kontynuacji pierwszego. Po co przepychać papierowy nabój od przodu przez całą lufę, skoro dużo wygodniej byłoby wkładać go od razu do komory nabojowej? Wszak broń odtylcowa, z czego dziś mało kto zdaje sobie sprawę, nie była wcale w początkach XIX wieku jakąś nadzwyczajną fanaberią – jej egzemplarze powstawały już od co najmniej dwustu lat – i to nawet w postaci broni powtarzalnej, wielostrzałowej, jak pistolety powtarzalne Mortimera.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 9-10/2013