Duma Polskiej Marynarki Wojennej - okręt podwodny ORP Orzeł

Duma Polskiej Marynarki Wojennej - okręt podwodny ORP Orzeł

Grzegorz Nowak

           

Kiedy po 123 latach nieobecności na mapach Europy i świata w dniu 11 listopada 1918 roku Polska odzyskała wreszcie niepodległość, otrzymała także gwarancje dostępu do Morza Bałtyckiego, w związku z czym kwestia powstania Polskiej Marynarki Wojennej jawiła się jako rzecz oczywista. Naczelny Dowódca Wojsk Polskich Józef Piłsudzki podpisał w związku z tym specjalny dekret, na mocy którego już z dniem 28 listopada powołana została PMW.        Lakoniczny w swoim brzmieniu rozkaz Piłsudskiego dał „zielone światło” do tworzenia pierwszych struktur organizacyjnych Marynarki Wojennej II RP. W tych pierwszych dniach swoją działalność PMW zaczynała dysponując jedynie nielicznymi, starymi i wysłużonymi jednostkami pozyskanymi na przeróżne sposoby. Pojawiły się w ten sposób w składzie floty stare trałowce, kanonierki oraz poniemieckie torpedowce w liczbie 6 sztuk. Jednak tym, co najbardziej rozbudzało wyobraźnię najwyższych rangą oficerów polskiej floty w owych pierwszych latach jej istnienia były niszczyciele (zwane wówczas kontrtorpedowcami) oraz okręty podwodne. Wielu z wyższych oficerów PMW zdobywało swoje doświadczenie pełniąc służbę w carskiej flocie rosyjskiej, gdzie pancerniki, krążowniki, torpedowce i niszczyciele były jej trzonem. W powstającej ze zgliszcz wojennych Polsce nie było jednak przemysłu stoczniowego ani środków finansowych na realizację ambitnych planów rozbudowy polskiej floty, które jeden po drugim co jakiś czas opracowywano i usiłowano przeforsować.

Okręty podwodne, zwane potocznie w owych latach „łodziami podwodnymi”, w sposób szczególny zwracały uwagę jako jednostki stosunkowo niedrogie, za to mające wielkie możliwości czy to w zakresie atakowania bezpośrednio jednostek wroga, czy to jako podwodne stawiacze min. Działania tej niedocenianej jeszcze przed I wojną światową klasy okrętów wojennych w czasie trwania światowego konfliktu w latach 1914-1918, a także liczne sukcesy głównie niemieckich U-Bootów sprawiały, że zaczęto zwracać baczną uwagę na ten rodzaj okrętu wojennego w wielu krajach.

Nic dziwnego więc, że w zasadzie od początku istnienia tworzonej od podstaw marynarki wojennej planowano bądź budowę, bądź też zakup za granicą co najmniej kilku okrętów podwodnych dających możliwość stworzenia potencjalnie silnej flotylli jednostek bojowych tej klasy. Koncepcja użycia skry­tej broni na niewielkim Morzu Bałtyckim przeciwko żegludze potencjalnych przeciwników Pol­ski, niemieckiej na szlaku Niemcy - Prusy Wschodnie czy też żegludze Rosji Radziec­kiej, oddziaływała niesłychanie mocno na wyobraźnię niejednego wyższego oficera marynarki. Z takich właśnie powodów dość szybko ukształtowała się koncepcja posiadania przynajmniej trzech dużych okrętów podwodnych zdolnych do stawiania zagrody minowej, oraz sześciu klasycznych, średniej wielkości torpedowych okrętów podwodnych do działań ofensywnych.

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 5/2022

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter