Dwie twarze TK-3

Dwie twarze TK-3

Jędrzej Korbal

Będący ikoną II Rzeczpospolitej popularny czołg TKS zdominował w zasadzie myślenie o polskiej broni pancernej okresu międzywojnia. Znacznie rzadziej natomiast mówi się o jego protoplaście, czyli tankietce TK-3, która występowała w batalionach pancernych liczniej niż jej następca i stanowiła rzeczywisty przełom jeśli chodzi o wytwarzanie gąsienicowych pojazdów bojowych nad Wisłą.

Cechujące się dużą dynamiką prace nad polską, głęboką modyfikacją dwuosobowego czołgu Carden-Loyd były już wielokrotnie przedmiotem rozważań innych badaczy, dlatego ponowne przywoływanie historii prototypów TK-1 i TK-2 nie jest konieczne. Dość powiedzieć, że już wiosną 1931 roku dwa czołgi próbne wzięły udział w ćwiczebnym rajdzie wraz ze szwadronem kawalerii. Eksperymentalne pod wieloma względami badania miały zweryfikować możliwość współdziałania obu broni, zwłaszcza w trudnym terenie, tj. poza drogami. Choć treść sprawozdań sporządzonych z tych prób nie jest nam znana, to z pewnością badany materiał wywołał zamęt i wymusił rewizję dotychczasowych pojęć.

Mając świadomość, że pierwsze „żelazne” maszyny TK-3 pojawią się pod koniec lata 1931 roku, w czerwcu szef Sztabu Głównego (L.dz.1551/2/III/Og.Szt.Gł) zwołał specjalną komisję, mającą ustalić jaki sprzęt pancerny, znajdujący się w dyspozycji wojska lub mogący potencjalnie być obiektem zakupów, powinien trafić do jednostek kawalerii. Będący efektem pracy komisji obszerny referat skupiał się na dwóch kluczowych dziedzinach, na podstawie których dokonywano oceny sprzętu. Należały do nich ogólnie rozumiane zdolności taktyczne (ruchliwość i charakterystyki terenowe) oraz parametry techniczne (moc silnika, napęd, wytrzymałość układów i zużycie paliwa). Na tym etapie poważnym konkurentem czołgów były samochody pancerne, których podstawową rolę upatrywano właśnie w ramach jednostek kawalerii. Czołgi zaś, jako mniej mobilne stanowić miały wsparcie dla wielkich formacji piechoty. Pojawienie się z początkiem lat trzydziestych pojęcia czołgu szybkobieżnego wyraźnie zachwiało tym podziałem, a ustalone dotąd role obu typów sprzętu motorowego zaczęły się wyraźnie przenikać. Wzrost ruchliwości czołgów, różniących się coraz bardziej od wolnobieżnych maszyn znanych z pól bitewnych Wielkiej Wojny sprawił, że proponowano wręcz porzucenie tej nazwy na rzecz nowego, bardziej uniwersalnego terminu, jakim miał być lekki wóz bojowy. Stwierdzono również, że przyszły pojazd bojowy kawalerii charakteryzować się powinien kilkoma właściwościami.

Po pierwsze należało połączyć siłę ognia z możliwym błyskawicznym manewrem ogniowym. Przedmiotową zdolność wóz bojowy miał posiąść dzięki wyposażeniu w wieżyczkę obrotową, będącą najistotniejszym elementem całej konstrukcji. Jej brak, powodowany głównie ciężarem tego typu konstrukcji, mógł być tylko częściowo zastąpiony przez zwrotność gąsienicowego pojazdu. Wieżyczka obrotowa pozwala na celowanie bronią (powinna obracać się o 360o), w skrajnej sytuacji, czyli przy braku wieżyczki nakazywano celowanie całym pojazdem. Sprzęt pancerny zasadniczo miał umożliwiać użycie go w OPL czynnej. Powyższy wymóg automatycznie wykluczał czołg klasy TK-3 z dyskusji, choć jak można domniemywać sprawę braku wieży „ratowała” wysoka ruchliwość maszyn i wielokrotnie podkreślana zdolność do wykonania pełnego obrotu niemal w miejscu.

Pojazd bojowy kawalerii miał cechować się ruchliwością wyrażaną poprzez dużą szybkość na drogach i w terenie oraz zwrotnością i zdolnością pokonywania wszelkich przeszkód i nawet trudnego terenu o niedogodnej dla przemarszów nawierzchni. Tutaj koniecznie trzeba zaznaczyć, że wbrew obiegowej opinii kawaleria nie była formacją wszędobylską. Nawet w ramach regulaminów nakazywano w miarę możliwości trzymanie się dróg, a przemarsze terenowe minimalizowano, zdając sobie sprawę, że i tak będą one prowadzone w tempie marszu piechoty (jeździec w takiej sytuacji zazwyczaj prowadził konia, a nie jechał wierzchem).

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 3/2019

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter