Dynamic Mongoose 2017
![Dynamic Mongoose 2017](files/2017/MSiO/11-12/Mongoose%20-%20www.jpg)
Sławomir J. Lipecki
Podczas rejsu nawigacyjno-szkoleniowego na Północnym Atlantyku (u wybrzeży Islandii), od 19 czerwca do 11 lipca 2017 roku, fregata rakietowa ORP „Gen. T. Kościuszko” (FFG-273) uczestniczyła w międzynarodowych manewrach o kryptonimie Dynamic Mongoose 17. Celem ćwiczenia było doskonalenie umiejętności poszukiwania, wykrywania i zwalczania okrętów podwodnych, przy współpracy z jednostkami nawodnymi i statkami powietrznymi państw NATO.
W tegorocznych manewrach wzięło udział około 2000 marynarzy i żołnierzy, 5 okrętów podwodnych, 11 okrętów nawodnych oraz 8 samolotów rozpoznawczych i ZOP, reprezentujących siły Francji, Niemiec, Norwegii, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Polski, Kanady i Holandii. Polska fregata, dowodzona przez komandora porucznika Macieja Matuszewskiego, uczestniczyła w tym ćwiczeniu po raz trzeci.
Zagrożenie spod wody
Międzynarodowe manewry rozpoczęły się 26 czerwca. Przez pierwsze dwa dni polska fregata – wraz z innymi jednostkami NATO – ćwiczyła manewrowanie w szyku oraz prowadziła trening oficerów wachtowych, doskonalący podejście do tankowania w ruchu. Przeprowadzono również ćwiczenie z zakresu OTHT (amer. Over-The-Horizon Targeting), polegające na zwalczaniu celów znajdujących się poza zakresem obserwacji technicznej okrętu, przy współpracy ze śmigłowcem m.in. za pośrednictwem systemu NTDS (ang. Naval Tactical Data System) Link-11.
Zasadniczym zadaniem międzynarodowego zespołu był ZOP. W tym roku miało to szczególne znaczenie, gdyż zaledwie kilka dni wcześniej Finowie wykryli niezidentyfikowany okręt podwodny u swoich wybrzeży. Należąca do NATO Łotwa również informowała o obecności rosyjskiego okrętu podwodnego w pobliżu jej wód terytorialnych. W związku z tym, już drugiego dnia rozpoczęto manewry związane z zaznajomieniem się obserwatorów oraz obsady BCI (Bojowego Centrum Informacji) z jednostkami tej klasy. Wśród nich znalazły się nawet tak potężne okręty, jak amerykański USS Toledo (SSN-769). Ten wielozadaniowy, uderzeniowy okręt podwodny z napędem nuklearnym należy do zmodyfikowanego typu 688i (Los Angeles). Jednostki te są niezwykle ciche i uzbrojone – dosłownie – „po zęby”. Obok wyposażenia w dwanaście pionowych wyrzutni systemu VLS (amer. Vertical Launching System) dla rakiet manewrujących UGM-109 Tomahawk SLCM (amer. Submarine Launched Cruise Missile), jednostka dysponuje m.in. najnowszą wersją ciężkich torped akustycznych Mk‑48 ADCAP o zasięgu skutecznym (oficjalnie) około 40 km i prędkości przebiegu powyżej 55 węzłów.
W ćwiczeniach uczestniczyła szeroka gama okrętów podwodnych. Był amerykański i francuski uderzeniowy okręt podwodny z napędem nuklearnym (typów Los Angeles i Rubis), niemiecki typu 212A z napędem niezależnym od powietrza i norweski typu Ula z napędem klasycznym. Operowały one na sporym obszarze, na bardzo dużych głębokościach. Rejon operacyjny był podzielony na 6 tzw. podobszarów, na których jednostki nawodne ćwiczyły poszczególne elementy zadań z zakresu ZOP. Klasyczne okręty podwodne – w tym te z napędem niezależnym od powietrza – by zachować skrytość działania, operują ze stosunkowo niewielką prędkością operacyjną (ok. 3-5 węzłów – przyp. S.L.). Trzeba na nie niemal wejść, by zostać zaatakowanym.
Zupełnie inaczej ma się sprawa z uderzeniowymi okrętami podwodnymi z napędem nuklearnym. Amerykański USS Toledo (SSN-769) już na starcie miał olbrzymią przewagę, gdyż jest jednostką nie tylko cichą, ale również bardzo szybką (prędkość operacyjna wynosi około 15 węzłów). W razie kłopotów, może skorzystać ze swojej maksymalnej prędkości podwodnej (ponad 30 węzłów, przyp. S.L.) i oddalić się z niebezpiecznego regionu. Poza tym, jednostki tego typu mogą razić cele z bardzo dużej odległości, np. za pomocą rakiet manewrujących, korzystając przy tym z danych pozyskanych z zewnętrznych środków wsparcia. – mówi dowódca fregaty ORP Gen. T. Kościuszko, kmdr por. Maciej Matuszewski.
Po zakończeniu podstawowych ćwiczeń z zakresu ZOP, rozpoczęto zasadnicze, zaawansowane manewry związane z konwojowaniem jednostki (HVU). Ze względu na specyficzne warunki hydrologiczne, które o tej porze roku zwykle panują na północnym Atlantyku, ćwiczenia te okazały się bardzo trudne. Mimo to polscy marynarze po raz kolejny pokazali się z dobrej strony. Kilkakrotnie udało się wykryć i namierzyć okręty podwodne, pełniące rolę tzw. „agresora”. ORP Gen. T. Kościuszko zaraz po wykryciu „wrogiego” okrętu podwodnego został wydelegowany do grupy aktywnie zwalczającej podwodnego napastnika. Polską fregatę wyznaczono również do pełnienia roli okrętu dowodzenia ćwiczeniem, związanym z ochroną jednostki konwojowanej przed atakami spod wody.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 11-12/2017