Mistrzostwa Europy F-Class
Piotr Michałowski
Mistrzostwa Europy F-Class
W dniach 5-7 listopada 2010 rozegrano jedne z największych zawodów F-Class na świecie: Mistrzostwa Europy w Bisley w Anglii. Tegoroczna edycja zdaje się być szczególnie warta odnotowania, jako że po raz pierwszy wzięli w niej udział polscy strzelcy – i od razu zdobyli piąte miejsce w klasyfikacji zespołowej Ruthland.
Pomimo, iż F-Class to zdecydowanie najszybciej i najbardziej dynamicznie rozwijająca się formuła strzelań długodystansowych na świecie, a i w Polsce regularnie organizowane są zawody oparte na jej zasadach, warto wspomnieć kilka słów o przebiegu samych konkurencji, zwłaszcza, że specyfika polskich strzelnic powoduje, iż niektóre szczegóły regulaminu nie dają się całkowicie zastosować na rodzimym gruncie. National Shooting Centre w Bisley jest od roku 1890 centrum sportu strzeleckiego w Wielkiej Brytanii, a więc jednym z centralnych ośrodków strzeleckich w Europie i na świecie. Z czasem na terenie strzelnicy w Bisley pojawiła się stała infrastruktura: swoją siedzibę mają tu niemal wszystkie organizacje i kluby strzeleckie w Anglii, powstały rusznikarnie, sklepy z bronią i akcesoriami, jak również muzea, hotele, restauracje i puby. Ośrodek zapewnia odwiedzającym go strzelcom i ich rodzinom kompleksową obsługę, nie pozostawiając nic do życzenia nawet wymagającym gościom. Dla strzelców F-Class najciekawsza jest w Bisley Stickledown Range – strzelnica z 50 stanowiskami, pozwalająca na równoczesne współzawodnictwo 100 strzelców na dystansach od 800 do 1200 jardów. Specyfika terenu i szerokość osi powoduje, że Stickledown Range słynie z silnych, zmiennych wiatrów, które nawet doświadczonym strzelcom sprawić mogą wiele trudności. Właśnie Bisley stało się kolebką europejskiego F-Class – to tu, przed pięcioma laty, założono na kontynencie klub F-Class i tu rozegrano w 2009 roku pierwsze w Europie mistrzostwa świata w tej dyscyplinie. Tegoroczne ME ponownie udowodniły, że F-Class jest jedną z najszybciej rozwijających się dyscyplin strzeleckich. Na starcie staje coraz więcej zawodników, tym razem drużyny wystawiło już 12 krajów.
Przyjazd i trening
Choć zawody oficjalnie rozpocząć się miały dopiero w piątek, 5 listopada, polska drużyna – jak wiele innych – pojawiła się na strzelnicy już dzień wcześniej. Dla debiutujących w Bisley strzelców była to jedyna możliwość zapoznania się z warunkami na strzelnicy i sprawdzenia, jak nasza broń, na naboje balistycznie słabsze od używanych przez konkurentów, zachowuje się przy angielskim wietrze. Istotna była też możliwość przećwiczenia nieco odmiennego od znanego z Polski przebiegu konkurencji oraz dopracowanie taktyki drużyny. Nowym dla naszych zawodników był praktykowany w Bisley sposób strzelania w parach. W celu wyrównania szans i zapewnienia jak największej liczbie zawodników możliwości rywalizacji w zbliżonych warunkach, na wyposażonej w 50 tarczownic Stickledown Range równocześnie na starcie staje stu, podzielonych na przypadkowo losowane pary, zawodników. Każda dwójka strzela do jednej tarczy. Po tym, jak pierwszy w parze zawodnik oddaje strzał, tarcza zostaje opuszczona, do znajdującego się pod nią bunkra, tam oceniona przez sędziego, miejsce trafienia oraz ilość uzyskanych punktów zostają oznaczone dwoma dużymi, widocznymi nawet na 1000 jardów, kontrastowymi znacznikami, a następnie tarcza zostaje podniesiona. Cała operacja trwa zaledwie kilkanaście sekund! Po ponownym pojawieniu się celu, drugi zawodnik pary zapisuje w karcie kolegi trafienie, podaje mu ją słownie, a po uzyskaniu jego potwierdzenia ma 45 sekund na oddanie własnego strzału i cała procedura powtarza się od nowa. Taki system powoduje, że stuosobowa zmiana kończy 17-strzałową konkurencję (2 strzały próbne + 15 ocenianych) w zaledwie około godzinę (!) – przy czym w tym czasie tarcze są już ocenione, a zawodnicy znają swoje wyniki. Oczywiście wymaga to przygotowanych strzelnic z odpowiednią liczbą stanowisk oraz wieloosobowej, sprawnej i doświadczonej obsługi tarcz. W czwartkowy ranek na strzelnicy polską drużynę powitał Guido Amlinger, kolega z niemieckiego zespołu, który pomógł nam już wcześniej w rejestracji i przygotowaniach do zawodów oraz w uzyskaniu niezbędnego do poruszania się z bronią na terenie Wielkiej Brytanii, a wystawianego z dużym wyprzedzeniem przez angielską policję Visitors Firearm Permit. Na miejscu Guido zapoznał nas z ośrodkiem, wprowadził w szczegóły organizacyjne – ale przede wszystkim poświęcił czas przeznaczony na własny trening, aby przećwiczyć z nami opisany wcześniej specyficzny dla angielskiego F-Class przebieg konkurencji, za co jeszcze raz serdecznie mu dziękujemy. Tego dnia mieliśmy okazję strzelać na wszystkich trzech dystansach oraz trenować w parach z najlepszymi zawodnikami świata. Zdobyte na krajowych zawodach doświadczenia zdały się procentować, gdyż pomimo silnego (6 m/s w porywach) wiatru, wszyscy polscy zawodnicy już w 2-strzałowej serii próbnej znaleźli swoje nastawy i odpowiednie poprawki na wiatr. Nie bez znaczenia był tu trening, który dzięki przychylności Dyrekcji Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia polska drużyna F-Class mogła przeprowadzić na strzelnicy WITU na dystansach 800, 900 i 1000 jardów.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 1-2/2011