FIAT-Revelli Mod.914


ROBERT G. SEGEL


 

 

 

 

Kastet z organkami:

 

 

włoski cekaem FIAT-Revelli Mod.914

 

 

 

Badacze dziejów broni maszynowej I wojny światowej koncentrują się do znudzenia na Maximach i Hotchkissach, a tymczasem na peryferiach wojny funkcjonowało wiele konstrukcji nie mniej od nich interesujących. Ot, choćby taki FIAT-Revelli – cekaem z przełącznikiem rodzaju ognia i zasilany z magazynka...

 

Włosi, naród niezasłużenie (no, może z wyjątkiem ostatniej wojny...) nie darzeni specjalnie wojowniczą reputacją, mieli za to od zawsze pociąg do militarnych nowinek, toteż nie dziwi, że byli pionierami w wielu kategoriach mających związek z bronią palną. To oni pierwsi na świecie docenili karabin maszynowy Maxima, przyjmując go do uzbrojenia w roku 1887 po próbach w La Spezia. Przyjęcie w roku 1891 naboju z prochem bezdymnym (gdy znów jako pierwsi w świecie zeszli z kalibrem do „idealnego” – na papierze – rozmiaru 6,5 mm) pociągnęło jednak za sobą tak wielkie wydatki, że dopiero w 1901 roku zamówiono w Anglii kilkaset ulepszonych cekaemów New Pattern na nową amunicję. Te sprawdzały się znakomicie, ale wkrótce względy dumy narodowej – towaru na Półwyspie Apenińskim zawsze w wielkiej cenie i nie mniejszej podaży – sprawiły, że włoskie Ministerstwo Wojny postanowiło zastąpić je rodzimym karabinem maszynowym. No bo do czego to podobne, żeby rodzące się mocarstwo przemysłowe używało broni obcej produkcji?

 

Cekaem Perino
W roku 1901 pułkownik Giuseppe Perino, dyrektor arsenału artyleryjskiego w Rzymie, zbudował i opatentował karabin maszynowy, działający na zasadzie jednocześnego wykorzystania odrzutu i odprowadzania gazów, zaopatrzony w wiele rozwiązań całkiem zaawansowanych, jak na czasy w których powstał. Jednym z nich był mechanizm zasilania: naboje były dosyłane z mieszczącej 25 nabojów płaskiej taśmy sztywnej, podawanej na podstawę donośnika z lewej strony. Broń nie miała wyrzutnicy – nie była potrzebna, gdyż karabin Perino... nie wyrzucał łusek, tylko wkładał je z powrotem do taśmy! Skrzynka amunicyjna zamocowana do komory zamkowej mieściła pięć taśm – koło zębate w dnie skrzynki podawało je do broni pojedynczo, z dna skrzynki, a w miarę zużywania celowniczy dokładał kolejne na górę stosu.

Włoskie Ministerstwo Wojny było zachwycone do tego stopnia, że uznało ten epokowy wynalazek za tajemnicę państwową, której należy pilnie strzec. Skutki były jednak opłakane dla armii: po zbudowaniu zaledwie kilku egzemplarzy próbnych zaczęły się prace nad ulepszeniem Perino – ale już bez udziału konstruktora, bo sprawa była zbyt ważna i tajna, by mógł się nią zajmować byle podpułkownik!

Programem zajęli się generałowie, a że na tym szczeblu zajęć nie brakuje, zmieniali się często. Każdy z nich miał inne priorytety i pojęcie o tym co, jak i do jakiego stopnia trzeba ulepszyć. W końcu, po siedmiu latach prac, w próbie porównawczej okazało się, że karabin Perino nadal ustępuje Maximowi i prace ruszyły od nowa. W 1910 roku kolejny generał poprowadził prace nad następnym, stworzonym tym razem od zera modelem eksperymentalnym, znów tajnym i znów ustępującym Maximowi – za to przynajmniej odchudzonym z 27 do 17 kg. Perino był nadal tajnym projektem, nigdy nie został więc poddany otwartym próbom porównawczym, a wciąż nowi kierownicy projektu i ich zmieniające się priorytety spowodowały, że w końcu w ogóle nic z niego nie wyszło. Po dziesięciu latach prób i prac rozwojowych wojsko wciąż nie miała krajowego karabinu maszynowego, a sam Perino stał się konstrukcją przestarzałą – na dobrą sprawę jeszcze zanim tak naprawdę powstał.

Tymczasem Królewska Armia zniecierpliwiła się przeciągającymi się nad wszelką miarę pracami i przeforsowała zakup kolejnych Maximów – tym razem były to znacznie ulepszone Vickersy Mk I, znane we Włoszech jako Mitragliatrice Mod.911.

 

Niemuzykalne organki
W roku 1908 Perino wyrósł nowy krajowy konkurent – inny włoski oficer, kapitan Bethel Abiel Revelli złożył wniosek o patent na własnej konstrukcji karabin maszynowy z zamkiem półswobodnym. To był pierwszy z wielu patentów na broń maszynową uzyskanych przez człowieka, którego nazwisko stało się we Włoszech jej synonimem. Nie była to jednak pierwsza broń konstrukcji Revellego – dwa lata wcześniej zakończył on prace nad pistoletem samopowtarzalnym z zamkiem półswobodnym, działającym na tej samej zasadzie, co jego późniejszy karabin maszynowy. Przyjęty oficjalnie w roku 1910 pistolet Glisenti (od nazwy producenta, STRZAŁ 5/04) Mod.910, pozostał podstawowym wzorem włoskiego pistoletu służbowego teoretycznie do 1934 ro ku, kiedy zastąpiła go Beretta Mod.934 (STRZAŁ 9/05). Cekaem z pistoletowym zamkiem miał w dodatku pistoletowe zasilanie: Revelli stworzył pierwszy – i jak na razie jedyny – cekaem zasilany z... magazynka! Cekaem od początku dostosowany był do włoskiej amunicji karabinowej 6,5 mm x 52 do karabinów Mannlicher-Carcano Mod.91.

 

Przełącznik rodzaju ognia
Kolejną z ciekawostek nowego cekaemu była obecność w mechanizmie spustowym bezpiecznika-przełącznika rodzaju ognia, także jednego z pierwszych (i w ogóle nielicznych) w dziejach. Przełącznik ten ma postać trójpołożeniowej dźwigni umieszczonej bezpośrednio nad przyciskanym kciukami spustem. Położenie z lewej opisane jest „LENTA” (powoli) i przełącza mechanizm spustowy w tryb samopowtarzalny. W położeniu środkowym, opisanym „SICURA” (zabezpieczono) ustawiona pionowo dźwignia podpiera spust i uniemożliwia strzelanie. Przy dźwigni przełącznika ustawionej w położenie prawe, opisane „RAPIDA” (szybko), karabin prowadzi ogień ciągły – do wyczerpania amunicji w magazynku lub zwolnienia spustu. Umieszczenie nastaw symetrycznie względem położenia zabezpieczenia było na pewno logiczne, ale sposób wykonania i miejsce umieszczenia tej dźwigni sprawiały, że często dochodziło do przypadkowego odbezpieczenia, a nawet przypadkowego odpalenia – regulamin wyraźnie zabraniał dokonywania jakichkolwiek czynności obsługowych przy broni załadowanej i zabezpieczonej.

 

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 9/2012

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter