FN FAL
Leszek Erenfeicht
FAL:
Kałasznikow Wolnego Świata
FN FAL wyprodukowany w kilku milionach egzemplarzy (z czego sami Belgowie 1 600 000, a niektórzy licencjobiorcy produkują je do dziś), używany w ponad 90 krajach świata, stał się na równi z Kałasznikowem symbolem burzliwych lat 60. i 70. – walk prawicowych rządów z lewicowymi partyzantkami.

Dieudonné Saive, po śmierci Browninga główny konstruktor belgijskiej firmy Fabrique Nationale d’Armes de Guerre w Herstal koło Liége, opracował w połowie lat 30. prototyp karabinu samopowtarzalnego działającego na zasadzie odprowadzania gazów z tłokiem o krótkim skoku i zamkiem ryglowanym przez przekoszenie w pionie. Przekoszenie zamka było wówczas popularną metodą ryglowania broni automatycznej (np. erkaemy Holka ZB 26 i Bren, nieco późniejszy Sturmgewehr, karabiny Simonowa i Tokariewa) – dziś z powodów natury technologicznej stanowi rzadkość (wkm NSW z przekoszeniem zamka w poziomie pozostał „ostatnim Mohikaninem”). Dokumen tację owego karabinu, oznaczonego EXP-1 (Mle 1937), Saive przeszmuglował uciekając z okupowanej Belgii do Wielkiej Brytanii. Od tej właśnie broni zaczęła się historia udziału belgijskiej firmy w brytyjskich konkursach na karabin najpierw samopowtarzalny, a potem samoczynny, które ciągnęły się od połowy wojny do połowy lat 50. Kiedy Brytyjczycy zrezygnowali z karabinu samopowtarzalnego na nabój pełnej mocy na rzecz karabinu samoczynnego na nabój pośredni (zresztą opracowywany przy wydatnym udziale FN), pierwotna konstrukcja Saive’a straciła rację bytu. By choć częściowo odzyskać włożone w jej rozwijanie pieniądze, fabryka zdecydowała się wprowadzić go do produkcji jako SAFN 49 (STRZAŁ 7/04) i mimo zalewających rynek amerykańskich karabinów z demobilu, odniosła sukces komercyjny, sprzedając go do kilku krajów świata w paru różnych wersjach nabojowych. Jego miejsce zajął wywodzący się z tej samej konstrukcji karabin zupełnie nowej generacji – na nabój pośredni, z założenia samoczynny (w SAFN tylko specjalne partie pozwalały strzelać seriami), zasilany zmagazynków wymiennych i ze zmianami ergonomicznymi, będącymi zdobyczą dopiero co zakończonej wojny: oddzielnym od kolby chwytem pistoletowym i rękojeścią napinania przeniesioną na prawą stronę. Ponieważ broń miała być lżejsza, strzelająca mniejszym nabojem i rozmiarów mniejszych od klasycznych europejskich karabinów tej klasy, fabryka nadała jej nazwę Carabine Automatique de Moyenne Puissance (CAMP) – karabinek automatyczny średniej mocy. Była to broń działająca na zasadzie odprowadzenia gazów z przewodu lufy, z zamkiem ryglowanym przez przekoszenie, przejętym z SAFN. Stamtąd pochodził też zastosowany mechanizm gazowy z tłokiem o krótkim skoku. W pierwszym prototypie CAMP trudno było nie zauważyć wpływów niemieckich – począwszy już od wyboru amunicji 7,9 mm x 33 Kurzpatrone 43. Innych można się było dopatrywać w przeniesieniu sprężyny powrotnej z komory zamkowej do kolby – ale tu z niemieckich problemów wyciągnięto wniosek i zamiast sprężyny dużej średnicy leżącej luzem w równie dużej średnicy kanale, osłabiającym konstrukcję kolby, umieszczono ją wewnątrz stalowej rurki, służącej jednocześnie do mocowania samej kolby. Następnym pomysłem niemieckim było zawiasowe połączenie komór spustowej i zamkowej – przy czym w odróżnieniu od niemieckich Sturmgewehrów zawias łączący komory był rozbieralny, choć nie do codziennego czyszczenia. Ta niemiecko-belgijska wymiana myśli szła zresztą w obu kierunkach: rękojeść napinania została umieszczona po lewej stronie, jak w MP 40 czy StG 44 – ale daleko w przedzie i działała na tłok gazowy, a nie suwadło. Bardzo podobne rozwiązanie – choć z braku tłoka gazowego wymagało dorobienia do suwadła wystającego w przód króćca – pojawiło się niewiele potem w karabinie CETME 58 / HK G3 Ludwiga Vorgrimmlera.
CAMP Model 1 i 2
Pierwszy prototyp FN CAMP na nabój pośredni niemiecki zaprezentowano przedstawicielom armii belgijskiej i brytyjskiej na poligonie w Zutendaal, w styczniu 1948 roku. FN uczestniczyła nadal w brytyjskich pracach nad amunicją pośrednią .280 (7 mm x 43) i tworzyła CAMP z myślą o brytyjskim konkursie karabinowym, toteż drugi i trzeci prototyp strzelał już nie nabojem niemieckim, ale właśnie brytyjskim. Drugi prototyp był niemal identyczny (poza rozmiarami komory zamkowej i gniazda magazynka) z pierwszym, znanym jako Model 1. Ponieważ głównymi kon kurentami CAMP w konkursie karabinowym były konstrukcje w układzie bez kol by właściwej (bull-pup), taką właśnie formę nadano trzeciemu prototypowi, zwanemu Modelem 2. Model 2 okazał się niezbyt udany. Szwankowało długie mechaniczne połączenie spustu z mechanizmem spustowo-uderzeniowym, a zmia na układu konstrukcji skutkowała wieloma niedogodnościami dla strzelca. Okno wyrzutowe było zbyt blisko twarzy, co wywoływało u strzelców łzawienie od wydostających się z niego gazów, a na strzelca działał nadmierny hałas. Przyrządy celownicze trzeba było przenieść albo wysoko nad lufę, albo w bok z linii środkowej – w obu pozycjach były narażone na uszkodzenie, a przy wysokim ustawieniu nadmiernie wystawiały strzelca na cel wroga. Przesunięcie mechanizmu spustowego pod komorę nabojową powodowało nadmierne nagrzewanie, do występowania oparzeń palca spustowego przy intensywnym strzelaniu włącznie. Karabinu w układzie bull-pup nie dawało się poza tym używać przy składaniu z lewego ramienia. Wszystkie te problemy sprawiły, że na tym romans FN z układem bullpup zakończył się na przeszło 40 lat.
Kaliber 7,62 mm
Mimo niepowodzenia Modelu 2, CAMP w układzie klasycznym rozwijał się nadal i już w lutym 1950 roku FN zaczęła go promować na rynku międzynarodowym – nadal w wersji na nabój brytyjski 7 mm x 43 o doskonałych właściwościach balistycznych, na rynkach trzecich znany jako 7 mm FN Short. Przy okazji rękojeść napinania przeniesiono na komorę zamkową, gdzie działała teraz bezpośrednio na suwadło – żołnierze narzekali na konieczność dalekiego sięgania do niej, kłopotliwą zwłaszcza w pozycji leżąc. Tymczasem w ramach powstałego rok wcześniej Paktu Północnoatlantyckiego trwała debata o standaryzacji amunicji i broni, która w roku 1950 zdawała się nieuchronnie prowadzić do przyjęcia amunicji brytyjskiej i karabinu na nabój pośredni jako podstawowej broni indywidualnej NATO. Amerykanie zainicjowali te prace wraz z Brytyjczykami i Kanadą w roku 1947, zanim powstało NATO, by tym sposobem utrwalić w uzbrojeniu Paktu i tak tam już dominujące konstrukcje własne. Kierunek, w jakim rozwijała się sytuacja w Europie budził u nich poważne zaniepokojenie. Oczywiście zdawali sobie sprawę, że nabój .30-06 był przestarzały i na dłuższą metę nie do utrzymania, ale z góry wykluczali możliwość uzbrojenia wojsk w broń na naboje pośrednie. Granice ich zdolności pójścia na kompromis w tej kwestii wyznaczył nowy nabój „krótki” T65E3 (7,62 mm x 51), który – nic dziwnego, biorąc pod uwagę dysproporcję energetyczną – pobił na głowę nabój brytyjski w kategoriach celności, płaskości toru lotu i zdolności przebijania na dużych odległościach (do 800 m) w serii prób prowadzonych na poligonie w Aberdeen pomiędzy 14 lutego a 22 maja 1950 roku.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 11-12/2010