FRAM I i FRAM II – pomysł na nowe życie niszczycieli

Wojciech Zawadzki
W chwili zakończenia drugiej wojny światowej na Dalekim Wschodzie przemysłowa machina Stanów Zjednoczonych pracowała na pełnych wojennych obrotach, realizując seryjne zamówienia na nowe okręty. W czasie pokoju zapotrzebowanie na nie drastycznie zmalało i niepotrzebny już sprzęt należało jakoś zagospodarować.
To, co było niezbędne do prowadzenia wojny, po jej zakończeniu stawało się kosztowym balastem, z którym należało szybko coś zrobić. Starsze wzory uzbrojenia wycofywano ze służby, sprzedawano lub oddawano, te nowsze często odstawiano do rezerwy, odkładając decyzję o ich losie na później. Gdy w 1949 r. rozgorzał konflikt na Półwyspie Koreańskim, wiele okrętów szybko zdjęto z konserwacji, obsadzając ponownie powoływanymi z cywila rezerwistami.
Znowu na wojnę
Jeśli chodzi o opisywane w poprzednim numerze niszczyciele typów Allen M. Sumner i Gearing, należy przypomnieć, że zbudowano 58 tych pierwszych (w krótszej wersji kadłuba) i 98 tych drugich (kadłub wydłużony), ponadto na 12 pozostałych kadłubach krótszych powstały szybkie stawiacze min. W działaniach wojennych utracono pięć niszczycieli w wersji krótszej. Gdy wojna dobiegała końca, część zamówień na kolejne jednostki anulowano, a siedem kadłubów pozostało nieukończonych mimo rozpoczętych prac w stoczniach. Aż 33 jednostki weszły do służby już po 2 września 1945 r., z tym że jeden dopiero w 1952 r. i był traktowany jako okręt eksperymentalny.
Gdy rozpalał się konflikt w Korei, US Navy miała więc do dyspozycji 162 niszczyciele obu podtypów, traktowanych w literaturze przedmiotu często jako jeden projekt, w tym 53 na krótszych kadłubach i 12 stawiaczy min. Wśród nich najcenniejsze okazały się DDR, czyli Radar Picket Destroyer – jednostki przystosowane do pełnienia funkcji radiolokacyjnych posterunków wczesnego ostrzegania o nadlatujących samolotach. Bez nich grupy zadaniowe floty nie wychodziły w morze, a w grupach lotniskowcowych niszczyciele tej wersji stanowiły jedno z najważniejszych źródeł informacji o aktualnej sytuacji w powietrzu. Należy przypomnieć, że w 1945 r. do roli posterunków radarowych przystosowano łącznie 25 okrętów – wszystkie w dłuższej wersji. Po wojnie wszystkie dalej pełniły tę funkcję. Początkowo, tj. do końca lat 40. XX w., zmiany na pokładach wynikały co najwyżej z ogólnie przyjętego dla tego typu niszczycieli planu, czyli stopniowego ograniczania liczby armat przeciwlotniczych małych kalibrów, które w ocenie sztabowców US Navy nie były zbyt skutecznym orężem wobec coraz szybszych samolotów bojowych.
Na początku lat 50. XX w. zdecydowano się poddać wszystkie jednostki DDR kompleksowej wymianie uzbrojenia i elektroniki bojowej, która w efekcie miała stać się standardowa dla wszystkich jednostek tego typu. Wyjątkiem wyróżniającym była stacja radiolokacyjna pomiaru wysokości. Co więcej, do roli wysuniętych posterunków radiolokacyjnych postanowiono przystosować kolejnych 11 niszczycieli – wszystkie z dłuższym kadłubem.
Typy Allen M. Sumner i Gearing były najnowszymi i największymi amerykańskimi niszczycielami budowanymi w końcowym okresie wojny i w większości, poza skierowanymi do rezerwy stawiaczami min, pozostały w aktywnej służbie. Nie zmieniono ich zadań – przede wszystkim miały stanowić osłonę przeciwlotniczą zespołów uderzeniowych, desantowych i konwojów z transportowcami. Walka z okrętami podwodnymi była w ich przypadku drugorzędna, choć po wojnie powoli zaczęła stawać się równie ważna. Wszystko za sprawą Związku Radzieckiego, który stał się potencjalnym przeciwnikiem USA, a po zakończeniu wojny przejął wiele nowoczesnych technologii opracowanych w III Rzeszy i postawił na znaczący rozwój ilościowy własnej floty – m.in. mocno rozbudowanych sił podwodnych.
Od 1948 r. kolejne niszczyciele obu wariantów podczas wizyt w stoczniach otrzymywały nowy sonar podkadłubowy typu QHB, od początku lat 50. XX w. zaś systematycznie dostawiano w części dziobowej, po bokach wieży głównego kalibru, dwie wyrzutnie rakietowych bomb głębinowych Mk10 lub Mk11, zwane także Hedgehog (czyli popularne, znane już w czasie wojny „jeże”). Kolejnym wzmocnieniem w dziale broni przeciwpodwodnej było wprowadzanie do użytku nowych wzorów torped, w tym Mk32 kalibru 483 mm – pierwszej dedykowanej przede wszystkim zwalczaniu zanurzonych podwodniaków.
Niszczyciel eskortowy
Niszczycieli omawianego typu jest za dużo, aby w jednym artykule dla każdego osobno omawiać zmiany w wyposażeniu i historię służby. Gdy decydowano się na zdjęcie stanowisk małokalibrowej artylerii przeciwlotniczej czy wyrzutni torpedowych oraz montaż nowych systemów uzbrojenia i wyposażenia elektronicznego, stanowiło to proces rozłożony na wiele miesięcy i nie zawsze wszystkie okręty co do jednego przezbrajano według tego samego wzorca. Pojawił się jednak projekt, który postanowiono wyróżnić nową klasyfikacją. Było to związane z postanowieniem wzmocnienia wartości bojowej przez opracowanie odrębnego wzoru modernizacji, która miała uczynić te jednostki nowoczesnymi niszczycielami eskortowymi DDE, czyli Escort Destroyer. Prace przy dokumentacji koniecznych do wprowadzenia zmian rozpoczęto jeszcze w kwietniu 1945 r. Głównym elementem wzmocnienia miał być montaż wspomnianych już wyżej dwóch wyrzutni „jeży”.
Ostatecznie skończyło się na przeklasyfikowaniu 15 niszczycieli – wszystkie w dłuższej wersji kadłuba, do tego 11 z nich oddano do służby w latach 1946‑1949. Początkowo do konwersji wybrano cztery nieukończone jeszcze kadłuby, przy czym USS Epperson i USS Basilone ukończono jako DDE, dwa kolejne zaś wskazano do konwersji na niszczyciele do zwalczania okrętów podwodnych DDK, czyli Hunter Killer Destroyer – z tym, że gdy w marcu 1950 r. zmieniano ich oficjalną klasyfikację, zrezygnowano z oznaczenia DDK i pozostawiono dla wszystkich DDE. Klasyfikacja ta funkcjonowała do 1962 r.
Oficjalna dokumentacja modernizacyjna zawierała mało znaczące zmiany w zestawie uzbrojenia i wyposażenia elektronicznego. Na poszczególnych okrętach wprowadzono jednak w ciągu całej dekady lat 50. XX w. sporo innych dodatkowych modyfikacji – ich prześledzenie i opis sprawiają pewne trudności. W konsekwencji może nie wszystkie okręty z tej piętnastki różniły się od siebie, ale część zmian – jak chociażby montaż sonaru typu QHB czy rezygnacja z działek Oerlikon kalibru 20 mm – było identycznych z pracami prowadzonymi na „zwykłych” niszczycielach. Istotną różnicę stanowił demontaż drugiej dziobowej wieży z armatami głównego kalibru (pozycja nr 52) i instalacja w to miejsce wyrzutni miotaczy rakietowych bomb głębinowych typu Hedgehog w amerykańskim wariancie Mk15, czyli klasycznej „skrzyni” z 24 prowadnicami dla bomb oznaczanych jako Mk14, ale osadzonej na lawecie stosowanej dla poczwórnego stanowiska z armatami kalibru 40 mm. Począwszy od 1950 r., uzbrojenie przeciwpodwodne na poszczególnych jednostkach znacząco wzmacniano. Miejsce „jeża” Mk15 przejęła wyrzutnia nowego systemu rakietowych bomb głębinowych Mk108 kalibru 324 mm, określana w literaturze również jako Weapon Alpha (broń A). Po jej bokach znalazło się miejsce na dwie mniejsze wyrzutnie „jeży”, tym razem typu Mk10/Mk11. Okręty w różnych okresach otrzymywały wyrzutnie Mk108, a na niektórych po jej montażu znikały z pokładu „jeże”. Pożegnano się natomiast z kalibrem 40 mm, który na dwóch stanowiskach rufowych zastąpiły lawety Mk27 z podwójnie sprzężonymi armatami Mk22 kalibru 76 mm. Dodano także cztery burtowe (po dwie na każdej) zrzutnie dla torped przeciwpodwodnych Mk32. Zmiany zachodziły także w zestawie elektroniki bojowej. Radarem obserwacji powietrznej został SPS-6, obserwacji ogólnej zaś – SPS-10, ale instalowany dopiero od 1953 r. W opływce pod stępką montowano elementy sonaru SQS-4. Z takim zestawem uzbrojenia niszczyciele rzeczywiście stawały się groźnymi tropicielami zanurzonych okrętów podwodnych. Broń A to bardzo ciekawy system, który w US Navy stanowił finalny efekt klasy uzbrojenia zapoczątkowanej w czasie wojny przez wspominane już kilkakrotnie „jeże”. Prace nad nią pod przemysłowym oznaczeniem RUR-4 realizowano w latach 1946-1949. Efektem było opracowanie rakietowej bomby głębinowej o kalibrze części bojowej 324 mm (12,75 cala). Miała ona długość 2,6 m i masę 238 kg, z czego 110 kg to część bojowa. Napęd stanowił silnik rakietowy na paliwo stałe, który przenosił pocisk na maksymalną odległość 730 m z prędkością chwilową ok. 86 m/s. Pojedynczą tubę wyrzutni ulokowano w zamkniętej obrotowej wieży z półautomatycznym systemem załadowania bomby z magazynu pod pokładem. Maksymalna szybkostrzelność miała sięgać 12 poc./min. Standardowy magazyn na niszczycielach pozwalał na przechowywanie do 22-24 pocisków oznaczanych indeksem Mk1.
Ich uzupełnieniem były „jeże”. Wyrzutnie obu stosowanych wersji (jeszcze wojenna brytyjska Mk10/Mk11 i czysto amerykańska Mk15 z systemem stabilizacji) otrzymały po 24 prowadnice dla rakietowych bomb Mk6, których każdy niszczyciel mógł zabrać w magazynach po 192 sztuki. Pociski miały kaliber 178 mm (części bojowej), długość 1,18 m, masę całkowitą 29 kg, w tym materiału wybuchowego 14 kg. Zasięg maksymalny miotania wynosił ok. 260 m.
Nową jakością w zestawie uzbrojenia była bez wątpienia torpeda Mk32. Prace nad nią zainicjowano jeszcze w czasie wojny, kiedy to powstało kilka prototypów, jednak ostatecznie po wielu testach pod oznaczeniem Mk32 Mod. 2 była gotowa do użycia dopiero w 1950 r. Miała ona kaliber 483 mm i masę całkowitą 317 kg, z czego 48,5 kg stanowiła głowica bojowa. Zastosowano w niej napęd elektryczny, a przy osiąganej prędkości 12 w. jej zasięg wynosił ok. 8700 m. W przedniej części torpedy zamontowano aktywne urządzenie sonarowe, które naprowadzało pocisk na sygnał odbity od okrętu podwodnego. Do użycia Mk32 niepotrzebne były wyrzutnie, przygotowano bowiem po prostu burtowe zrzutnie (oznaczenie Mk4) miotające torpedę do wody na odległość kilku metrów od nosiciela.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 5-6/2021