Francuskie pancerniki końca XIX wieku cz. 2


Michał Glock


 

 

 

 

Francuskie pancerniki końca XIX wieku

 

 

(część 2)

 

 

 

Gdy otwieramy jakąkolwiek książkę poświęconą pancernikom i ich historii, prawie zawsze fragmenty tekstu dotyczące ostatniej dekady XIX w. zilustrowane są przedziwnymi okrętami z wysokimi burtami pochylonymi do środka, ciężkimi masztami bojowymi i wystającymi z barbet lufami dział. Jednostki te zajmowały poczesne miejsce w historii, jako potencjalnie ostatnie – jak się wydawało – pancerniki. Ich rozwój przypadał bowiem na lata gwałtownego rozkwitu techniki morskiej i powstawania nowych klas jednostek bojowych (torpedowce, okręty podwodne), przy których pancerniki zdawały się być reliktami przeszłości. Tak się jednak nie stało – budowano je jeszcze w czasie II wojny światowej.

 

 

 

Niniejszy artykuł poświęcono 5 jednostkom, z których pierwsza – Hoche i ostatnia – Brennus (który zostanie opisany osobno) stanowiły kamienie milowe w dziejach francuskiej floty. Hoche był pierwszym pancernikiem Marine Nationale, który część artylerii głównej miał zainstalowaną w wieżach obrotowych, zaś dwukominowy Brennus był pierwszym, na którym zastosowano nowe działa o długich lufach przystosowane do strzelania prochem bezdymnym oraz nowoczesne i wydajne kotły wodnorurkowe. Ogólnie są one oceniane jako francuskie dziwolągi lub flota unikatów spod trójkolorowej bandery.

W maju 1879 r. Ministerstwo Marynarki rozesłało do stoczni zaproszenie do zgłaszania projektów na nowy pancernik. Miał to być pierwszy okręt z nowego programu rozbudowy floty zatwierdzonego w 1881 r. Domyślnie miała to być jednostka ulepszonego projektu Amiral Baudin, z tym że nowy okręt miał mieć wyporność normalną nie większą niż 10-11 000 t i uzbrojenie w postaci 3 gigantycznych armat kal. 450 mm (17,7 cala), każda o masie 100 t. Na szczęście w porę się opamiętano i wkrótce zlecenie mówiło o okręcie z wypróbowanymi działami kal. 340 mm w barbetach i 14 kal. 138 mm na pokładzie artyleryjskim. Ta gigantomania jeżeli chodzi o armaty była pochodną francusko-włoskiego wyścigu zbrojeń. W Paryżu ze zgrozą przyglądano się zbrojeniom morskim Rzymu i – co gorsza – miano świadomość, że własny przemysł nie jest w stanie wyprodukować 100-tonowych armat kal. 450 mm (konstrukcji Armstronga), takich jakie trafiły na pokłady pancerników typu Duilio (bliźniaczy Dandolo, oba w służbie od 1880-1882). Zresztą tylko Brytyjczykom udało się zbudować okręt porównywalny do jednostek włoskich – był nim pancernik Inflexible (notabene jeden z gorszych jakie trafiły pod banderę Royal Navy, konstrukcji Nathaniela Barnaby’ego).

Do realizacji przyjęto propozycję inż. Charlesa Ernesta Huina, pracującego w tym czasie w stoczni państwowej – arsenale w Lorient na stanowisku zastępcy naczelnika ds. uzbrojenia i maszyn. Jego projekt początkowo zakładał budowę pancernika takiego jakiego życzyła sobie francuska Admiralicja, ale gdy już 3 czerwca 1880 r. położono stępkę zaczął się istny festiwal zmian jakie zgłaszała Rada Pracy (ciało zajmujące się konstrukcją nowych jednostek), stocznia czy sam konstruktor. Hoche, bo tak miał nazywać się nowy okręt, stał się przez to jednostką eksperymentalną mającą w jednym kadłubie skupiać wszystko co najnowocześniejsze we flocie. Gdy popatrzymy na początkowy okres budowy to naliczymy około 6 większych zmian jakie naniesiono w projekcie (dotyczyły one m.in. zmiany wielkości kadłuba) i co najmniej drugie tyle jeżeli chodzi o pomniejsze poprawki, nie wspominając już o pomysłach, z których wdrożenia zrezygnowano.

W pierwszej kolejności należy zająć się uzbrojeniem. Armaty kal. 340 mm, jak już wspomniano, miały być początkowo ustawione liniowo wzdłuż płaszczyzny symetrii wzdłużnej kadłuba. Ale nie rozwiązywało to problemu ostrzału przeciwnika w czasie zbliżania się do niego. Zupełnie pobocznym problemem była niska szybkostrzelność ówczesnych dział artylerii głównej – 1 wystrzał nawet na 6 minut (!). Ustawienie dwóch armat obok siebie (tak jak na pancerniku Amiral Duperré) nie było brane pod uwagę. Uznano, że dobrym pomysłem będzie instalacja dział na planie rombu. Po dwie armaty miały stać na dziobie i rufie, a pozostałe na stanowiskach przyburtowych, równolegle względem siebie na śródokręciu. Wymagało to oczywiście silniejszego dośrodkowego pochylania burt, aby nie były one uszkodzone gazami prochowymi. Takie ustawienie artylerii stosowano ma kolejnych 9 pancernikach (z wyłączeniem Brennusa).

 

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 7-8/2014

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter