Francuskie pancerniki ostatniej generacji Dunkerque i Strasbourg cz.2
![Francuskie pancerniki ostatniej generacji Dunkerque i Strasbourg cz.2](files/2019/MSiO/3-4-2019/Dunkierki%20-%20www.jpg)
Sławomir J. Lipiecki
Okręty liniowe Dunkerque i Strasbourg należały do najbardziej udanych wśród jednostek odpowiadających ich wielkości. Ograniczenia wyporności, jakie narzucili konstruktorom sami Francuzi nie przeszkodziły bowiem zaprojektować i wybudować pełnowartościowych i przy tym nadzwyczaj nowoczesnych pancerników. Nie oznaczało to jednak, że były całkowicie pozbawione wad, wręcz przeciwnie – cierpiały głównie z powodu fatalnie dobranego i wykonanego uzbrojenia oraz źle działającego systemu kierowania ogniem.
W przeciwieństwie do wszystkich poprzednich okrętów liniowych Marine Nationale, system biernej ochrony podwodnej części kadłuba pancerników typu Dunkerque nie tylko stanowił ich najmocniejszy punkt, ale należał do ścisłej czołówki światowej. Był tak kompleksowy, że z powodzeniem mógł konkurować nawet z amerykańskim systemem liquid-layer (aktywnej wymiany cieczy), z którego notabene czerpał pełnymi garściami. Francuzi jednak dodali do tego kilka własnych innowacji, w tym klasyczną, wzmocnioną gródź wzdłużną (mocną), choć niestety nie udało im się opanować technologii pozwalającej na stałą wymianę cieczy w zbiornikach (o czym dalej).
Dunkerque i Strasbourg dysponowały całkiem sporym zapasem pływalności wynoszącym 28 160 t, przy wyporności normalnej. Ich kadłuby podzielono na 20 sekcji wodoszczelnych (od „A” do „S”, przy czym sekcja „B” była podwójna i miała dodatkową sekcyjną gródź poprzeczną) za pośrednictwem 19 stałych grodzi poprzecznych (bez przepustów). Grodzie sekcyjne miały wyjątkowo solidną konstrukcję – wszystkie wykonano ze stali specjalnej o grubości 18 mm. Okręty praktycznie na całej długości kadłuba dysponowały podwójnym dnem (o wysokości zbiorników wynoszącym 1,2 m), przy czym na wysokości komór amunicyjnych armat artylerii głównej i średniej pokład wodoszczelny był dodatkowo wzmocniony warstwą stali specjalnej o grubości 30 mm.
Wzdłużny system biernej ochrony przeciwtorpedowej ostatnich francuskich pancerników (typu Dunkerque i Richelieu) prezentował się imponująco. Tworzyło go 5 wzdłużnych grodzi na każdej burcie. Dwie pierwsze grodzie o grubości odpowiednio 16 mm i 10 mm wykonane były ze stali konstrukcyjnej (ciągliwej) i praktycznie tworzyły przedłużenie na burtę podwójnego dna kadłuba (identyczne rozwiązanie stosowali Amerykanie na swoich superdrednotach budowanych do typu New Mexico włącznie). Przestrzeń między burtą a grodzią nr 1 podzielona została na zbiorniki, aczkolwiek w przeciwieństwie do praktyki US Navy, nie wypełniono jej cieczą, a specjalną pianką ebonitową (ébonite mousse). W pewnej odległości od grodzi nr 1 i nr 3 była jeszcze jedna gródź nr 3 o grubości 10 mm stali konstrukcyjnej. Przestrzeń między nią, a grodzią nr 2 była pusta. Z kolei między grodzią nr 3 a grodzią nr 4 (główną grodzią przeciwtorpedową-mocną) znajdowała się przestrzeń o głębokości 3,9 m, podzielona na główne zbiorniki paliwa. Tuż za nią, w odległości 0,7 m znajdowała się jeszcze jedna gródź wzdłużna (przeciwodłamkowa) nr 5 o grubości 6-9 mm. Głębokość burtowego systemu ochronnego sięgała na owrężu imponującej wartości 7,5 m z każdej burty. W tym miejscu warto zaznaczyć, że w związku z naturalnym zwężaniem się kadłuba na dziobie i rufie, system nie był w tych rejonach tak głęboki, w związku tym gródź główna nr 4 była tam stopniowo grubsza i tak, o ile na śródokręciu miała ona 30 mm stali specjalnej, to na wysokości rufowych wież artylerii średniej już 40 mm, a w okolicach dziobu (wieże artylerii głównej) aż 50 mm.
Praktycznie jedyną wadą przyjętego rozwiązania był brak aktywnej wymiany cieczy w zbiornikach. Powodowało to, że w trakcie rejsu, gdy okręt pobierał z głównych zbiorników burtowych mazut do oczyszczenia (by następnie podać go do kotłów), zbiornik/zbiorniki były stopniowo pozbawiane cieczy. Dochodziło do sytuacji, gdy nawet kilka z nich jednocześnie było tylko częściowo wypełnionych paliwem. Ich uzupełnienie wodą zaburtową możliwe było dopiero po ich całkowitym opróżnieniu. Warto o tym pamiętać oceniając francuski układ przeciwtorpedowy, tym bardziej, że stosowany w US Navy liquid layer system gwarantował stałe utrzymanie cieczy w zbiornikach (pozwalał uzupełniać braki mazutu wodą zaburtową, a tworząca się między obiema warstwami zawiesina automatycznie była odpompowywana do specjalnych zbiorników separacyjnych).
Co jednak bardziej osobliwe, podobnie jak Amerykanie, tak i Francuzi bardzo ostrożnie oszacowali możliwości swojego burtowego systemu biernej ochrony przeciwtorpedowej, bowiem w obu wypadkach w praktyce działał on o wiele lepiej, niż ocenili to projektanci. Francuzi założyli w projekcie, że ma on być w stanie oprzeć się głowicom o ekwiwalencie trotylowym równym 300 kg. Tymczasem uszkodzony w Mers-el-Kébir (3 lipca 1940 roku) przez ogień ciężkiej artylerii pancerników brytyjskich pancernik Dunkerque został następnie (5 lipca) zaatakowany przez samoloty torpedowe Fairey Swordfish z lotniskowca HMS Ark Royal. Jedna z torped drugiej fali ataku trafiła w zatopiony, spoczywający na dnie około 5 metrów od burty Dunkerque, mały okręt patrolowy Terre-Neuve, wypełniony 42 bombami głębinowymi (z czego „tylko” 14 było uzbrojonych) – każda z ładunkiem wybuchowym o równoważniku trotylowym ok. 100 kg). Potworny wybuch grubo ponad tony trotylu spowodował znaczne odkształcenie burty, wybrzuszenie pokładów górnych, uszkodzenie kilku płyt pancernych i – przede wszystkim – kompletne wypaczenie zewnętrznych wzdłużnych grodzi systemu ochrony przeciwtorpedowej na znacznym odcinku. Mimo to, wzdłużna gródź główna (mocna) strukturalnie wytrzymała (zgodnie z projektem – ugięła się silnie do wnętrza pod wpływem eksplozji) i – mogłoby się wydawać – okręt wyszedł z tego przysłowiową „obronną ręką”. W rzeczywistości gródź główna puściła wodę na połączeniach przy pokładnikach (możliwe, że coś takiego nie miałoby miejsca w przypadku konwencjonalnego trafienia torpedy) i w konsekwencji zalane zostały niektóre pomieszczenia cytadeli.
Należy jednak pamiętać, że nie było to typowe trafienie torpedą, a niekontaktowa eksplozja około 1400 kg TNT (brytyjskie torpedy miały głowice bojowe zawierające jedynie 175 kg TNT) i choć trudno zliczyć tu dokładny równoważnik trotylowy (szczególnie w kontekście oddalenia pancernika od epicentrum wybuchu o około 5 metrów oraz uwzględnienia bliskości dna, co z kolei miało wpływ na inne rozejście się fali uderzeniowej), to bezdyskusyjnie eksplozja działająca bezpośrednio na kadłub była o wiele silniejsza, niż zakładali to projektanci systemu przeciwtorpedowego. Co istotne, praktyka operacyjna wykazała, że niejednokrotnie jedna „zwykła” torpeda potrafiła spowodować na pancerniku dalece poważniejsze skutki.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 3-4/2019