Furia 2 – poć się i strzelaj

Michał Sitarski
Kilka miesięcy temu uczestniczyliśmy w pierwszej edycji zawodów taktyczno-strzeleckich Furia, zorganizowanych przez firmę C12 SPEC Szkolenia, pod wodzą Dariusza Pollaka i Agnieszki Wolak, wspieranych przez ekipę organizacyjną w sile bodaj plutonu. W maju br. miała miejsce druga edycja tych zawodów, na którą również się wybraliśmy.
Druga edycja Furii odbyła się na bardzo ciekawym obiekcie, czyli na strzelnicy IBION w Ostródzie. Jest ona położona na prawo od drogi E7, zaraz przy wjeździe do miasta. Dla mnie była to swojego rodzaju podróż sentymentalna, bo strzelnica znajduje się na terenie dawnego autodromu zlikwidowanego w 2002 roku 6 OSSam (JW1954), na którym podczas praktyk niemal 30 lat temu uczyłem się jeździć wojskowymi pojazdami.
Strzelnica oferuje ogromne możliwości, bo na kilku hektarach zorganizowanych jest 20 szerokich osi strzeleckich od 25 do 450 metrów. Praktycznie na każdą z nich można wjechać samochodem, a na większości można strzelać także na boki. Pewną wadą jest odległość od Warszawy wynosząca jakieś 200 km, ale lokalizacja obiektu w turystycznym mieście na Mazurach powoduje, że znalezienie noclegu jest banalnie proste, baza turystyczna jest rozbudowana, a samo miasto leży nad jeziorem – da się więc połączyć przyjemne z pożytecznym i zrobić sobie strzelecki weekend na Mazurach, nawet z rodziną, którą na czas swojego pobytu na strzelnicy można po prostu wysłać na plażę.
Będąc uczestnikiem pierwszej edycji zawodów mniej więcej wiedziałem, czego się spodziewać – to nie są „zwykłe” zawody, polegające na strzelaniu i bieganiu. Określenie taktyczno-strzeleckie nie wzięło się z powietrza i nie chodzi tu o „taktykę” związaną z mapami, planowaniem i tak dalej, ale o „tę drugą”, która na stałe weszła do „branżowego” języka i określa wszystko, co jest związane ze strzelaniem zbliżonym do bojowego.
Na drugiej edycji przygotowano cztery tory – niby niewiele, ale dla 100 zawodników podzielonych na dwa dni to był i tak cały dzień na strzelnicy, w moim przypadku od wejścia na obiekt do spakowania samochodu do powrotu do domu upłynęło nieco ponad 10 godzin. Dodajmy jeszcze, że obowiązkowym wyposażeniem każdego zawodnika, oprócz broni i amunicji, była kamizelka z płytami (masa minimum 5 kg) oraz hełm lub kask (oczywiście także ochrona słuchu, wzroku i rękawiczki).
Tor 1 – CROSS RANGE – to chyba najtrudniejszy tor z całych zawodów, wymagający dużego wysiłku, pracy na głodzie tlenowym i oddania kilkudziesięciu strzałów z karabinka i pistoletu. Po wystartowaniu zawodnik miał do pokonania pochyłą ściankę o wysokości nieco ponad 2 metry, potem bieg będący skrzyżowaniem biegu wahadłowego i slalomu, następnie kilkumetrowy tunel z opon i już można było przejść do strzelania. Na początek karabinek i pole tarczowe z kilkunastoma tarczami (od 1 do około 50 metrów), które widoczne były tylko przez szczeliny przygotowane w zasłonie ciągnącej się przez całą szerokość linii otwarcia ognia. Następnie rozładowanie broni i pozostawienie jej w przygotowanej beczce i przejście na strzelbę. Tam czekała 25-kilogramowa piłka lekarska, którą należało przerzucić nad ramieniem osiem razy, po czym następowało strzelanie ze strzelby. Sześć dolnych dziur nine-hole, sześć poperów, sześć strzałów bez doładowania, rozładowanie broni i odłożenie do beczki.
Przejście od strzelby do toru pistoletowego zaczynało się przeciągnięciem „worka na zwłoki” ważącego 80 kg na odległość około 15 metrów. Następnie bieg przeszkody pokonywane raz górą, raz dołem. Tor pistoletowy to osiem tarcz (po cztery po obu stronach osi), które należało ostrzelać po trzy strzały w ruchu. Dalej worek 20 kg, przeniesienie go w jednym ręku i ostrzelanie (cały czas trzymając worek w ręce) dwóch tarcz (około 12 metrów), zakończenie toru to ostrzelanie drzewka, ale już z dwóch rąk.
Tor 2 – HEAD DOWN – start to bieg około 50 m do stanowiska, na którym z postawy klęczącej należało ostrzelać pięć popperów (bez doładowania, pięć sztuk amunicji), następnie bieg do osi karabinowej, pobranie z bagażnika samochodu kamizelki oraz karabinka. Z karabinkiem należało przeczołgać się przez szerokość dwóch osi, w międzyczasie ostrzeliwując 10 tarcz, po trzy strzały (około 40 m), pamiętając o tym, aby nie podnosić się powyżej oznaczonej linii, a ogień prowadzić wyłącznie z oznaczonych stref (maski pojazdów). Rozładowanie broni, zostawienie jej w bagażniku i bieg na oś pistoletową, gdzie z mocno wymuszonych postaw należało ostrzelać 10 tarcz (rozstawionych mocno złośliwie w odległościach od 1 do 30 m i wymagających niezłych „wygibasów” oraz rozplanowania strzelania), a następnie z nine-hole dziewięć małych gongów.
Tor 3 – HEART RATE – zawodnik rozpoczynał tor od jazdy quadem w charakterze pasażera – podczas przejazdu miał do ostrzelania sześć tarcz, po trzy strzały do każdej. Po dojechaniu na stanowisko strzeleckie należało oddać celny strzał do gonga (do wyboru – 200 m bez bonusu czasowego i 273 m z 30-sekundowym bonusem) – wystarczyło trafić raz, było pięć prób.
Potem bieg około 250 metrów i kilkanaście tarcz do ostrzelania z karabinka i pistoletu (po trzy strzały) na pięciu osiach w odległościach do 50 m.
Tor 4 – GREEN TAC – najłatwiejszy, najprzyjemniejszy i najbardziej oryginalny tor. Przechadzka po lesie z karabinkiem i pistoletem połączona z wyszukiwaniem celów i ostrzeliwaniem ich zgodnie z oznaczeniem.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 1-2/2022