generał pilot Andrzej Błasik
Henryk Czyżyk
Dowódca Sił Powietrznych
generał pilot Andrzej Błasik
Generał pilot Andrzej Eugeniusz Błasik, urodził się 11 października 1962 r. w Poddębicach, w rodzinie nauczycielskiej. Matka, Marianna z domu Darulewska, była nauczycielką historii i przedmiotów humanistycznych. Ojciec Eugeniusz, także nauczyciel, nauczania początkowego, w Szkole Podstawowej w Wartkowicach. Miał starsze rodzeństwo: dwie siostry Jolantę (1957 r.) i Ewę (1960 r.) oraz brata Piotra (1959 r.), który mieszka w Łasku.

W latach 1969-1977 uczęszczał do Szkoły Podstawowej) w Wartkowicach. Jak ten okres wspomina Pani Maria Walczak – Jego nauczycielka biologii i wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej: Andrzej Błasik w 1968 r. zaczął chodzić do przedszkola w Wartkowicach, którego według Pani Marii Walczak nie za bardzo lubił. Następnie przez 8 lat uczęszczał do Szkoły Podstawowej. Jego wychowawczynią była Pani Marianna Błasik – Jego Matka, która była świetnym pedagogiem i uczyła historii. Andrzej Błasik był bardzo zdolnym, kulturalnym i inteligentnym uczniem. Otrzymywał bardzo dobre oceny, a Jego ulubionymi przedmiotami były: matematyka, fizyka, historia, wychowanie fizyczne i śpiew. Był pełen energii i temperamentu oraz lubił występować na uroczystościach szkolnych, gdzie chętnie śpiewał. Był dobrym organizatorem, zawsze przewodził w grupie rówieśników i lubił dyskutować na różne tematy. Należał do harcerstwa, gdzie był przybocznym. Obserwując Jego zachowanie i cechy osobowe pewnego razu powiedziałam Mu, że zostanie generałem. Zawsze marzył o tym, żeby zostać pilotem. Interesował się lotnictwem i zbierał zdjęcia samolotów. Utrzymywał zawsze ścisłe kontakty ze Szkołą i nauczycielami. Odwiedzał Szkołę i przywoził upominki uczniom. Uczestniczył w uroczystościach związanych z nadaniem nowej nazwy, imienia i wręczeniem sztandaru Zespołowi Szkół 8 listopada 2009 r.
Wartkowice to miejscowość z tradycjami lotniczymi, z której pochodził ppor. pil. Henryk Wieczorek (1958 r.) i jego brat, instruktor spadochronowy – ppłk Władysław Wieczorek, pilot doświadczalny Aeroklubu Łódzkiego – mgr inż. Bolesław Marciniak (1965 r.), pilot Józef Pieczewski oraz kandydat na pilota, uczeń Liceum Lotniczego w Dęblinie – Włodzimierz Aleksandrzak. Z sąsiedniej miejscowości Biała Góra pochodził por. pil. Marek Gawłowski (1982 r.). W tej miejscowości wychowywał się i czerpał wzorce lotnicze od swoich wujków Henryka i Władysława Wieczorków, późniejszy instruktor Andrzeja Błasika, pilot Aeroklubu Łódzkiego – Krzysztof Mucek. W latach 1977-1981 kształcił się w Liceum Lotniczym w Dęblinie. Tak okres ten wspomina mgr Teresa Matuszczyk, wychowawczyni klasy I D: Moim pierwszym angażem po zakończeniu studiów był etat nauczycielki w Liceum Lotniczym w Dęblinie. Rozpoczęłam pracę w 1977 roku, ucząc języka polskiego i angielskiego. Powierzono mi również wychowawstwo jednej z klas nowo przyjętego rocznika licealistów. Była to klasa I D. Miałam przyjemność prowadzić tę klasę aż do egzaminu maturalnego. W szkole z internatem wychowawca ma bardzo duży kontakt z uczniami. Wspólnie z opiekunami internatowymi trzeba było młodym chłopcom, pod nieobecność ich rodziców, pomóc wejść w świat ludzi dorosłych, a w przypadku Liceum Lotniczego – w świat lotnictwa i wojska. Klasa I D w 1977 roku liczyła 24 uczniów, po czterech latach do egzaminu maturalnego przystąpiło 23, co jest dla mnie ogromną satysfakcją. Świadectwo dojrzałości otrzymali wszyscy, a średnia klasowa wynosiła 4 (dobry). Jednym z moich uczniów był Andrzej Błasik. Uczył się bardzo dobrze, szczególnie przedmiotów humanistycznych. Pod względem zachowania również zaliczał się do grupy najlepszych. Dla mnie jako wychowawcy był bardzo pomocny w pracach pozalekcyjnych, czynnie brał udział w przygotowywaniu imprez ogólnoszkolnych jak również wydarzeń klasowych. Był bardzo pracowity, zawsze stawiał na pierwszym miejscu solidne przygotowanie, które pozwalało Mu być pewnym swojego działania. Jako polonistka śmiało mogę powiedzieć, że było w nim więcej pozytywisty niż romantyka. Wspomniana specyfika nauki w szkole z internatem pozwalała uczniom poznać życie pełnym jego wydaniu, od chwil miłych jak wycieczki klasowe, w organizowaniu których Andrzej brał udział, po momenty smutne i tragiczne, jak śmierć i pogrzeb kolegi z klasy. Do chwili obecnej wielu moich uczniów utrzymuje ze mną kontakt. Andrzej Błasik jeszcze jako młody kapitan odwiedził mnie wraz z żoną w moim mieszkaniu w Warszawie. Opowiadał o pracy i rodzinie, z której był dumny. Mało kto wie, jak miło jest dowiedzieć się, że jeden z wychowanków osiągnął najwyższe możliwe stanowisko w Lotnictwie Polskim. Pomimo oczywistego awansu nie zapomniał o wychowawczyni i skierował do mnie osobiste zaproszenie na uroczystość z okazji Święta Lotnictwa Polskiego. Miło było uczestniczyć w tej uroczystości.
15 września 1981 r., Andrzej Błasik rozpoczął naukę w Wyższej Oficerskiej Szkole Lotniczej w Dęblinie, którą ukończył w 1985 r. Został promowany na podporucznika i otrzymał tytuł pilota inżyniera. Tak ten okres relacjonuje mjr inż. pil. Lesław Sieńczak – pilot instruktor 2. eskadry 66. lotniczego pułku szkolnego z Tomaszowa Mazowieckiego: W 1983 roku przydzielono do mojej grupy pchor. Andrzeja Błasika i pchor. Karola Lewandowskiego. Po latach mogę stwierdzić, że była to grupa marzenie, wyjątkowa dla młodego pilota instruktora. Była to w mojej karierze instruktora druga grupa szkolonych podchorążych. Podchorąży Andrzej Błasik sumiennie, profesjonalnie przygotowywał się do lotów, wykazywał się dobrą znajomością sprzętu lotniczego. Jako jeden z pierwszych wykonał pierwsze dwa loty samodzielne po kręgu, po minimalnej ilości lotów szkolnych. Nowe elementy pilotażowe przyswajał szybko i trwale. Do wszystkich kolejnych lotów samodzielnych, zarówno w zwykłych warunkach atmosferycznych jak i trudnych warunkach atmosferycznych był dopuszczany po minimalnych ilościach wykonanych lotów kontrolnych. Loty egzaminacyjne po zakończeniu szkolenia na samolocie TS-11 Iskra wykonał na oceny bardzo dobre. Latał bardzo czysto, popełniane minimalne błędy mieściły się w ocenach bardzo dobrych. Bardzo ładnie wykonywał pilotaż w strefach i w szyku. Był lubiany i ceniony wśród przełożonych i kolegów podchorążych. W przeprowadzonej przez dowództwo pułku ankiecie zdecydowana większość Jego kolegów podchorążych wyraziła chęć wykonania właśnie z nim pierwszego ewentualnego lotu bojowego, co świadczy o dużym zaufaniu do Niego.
Natomiast mjr pil. mgr Jerzy Margusz, były dowódca klucza lotniczego 1. eskadry 61. lotniczego pułku szkolno-bojowego z Białej Podlaskiej, wspomina: Plut. pchor. Andrzej Błasik przybył do JW 5058 w Białej Podlaskiej w 1984 r. w celu kontynuowania praktycznego szkolenia na samolotach SBLim-2 i Lim-2. Podczas praktycznego szkolenia w powietrzu dał się poznać jako podchorąży wysoce zdyscyplinowany, sumienny, spokojny i opanowany. Sukcesywnie osiągał wysokie wyniki w nauce i w szkoleniu praktycznym. Nowe elementy podczas szkolenia lotniczego opanowywał szybko i trwale. Przejawiał wysokie zaangażowanie w procesie szkolenia oraz wzorowo wywiązywał się z obowiązków służbowych. Wzorowy podchorąży. Szkolenie lotnicze w Białej Podlaskiej na samolotach SBLim-2 i Lim-2 ukończył z wynikiem bardzo dobrym. Był to ostatni rocznik podchorążych, który wykonywał loty na samolotach SBLim-2 i Lim-2, ponieważ w 1985 r. pułk przezbrojono na samoloty Lim-5.
Po promocji został skierowany do 8. pułku lotnictwa myśliwsko-bombowego w Mirosławcu na stanowisko pilota, gdzie służył do 26 października 1986 r. W tym czasie wykonywał loty na samolotach Lim-6bis. Tak relacjonuje te czasy ppłk mgr inż. pil. Adam Biszczanik – były dowódca klucza lotniczego 1. eskadry, 8. pułku lotnictwa myśliwsko-bombowego z Mirosławca: W 1985 r., tzn. w roku przybycia do nas do dalszego pełnienia służby ppor. inż. pil. Andrzeja Błasika, obsada kadrowa personelu latającego w 8. pułku lotnictwa myśliwsko-bombowego nie była zbyt imponująca. W tym czasie w pułku etatowo były trzy eskadry lotnictwa myśliwsko-bombowego, a faktycznie pilotów wystarczyło na obsadzenie tylko dwóch. Natomiast instruktorów pilotów było tylko 9 łącznie z dowódcą pułku. Wszyscy posiadaliśmy już duże doświadczenie instruktorskie na samolotach typu Lim-6 bis. Ja wraz z dwoma kolegami z promocji 1977 r., kpt. pil. Zdzisławem Kugielem i kpt. pil. Mieczysławem Mikołajczykiem, byliśmy najmłodszymi pilotami latającymi na Limach, pozostali przeszkalali się na Su-22 (od 1984 r. rozpoczęło się przeszkalanie na Su-22). Ppor. pil. Andrzej Błasik, ppor. pil. Andrzej Ilków i ppor. pil. Marian Wojciechowicz, po przybyciu do 8. plmb zostali przydzieleni do 1 klucza 1. elmb. Ja pełniłem obowiązki dowódcy tego klucza, a dowódcą eskadry był ppłk pil. Włodzimierz Wesołowski. Muszę przyznać, że wszyscy trzej młodzi piloci byli bardzo dobrze przygotowani teoretycznie i praktycznie do wykonywania zadań w powietrzu przez WOSL. Podczas wykonywania pierwszych lotów instruktorskich z ppor. pil. Andrzejem Błasikiem na samolocie SBLim-2 stwierdziłem, że jest On dobrym pilotem i nie będzie konieczne wykonywanie z nim dodatkowych lotów na nowe elementy szkoleniowe. Pozostali piloci prezentowali taki sam poziom wyszkolenia. W 1986 r. wykonaliśmy z pilotami promocji 1985 r. bardzo dużo lotów, żeby przed rozpoczęciem przeszkolenia na Su-22 uzyskali jak najwyższy poziom wyszkolenia. W tym roku 8. plmb był poddany inspekcji, a uzyskane wyniki egzaminów teoretycznych z pilotami – głównie promocji 1985 roku – świadczyły o dobrym przygotowaniu pułku do wykonywania zadań w powietrzu. Włożyliśmy dużo wysiłku, aby uzyskać jak największy nalot przez młodych pilotów szkolonych, a ja jako instruktor wykonałem w tym roku nalot 170 godzin (z tego 110 godzin instruktorskich ze swoimi trzema młodymi pilotami). Ppor. pil. Andrzej Błasik nie miał żadnego problemu z opanowaniem lotów na samolocie Lim-6 bis, nie stwarzał też żadnych problemów wychowawczych, a wykonywaliśmy naprawdę skomplikowane dla młodych pilotów elementy, szczególnie loty (uderzenia) na poligon z wykorzystaniem różnych rodzajów uzbrojenia, loty na wysokościach koszących, walki powietrzne oraz loty grupowe. Mogę dodać, że tak dobrze przygotowanych młodych pilotów do realizacji szkolenia lotniczego dostaliśmy z Dęblina po raz pierwszy, a byłem instruktorem, który szkolił już poprzednie promocje 1980 i 1982 r. Była to pierwsza promocja w Mirosławcu, gdzie podczas szkolenia lotniczego nikt nie musiał się katapultować z powodu popełnionego błędu pilota (a tak było z poprzednimi czterema kolejnymi promocjami i następnymi dwoma po promocji 1985 r.).
Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 11/2011