Głos w dyskusji na temat nowej struktury parku samochodowego Sił Zbrojnych RP cz. II


Jarosław Brach


 

 

 

 

Głos w dyskusji na temat nowej struktury

 

parku samochodowego Sił Zbrojnych RP

 

 

cz. II

 

 

 

Potrzeba dokonania zmian w dotąd obowiązującej strukturze parku samochodowego Sił Zbrojnych RP została już dawno dostrzeżona w naszym wojsku. Zmiany były m.in. wnioskowane przez Szefostwo Służb Technicznych Dowództwa Wojsk Lądowych, które swoją propozycję przedstawiło w lutym 2004 r. na konferencji w Wojskowym Instytucie Techniki Pancernej i Samochodowej. Później, na skutek m.in. zmian organizacyjnych, osobowych i lokalizacyjnych Logistyki Sił Zbrojnych RP, realizowane działania uległy spowolnieniu. Obecnie odpowiednie komórki Ministerstwa Obrony Narodowej prowadzą w tym kierunku dalsze prace koncepcyjno-analityczne. Z ich wynikami można się było zapoznać m.in. w trakcie seminarium poświęconemu wojskowemu transportowi drogowemu, zorganizowanemu 6 grudnia ubiegłego roku w WITPiS. W opinii autora artykułu te propozycje budzą jednak poważne kontrowersje.

 

 

Przede wszystkim, opierając się na przedstawionych na wspomnianym seminarium informacjach, generalnie unaocznia się chęć zmodyfikowania dotychczasowej struktury przez m.in. dodanie nowych pozycji sprzętowych i pewne przesunięcia w ramach dotąd istniejących. Są to działania o charakterze doraźnym, jedynie oddalające problem, a nie rozwiązujące go od podstaw. W efekcie wybrane pozycje sprzętowe, których nie da się gdzie indziej sensownie umieścić, wrzuca się do przysłowiowego worka z napisem „pozostałe”. Nie jest to bynajmniej działanie optymalne. Poza tym, co zresztą wytknęli niektórzy uczestnicy grudniowego spotkania, brak w tych pracach prostych i konsekwentnie utrzymywanych kryteriów podziału. Niby wszystko wydaje się jasne i czytelne, ale czasami trudno uchwycić myśl przewodnią. Dobrze, że problem w ogóle dostrzeżono, wydaje się, że niejako na siłę próbuje się dorabiać dzisiejsze poglądy i teorie do jutrzejszej praktyki.

 

Idea nowej struktury
Ponieważ oczywiście łatwo jest krytykować, a znacznie trudniej opracować coś od podstaw, pragnę zabrać głos w tej dyskusji i przedstawić autorską koncepcję struktury parku samochodowego Sił Zbrojnych RP. Podkreślę tu dobitnie – tę propozycję należy bezwzględnie traktować jako głos w – moim zdaniem – koniecznej dyskusji na ten temat. Dyskusji, która nie musi się tylko toczyć za zamkniętymi drzwiami wybranych komórek MON. Tym bardziej, iż ogłoszona przez wojskowych specjalistów przyszła koncepcja powinna być jeszcze, zgodnie ze światowymi standardami, poddana ocenie w gronie niezależnych, zewnętrznych fachowców. Nikt nie ma wiedzy i racji absolutnej, a racja wynikająca z władzy jest racją żadną, gdyż tracąc stanowisko traci się tę rację. Oznacza to, że tej racji nigdy realnie nie było. Dlatego dobrze, by na odpowiednim etapie do konsultacji w analogicznych sytuacjach włączane były podmioty i specjaliści spoza instytucji związanych z SZ RP. Warto to zrobić, by przyszły dokument nie prezentował się jako spis pobożnych życzeń, których spełnieniem przemysł niekonieczne będzie zainteresowany. Decydenci muszą sobie uzmysłowić, że nasza armia, w odróżnieniu od amerykańskiej, niemieckiej czy francuskiej, nie jest tzw. market maker – tzn. twórcą rynku. I Jelcz tu wszystkich problemów nie rozwiąże, bo nawet po połączeniu z Hutą Stalowa Wola S.A. jest za mały i za słaby. Oznacza to, że warianty wybitnie specjalnych pojazdów, w pełni odpowiadające specyficznym potrzebom, poza Jelczem rzadko kiedy będą powstawały – także w przyszłości, ponieważ SZ RP nie tworzą wystarczającego rynku zbytu – nie kreują odpowiednio wysokiego popytu, by zapewnić dużym producentom opłacalność takich przedsięwzięć. W efekcie producenci ci albo będą przystosowywali do naszych wymagań, w granicach swojej ekonomicznej opłacalności, dotąd istniejące konstrukcje, albo zrezygnują z uczestnictwa w przetargach. A jeżeli już wezmą w nich udział, mogą zaproponować astronomiczne wręcz ceny. Trzeba wszak pamiętać, że dzisiaj główni wytwórcy taboru samochodowego, o czym przypominam praktycznie we wszystkich swoich publikacjach na łamach NTW, żyją z rynku cywilnego i na militarnym funkcjonują tak długo, jak długo jest to dla nich opłacalne. Liczy się zysk, a nie paracharytatywne wsparcie wojska, nawet własnego, dla idei.

Zaproponowana przeze mnie koncepcja, w odróżnieniu od tych zaprezentowanych przez przedstawicieli MON w grudniu ubiegłego roku:

  • kompletnie nie wywodzi się z dotychczasowej struktury i zasad podziału, stąd nie jest żadną próbą jej modyfikacji. W efekcie nie następujepróba naprawy czegoś, co de facto od początku miało pewne wady, a teraz te niedomagania mogą się jeszcze bardziej uwypuklić, zamiast zostać definitywnie rozwiązane;
  • powiązane z poprzednim – nie jest obciążona chorobami wieku dziecięcego starej struktury;
  • opiera się na kilku z góry i jasno zdefiniowanych bazowych kryteriach podziału.

Chcę jednak podkreślić, iż nie ma rozwiązań idealnych. Niemal zawsze coś odbywa się realnie kosztem czegoś. Jeśli model ma być prosty, może bazowo nie uwzględniać wielu istotnych zjawisk. Jeśli zaś ma uwzględnić więcej zjawisk i zmiennych (czynników), staje się bardziej skomplikowany i w rezultacie mniej czytelny. Niemniej, skoro po pierwsze należy wziąć pod uwagę więcej zjawisk, po drugie dany model ma być elastyczny i po trzecie w ramach danych warunków musi być uwzględnione więcej kryteriów podziału, model taki nigdy prosty nie będzie. Będzie natomiast dobrze przygotowany do w miarę pełnego opisu rzeczywistości dziś i w przyszłości. I od tej złożoności, ze względu na konieczność wzięcia pod uwagę większej niż dotychczas liczby składowych, zwyczajnie się nie ucieknie. Dlatego moim zdaniem należy pogodzić się z modelem nieco bardziej skomplikowanym, ale uwzględniającym więcej zmiennych oraz wymogów.

W zaproponowanym poniżej podejściu skupiam się na kilku wybranych parametrach, określających podstawowe kryteria podziału. Nie następuje zatem, jak w strukturze zaproponowanej przez MON, skupienie się na z góry wyodrębnionych pojazdach przypisanych do wydzielonych konkretnych klas środków transportu, ze swoimi odgórnie określonymi (dla danej klasy) podstawowymi parametrami, zazwyczaj co do ładowności i mobilności oraz ostatecznego przeznaczenia. W efekcie w moim podziale przeznaczenie konkretnych rodzajów pojazdów staje się niejako kryterium wtórnym, stanowiącym element wynikowy powstały z połączenia wyraziście wydzielonych podstawowych cech. Pozwala to w przyszłości na bardziej zoptymalizowane kształtowanie struktury taboru i wymagań zakupowych. W moim modelu wymagania można bowiem elastycznie zmieniać w zależności od potrzeb, w oparciu o jasno zdefiniowane kryteria bazowe, a nie jest się sztywno przypisanym do wymagań, przykładowo w zakresie ładowności czy mobilności, raz określonych dla sprzętu danego rodzaju.

Tymi wyodrębnionymi kryteriami są elementy, poza ceną, według mnie dzisiaj i w najbliższych latach najważniejsze przy wyborze militarnego taboru samochodowego. Tymi trzema elementami, podkreślę trzema, dla zachowania przejrzystości modelu, tworzącymi bazowe kryteria podziału, są:

  • mobilność taktyczna rozumiana jako dzielność terenowa – zdolność pokonywania przeszkód terenowych;
  • nośność oraz ładowność – z wyodrębnieniem ładowności w warunkach terenowych i podczas poruszania się po drogach publicznych;
  • stopień opancerzenia, połączony z powszechnie uznaną normą STANAG 4569.

Te elementy podlegać będą oczywiście dalszej dezagregacji.

 

 

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 03/2013

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter