Granatnik przeciwpancerny Panzerfaust
Tomasz Nowakowski
Doświadczenia wojny domowej w Hiszpanii ukazały naglącą potrzebę wyposażenia piechoty w prostą i skuteczną broń przeciwpancerną, dostępną na możliwie najniższym szczeblu taktycznym, a najlepiej by miał ją każdy żołnierz. Przy tym, jeśli podczas walk o Madryt jesienią 1936 r., ze względu na specyfikę zurbanizowanego terenu, wystarczające okazały się butelki zapalające, obserwatorzy tego konfliktu zdawali sobie sprawę, że taki improwizowany środek przeciwpancerny może być wykorzystany wyłącznie w sprzyjających warunkach. Już wcześniej w wielu krajach rozpoczęto prace nad specjalnym karabinem przeciwpancernym, który miał w części spełnić te oczekiwania. Faktycznie w drugiej połowie lat 30. XX w. siły zbrojne wielu krajów opracowały bądź przyjęły do uzbrojenia karabiny ppanc., wymieńmy w tym miejscu polski kb ppanc. wz. 35, sowiecki PTRD, fiński Lahti L39 czy brytyjski Boys AT Rifle. Ale kiedy przyszło do ich bojowego zastosowania w nowym konflikcie, ich skuteczność okazała się niewystarczająca.
Zarys rozwoju niemieckiej broni przeciwpancernej
Rozpoczynając II wojnę światową, piechota Wehrmachtu dysponowała dwoma podstawowymi rodzajami sprzętu przeciwpancernego: karabinem ppanc. i armata ppanc. W 1939 r., jeśli chodzi o pierwszy rodzaj broni, był to model PzB (Panzerbüchse)_38, produkowany przez firmę Rheinmetall, wykorzystujący nowo opracowany nabój 7,92 × 94_mm. Pocisk ten osiągał prędkość początkową 1210 m/sek. i mógł z odległości 100 m przebić pancerz o grubości 30 mm (przy zerowym kacie uderzenia). Skomplikowana konstrukcja zamka i komory zamkowej spowodowały, ze we wrześniu 1939_r. w oddziałach były zaledwie 62 szt. takich karabinów, a do jesieni tego samego roku wyprodukowano łącznie 568 szt. PzB 38. Dlatego w Gustloff Werke jeszcze przed wybuchem wojny opracowano nowa konstrukcje na wspomniana amunicje 7,92 mm, tzw. Patrone 318. Ten bardziej uproszczony technologicznie wzór – PzB 39 – zaczął trafiać do uzbrojenia z początkiem 1940 r. i do lata następnego roku do oddziałów piechoty przekazano ponad 25 325 tys. szt. tej broni.
Do PzB 39 produkowano amunicje z dwoma rodzajami pocisków: przeciwpancerno-smugowym i tzw. potrójnego działania. Te drugie, czyli pociski przeciwpancerno-smugowe z rdzeniem tungstenowym, zawierały dodatkowo pewna ilość chlorku fenacylu (tj. gazu łzawiącego CN). Osiągały one prędkość początkową rzędu 1180 m/sek.
Etatowo jeden karabin ppanc. powinien znajdować się w każdym plutonie kompanii strzeleckiej, ponadto były one w kompanii broni ciężkiej w każdym batalionie strzeleckim. Oddziałom, wobec niemożności zaspokojenia potrzeb, wydawano też początkowo zdobyczne polskie kb wz. 35, oznaczonejako PzB 35 (p), jednak te ostatecznie wycofanojesienią 1940 r.
Po 22 czerwca 1941 r. szybko okazało sie, ze PzB 39 nadają sie tylko do zwalczania sowieckich czołgów lekkich T-26 lub BT, a przeciw średnim T-34 są nieskuteczne. To samo dotyczyło także dobrze opancerzonych brytyjskich czołgów piechoty Matilda, a następnie Valentine. Aby wykorzystać posiadany zapas broni, karabiny ppanc. Sukcesywnie wycofywano, dokonując ich przeróbek na wyrzutnie granatów nasadkowych (Granatbüchse GrB 39). Ten proces przyczynił sie zresztą do ich rzadkiego występowania w oryginalnej postaci w zbiorach muzealnych na całym świecie. Z punktu widzenia niemieckiego piechura karabiny ppanc. były bronią cechująca się, mimo dużej masy, zbyt silnym odrzutem, a co ważniejsze – strzelec był świadom jej niewielkiej skuteczności.
Podobnie było z podstawowa armata ppanc. Wehrmachtu. Sprawdzony jeszcze w czasie wojny domowej w Hiszpanii i kampanii w Polsce oraz na zachodzie Europy model PAK (Panzerabwehrkanone) 36 kalibru 37 mm szybko zyskał wśród niemieckich piechurów przydomek „Anklopfgerät”, tj „kołatka”. Nazwa ta odzwierciedlała jego rzeczywiste możliwości w zwalczaniu wspomnianych wyżej typów pojazdów bojowych. Oczywiście Niemcy rozwijali juz nowe wzory armat ppanc. o większych kalibrach. Dzięki temu na przełomie 1940/41 r. do większej liczby pododdziałów artylerii ppanc. trafiła armata PAK 38 kalibru 50 mm, która stanowiła udane połączenie niewielkich rozmiarów z dość duża siła ognia. Jej pocisk wystrzelony z odległości 250 m mógł przebić pancerz o grubości 141 mm (nachylony pod katem 0º). W praktyce takie osiągi były możliwe do uzyskania tylko ze znacznie mniejszej odległości, co również stawiało pod znakiem zapytania jej faktyczna skuteczność. Na marginesie, była to jedna z ostatnich niemieckich armat ppanc., która obsługa była w stanie przetaczać samodzielnie. Niemcy, ze względu na negatywne doświadczenia ze wspomnianymi armatami, opracowali kolejne działo, tym razem kalibru 75 mm. Co prawda armata PAK 40 juz z jednego kilometra niszczyła T-34, gdyż jej pociski podkalibrowe z odległości 1000 m były w stanie przebić 82-mm płytę pancerna dobrej jakości (nawet przy kącie padania 30º), ale armata w pozycji bojowej
osiągnęła masę blisko 1,5 tony, odpowiednio duże były tez jej rozmiary, które utrudniały maskowanie stanowiska i negatywnie wpływały na ruchliwość. Do przemieszczania tego działa niezbędny był też ciągnik, najlepiej półgąsienicowy, a PAK 40 na dobra sprawę pojawił się na froncie wschodnim dopiero w początkach 1942 r.
Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 2/2016