Gwardziści na Wiśle
Aurelia Markowska
Gwardziści na Wiśle
Udział carskich marynarzy w zdławieniu
Powstania Styczniowego
Klęska Powstania Listopadowego trwającego od 29 listopada 1830 do 21 października 1831 roku nie zakończyła walki Polaków o odzyskanie niepodległości. Minęło ponad 30 lat, zanim w 1863 roku na „dalekim zachodzie” rosyjskiego imperium zaczęło się nowe powstanie. Napięcie prowadzące do jego wybuchu narastało od kilku lat, a dokładnie od klęski Rosji w wojnie krymskiej, toczącej się w latach 1853-1856 pomiędzy Rosją a Turcją i jej sprzymierzeńcami – Anglią, Francją i Sardynią. Przegrana wojna i wymuszone klęską pewne reformy ustrojowe, przeprowadzone przez cara Aleksandra II, zostały odczytane w Polsce jako objaw słabości imperium rosyjskiego. Od 1856 roku zaczęły powstawać organizacje spiskowe, planujące wybuch powstania. Po kilku latach ich działania przyniosły owoce... Ale nie o samym Powstaniu traktuje niniejszy tekst.

Powstanie Styczniowe rozpoczęło się od szeregu ataków w dniach 22-25 stycznia 1863 roku na rozproszone po całym obszarze Królestwa Polskiego garnizony rosyjskie, między innymi w Małkini, Stelmachowie, Sokołowie, Łukowie, Białej Podlaskiej, Hrubieszowie, Kraśniku, Szydłowcu, Suchedniowie, Jedlni i Bodzentynie. Większość z tych ataków została odparta z powodu słabego uzbrojenia i niewielkiej liczebności powstańców. Mimo to udało się im opanować szosę brzeską i linię kolei petersburskiej, przerywając na jakiś czas łączność Królestwa Polskiego z Cesarstwem Rosyjskim. Nowe powstanie pod żadnym względem nie przypominało Powstania Listopadowego, w którym z obu stron działały wielotysięczne oddziały regularnej armii i operacje bojowe przebiegały według zasad sztuki wojennej. Tym razem akcje powstańców miały charakter partyzancki. Łączna liczba wynosiła około 30 tys. – jednak brakowało im ogólnej organizacji. Zaczęły więc powstawać obozy szkoleniowe dla ochotników. W Węgrowie Jan Matliński (ps. „Janko Sokół”) i Władysław Jabłonowski (ps. „Genueńczyk”) zebrali około 3,5 tys. żołnierzy, w Siemiatyczach płk Władysław Cichorski (ps. „Zameczek”) zgromadził 3 tys. ludzi, obóz płk. Apolinarego Kurowskiego w Ojcowie liczył 2,5 tys. żołnierzy, gen. Marian Langiewicz (późniejszy dyktator Powstania) miał 1,4 tys. żołnierzy w klasztorze w Wąchocku, zaś w Janowie Roman Rogiński 1 tys. ludzi. Od kilkuset do tysiąca liczył działający w północnowschodniej Polsce, w rejonie Łomża – Augustów, oddział Józefa Konstantego Ramotowskiego (ps. „Wawer” – na pamiątkę bitwy z 1831 r.). Porucznik Józef Oxiński w Uniejowie dysponował 250 żołnierzami. Podobne liczebnie ugrupowania mieli płk Władysław Kononowicz, Władysław Stroynowski, Józef Sawicki, Kazimierz Mielęcki i Antoni Zdanowicz.
W 1863 roku siły rosyjskie na terytorium Królestwa Polskiego (w Warszawskim Okręgu Wojskowym) liczyły około 90 tys. żołnierzy, wchodzących w skład regularnej armii i około 3 tys. urzędników straży granicznej. W lutym i marcu wojska rosyjskie odniosły pewne sukcesy, ale Powstanie trwało. Okazało się, że dla jego zdławienia Rosjanie posiadają zbyt mało wojska. Żołnierze potrzebni byli nie tylko do walki z oddziałami powstańczymi, ale również do służby garnizonowej w ważniejszych miejscowościach, ochrony kolei i głównych szlaków wodnych, nadzoru nad granicą, ochrony mieszkańców przed grabieżą, pełnienia funkcji policyjnych i nadzoru nad działaniem administracji cywilnej. W związku z tym do Warszawskiego Okręgu Wojskowego trzeba więc było dodatkowo skierować 50-70 tys. żołnierzy piechoty, kawalerii i artylerii – pod koniec Powstania ogólna liczba wojsk carskich osiągnęła 150-160 tys. ludzi. Rosjanom udało się dość wcześnie, bo od lutego do lipca 1863 roku, zlikwidować podstawowe siły powstańców, jednak niewielkie oddziały jeszcze długo kontynuowały walkę – ostatni z nich aż do wiosny 1865 walczył na Podlasiu. Dowodził nim ksiądz gen. Stanisław Brzóska (naczelny kapelan Powstania Styczniowego), który po schwytaniu przez Rosjan został powieszony na rynku w Sokołowie Podlaskim 23 maja 1865 roku. W ciągu działań bojowych armia rosyjska straciła 4,5 ludzi (w tym 2 tys. rannych), a powstańcy – ponad 30 tys. (nie licząc osób straconych w egzekucjach po zdławieniu Powstania).
„Okrętowy” aspekt powstania
Krótko po rozpoczęciu Powstania namiestnik Królestwa Polskiego – wielki książę Konstanty Nikołajewicz Romanow (1827-1892, brat Aleksandra II) – uznał, że niezbędne jest ustanowienie stałego nadzoru nad biegiem Wisły. W związku z tym, 16 lutego 1863 roku o godzinie 12.24, wysłał telegram do cara (odebrany w Petersburgu o 15.20 tego samego dnia), z zapytaniem o możliwość przysłania jednej kompanii Gwardiejskogo Ekipaża (którego najwyższym dowódcą był właśnie Konstanty, mający honorowy stopień generała-admirała). Treść telegramu była następująca: „Należy koniecznie ustanowić wojskowy nadzór nad Wisłą. Czy nie można byłoby przysłać w tym celu jednej kompanii Gwardiejskogo Ekipaża?”. Na marginesie telegramu – już w Petersburgu – znalazł się dopisek: „Wydać dla tego wszystkie potrzebne rozporządzenia. Wysłać ją [kompanię – przyp. A. M.] w ślad za gwardyjską kawalerią i jeśli można to z konną baterią w celu ochrony”. W tym miejscu warto zauważyć, że Morskoj Gwardiejski Ekipaż powstał w 1810 roku na bazie wcześniej istniejących oddziałów, powołanych do służby na jachtach cesarskich. Jednostka została wyposażona na wzór formacji wojsk lądowych (miała nawet własną artylerię). Ekipaż podlegał jednocześnie korpusowi gwardii i marynarce wojennej. Car zareagował błyskawicznie na prośbę wielkiego księcia i to nie tylko dopiskiem na telegramie – w nocy z 16 na 17 lutego kpt. Konstantin Niebolsin (który w kampanii 1862 r. dowodził jachtem cesarskim Korolewa Wiktorija) otrzymał rozkaz objęcia komendy nad 4. rotą (kompanią) Gwardiejskogo Ekipaża i przygotowania jej do podróży do ogarniętego powstaniem Królestwa Polskiego. Pozostali oficerowie kompanii (oraz wszyscy żołnierze) dowiedzieli się o wyjeździe rankiem 17 lutego. Gwardziści mieli zaledwie dobę na przygotowania, ale nie zmarnowali tego czasu – kupili i ujeździli konie do jaszcza amunicyjnego, przejęli sam jaszcz oraz pobrali broń. Rankiem 18 lutego kompania w składzie pięciu oficerów, 20 podoficerów, sześciu muzyków i 150 szeregowych, a także dziewięciu osób pełniących funkcje pomocnicze dwoma pociągami wyjechała z Petersburga. Wszyscy jadący do Polski oficerowie – porucznicy Aleksiej Pazuchin (dotychczasowy dowódca kompanii), Nikołaj Matiuszkin, Nikołaj Niewachowicz, Aleksandr Martianow i Aleksandr Riembielinski – byli doświadczonymi marynarzami. W kampanii 1862 roku pełnili oni różnorodne funkcje na okrętach Floty Bałtyckiej: Pazuchin był starszym oficerem na jachcie parowym Strielna, Matiuszkin – dowódcą wachty na parowym jachcie cesarskim Sztandart, Niewachowicz – dowódcą kanonierki śrubowej Opyt, Martianow – dowódcą wachty na jachcie Zabawa, zaś Riembielinski – dowódcą wachty na szalupie Psiezuapie.