Niezwykła historia zestrzelenia Halifaxa z Banicy

 


Andrzej Olejko


 

 


 

Niezwykła historia

 

zestrzelenia Halifaxa z Banicy

 

 

 

Upał około dziesiątej rano 28 sierpnia 2009 r. dawał się we znaki  wszystkim zgromadzonym w rejonie nowego pomnika w Banicy-Krzywej autorstwa  Zdzisława Tohla. Jechałem z Raciborska drogą w stronę Gorlic i w myślach  przeglądałem ostatnie kilkanaście lat. Jakże mile byłem zaskoczony zaproszeniem Pana  Aleksandra Gucwy, przewodniczącego społecznego komitetu jego budowy, który telefonicznie  i pisemnie zaprosił mnie na uroczystość. Jechałem do swojejjj Banicy... tak samo  jak główny bohater tej historii, przekładający lot do Norwegii Tomasz Sikorski  oraz przebywający na urlopie w Beskidzie Niskim Michał Kręc, który jako pierwszy znalazł  przed laty części Halifaxa jak i podążający na zaproszenie do Banicy Szymon Serwatka.


 
 


Jadąc miałem przed oczami tekst opublikowany w „Gazecie Krakowskiej” z 3 października 2006 r. o treści, która jakże mocno zastanawiała: Ekspedycja naukowa obaliła teorię o przebiegu głośnej katastrofy Liberatora nad Małopolską w 1944 r. Poszukiwania w miejscowościach Krzywa i Olszyny w południowo-wschodniej części woj. Małopolskiego zorganizowane przez Politechnikę Krakowską i Małopolski Urząd Wojewódzki przy udziale „Gazety Krakowskiej” rzuciły nowe światło na sprawę katastrofy samolotu Liberator, lecącego w 1944 r. na pomoc Powstaniu Warszawskiemu. Grupa badaczy udowodniła, że na podgorlickie wsie spadła nie tylko amerykańska maszyna, ale również brytyjski Halifax, pilotowany prawdopodobnie przez polską załogę... Badacze wykopali [w Olszynach – przyp. A.O.] m.in. części poszycia, fragmenty spadochronów i  amunicję, z broni pokładowej. Wiele dużych części znajduje się nadal u okolicznych gospodarzy, którzy zebrali je w 1944 r. Podobnie w miejscowości Krzywa, miejsce katastrofy do dziś jest usiane elementami samolotu. 6 października 2006 r. „Gazeta Krakowska” podała swym czytelnikom: To niesamowite znaleziska. Już teraz można stwierdzić z całą pewnością, że są to elementy Halifaxa, a nie jak dotychczas sądzono Liberatora – mówi [dr Krzysztof – przyp. A.O.] Wielgus. Kto tak sądził? Wąskie grono członków Krakowskiego Klubu Seniorów Lotnictwa (KKSL), bo na pewno nie zapomniany działacz społeczny Ludwik Dusza z Gorlic, w latach 1956–1973 pełniący funkcję zastępcy przewodniczącego Powiatowej Rady Narodowej w Gorlicach oraz przewodniczącego Prezydium Powiatowej Komisji Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa (PKOPWiM) – jego staraniem w regionie powstało około pięćdziesięciu pomników pamięci, w tym pierwsze pomniki lotników w Banicy i w Olszynach); na pewno nie inicjatorzy tych badań Michał Kręc, Marcin Danielewicz i Tomasz Sikorski, który w połowie lat dziewięćdziesiątych za popularne pół litra kupił od gospodarzy pobliskiego schroniska tabliczkę znamionową z danymi samolotu Halifax Mk.II; na pewno nie Szymon Serwatka i na pewno nie piszący te słowa! Tabliczek znamionowych znaleźliśmy trzy; pierwszą w potoku, przez który przepędzano owce. Czarno na białym zobaczyliśmy, że z tą historią coś jest nie tak, że to ewidentnie nie Liberator, ale Halifax. Wcześniej człowiek w ogóle się nad tym nie zastanawiał: spadł  samolot, to spadł – w wywiadzie dla „Dziennika Polskiego” podał Piotrowi Subikowi Michał Kręc. Jadąc na uroczystość wiedziałem, że wspomniana w tekście „Gazety Krakowskiej” ekspedycja naukowa niczego nowego nie odkryła. Bo odkrycie tajemnicy wrakowiska w rejonie Banica–Krzywa miało miejsce dziesięć lat wstecz! Pomiędzy godz. 10:00 a 12:00 było w miejscu położonym tuż obok śladów katastrofy, gdzie obecnie stoi pomnik, bardzo podniośle. Przemówienia lokalnych przedstawicieli władz i parlamentarzystów, orkiestra Straży Granicznej zagrała hymn, marsza lotników, a potem nastąpił czas nie zawsze rzeczowych bo przesyconych też błędami merytorycznymi wystąpień przewodniczącego całej uroczystości oraz gości. Pan Aleksander Gucwa z dużą powagą, przedstawił całą historię zgromadzonym około 300 osobom. Nauczyciel wychowania fizycznego w Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Sękowej przez lata nosił się z zamiarem wyjaśnienia tej historii, założył stowarzyszenie na rzecz budowy pomnika lotników, aż dopiął swego. Złożono wieńce, w samo południe przeleciał nad zgromadzonymi sportowy samolot Jak-12 (SP-AWA) z Aeroklubu Podhalańskiego z lotniska w Łososinie Wielkiej i zrzucił w rejonie potoku, gdzie w 1944 r. spadł zrzutowy Halifax z polską załogą, wiązankę kwiatów. Czułem coś miłego tam w środku, gdyż zrozumiałem – i nie tylko ja – sens badań prowadzonych przez ww. grupkę ludzi przez ostatnie trzynaście lat. Przez lata jeżdżąc do Banicy–Krzywej, zbierali dowody, szukali świadków katastrofy, formułowali hipotezę i odpierali zarzuty środowiska kombatanckiego. A na koniec dowiedzieli się... z prasy, że Ekspedycja naukowa obaliła teorię o przebiegu głośnej katastrofy Liberatora nad Małpopolską w 1944 r. Redaktor naczelny „Gazety Krakowskiej” nie odpowiedział na tekst autorstwa Tomasza Sikorskiego z 2006 r. chcącego skorygowania tej... nowej historii pisanej przez dziennikarza niehistoryka, niemającego choćby podstawowej wiedzy na temat tamtego zdarzenia. Byłem w gronie osób badających historię Halifaxa z Banicy, byłem wśród osób na uroczystości w Banicy, i postanowiłem się odnieść do wydarzeń z 1944 r., jednak jako historyk...


Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo Numer Specjalny 11

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter