Hotchkiss 35/39 a sprawa polska
Jędrzej Korbal
Uwaga polskich wojskowych wysyłanych do Francji celem zapoznania się z tamtejszym sprzętem pancernym skoncentrowała się przede wszystkim na czołgach typu Renault. Szanse na otrzymanie latem 1939 roku większej liczby lepszych wydawało się wozów Hotchkissa były niewielkie. Za skromny sukces i ewentualny punkt wyjścia do dalszych negocjacji należało uznać przekazanie Polsce trzech wozów Hotchkissa celem przeprowadzenia prób i szkolenia załóg.
Podstawowym źródłem informacji dotyczącym nowych francuskich konstrukcji pancernych byli polscy oficerowie wyjeżdżający na trwające na ogół kilka tygodni staże w tamtejszych jednostkach pancernych i zmotoryzowanych. Jeden z najobszerniejszych referatów na ten temat przygotował rtm. Franciszek Szystowski, kierownik Samodzielnego Referatu Studiów i Prób w DowBrPanc. Będąc między 8 a 22 lutego 1937 w 4. Pułku Kirasjerów w Reims zapoznał się on z przybywającymi właśnie do jednostki czołgami Hotchkiss. Rozpoznanie było na tyle dokładne, że oficer podawał liczbę otrzymanych wozów wraz z ich przypuszczalnym przyporządkowaniem – 23 sztuki stanowiące wyposażenie 1. szwadronu (4 plutony á 5 czołgów +czołg dowódcy +2 czołgi zapasowe). Wiele wskazuje na to, że była to pierwsza, lub jedna z pierwszych jednostek, które otrzymała kompletne wozy tego typu. Opisywany czołg określany jest w treści sprawozdania jako „Hotchkiss typ 36, 10 ton” i przeznaczony dla pułków pancernych brygad pancernych wchodzących w skład DLM. Rotmistrz Szystowski zaznaczał, że wóz posiadał tę samą wieżę i uzbrojenie co model R35. Nieco ciekawiej brzmią dane z bezpośredniego zapoznania się z wozem: (…) Osobiście w czołgu siedziałem i prowadziłem go na polu ćwiczeń. Silniki były jeszcze nie dotarte i trzeba było jechać ostrożnie. Próbowałem 2 czołgi na równej asfaltowej szosie i żaden nie przekroczył szybkości max. 29 km/godz. Dane orientacyjne przewidują szybkość maksymalną 35 km/godz. co może nastąpić po dotarciu silników. Mając unikalną jak na owe czasy możliwość bezpośredniego zapoznania się z wozem H35 rtm. Szystowski określił go jako „niesmaczny” w kierowaniu i wymagający dużego wysiłku przy hamowaniu bębnów satelitowych (wóz nie posiadał sprzęgieł bocznych, a bębny po obu stronach dyferencjału). Cenne był opinie zaczerpnięte bezpośrednio od oficerów, z którymi jak wynika ze sprawozdania, polski oficer był w bardzo dobrych kontaktach i którzy chętnie dzielili się z nim wieloma niejawnymi informacjami. Kawaleria pancerna jest wyraźnie z niego niezadowolona, bo nie odpowiada zadaniu. Jest to właściwie towarzyszący czołg piechoty jak Renault typ 35 ze zwiększoną szybkością. Do pracy bliskiego i bojowego rozpoznania nie nadaje się, bo do tego celu za powolny i niewygodny (bardzo ciasno). Podobno Hotchkiss studiuje możliwości zwiększenia szybkości przez zastosowanie innego silnika. W terenie traci na szybkości i jako sprzęt, który ma zastąpić AMR`y - niechętnie widziany w pułku. Poza tym sylwetka itp. zupełnie przypomina Renault typ 35. Wieżyczka, uzbrojenie, i środki obserwacji – identyczne.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 3/2022