III/6 Dywizjon Myśliwski w latach 1937–1939. Część II
Łukasz Łydżba
Zgodnie rozkazem z poprzedniego dnia dywizjon wystawił trzy kilkusamolotowe zasadzki, na które rano z Widzewa-Ksawerowa odleciało dwanaście PZL P.7a i PZL. P.11.
Jednocześnie jedna z radiostacji dywizjonowych została wysłana do miejscowości Wiskitna pod Łodzią, skąd miała informować lotnisko bazowe oraz zasadzki o niemieckich samolotach lecących nad Łódź. Tak opisał to kpr. Antoni Falukiewicz – radiotelegrafista 161. EM: 2 września nastąpił odlot kluczy na zasadzki, na lotniska rezerwowe w Zduńskiej Woli, Łasku oraz Woli Wężykowej. Ja z kolegą oraz radiostacją zamontowaną na samochodzie dowodzoną przez plutonowego, udaliśmy się na zasadzkę radiową do Wiskitna pod Łodzią od strony południowej. Zadaniem naszym było rozpoznawanie samolotów nieprzyjacielskich, podawanie przez radio ilości, ich wysokości oraz kierunku lotu. Meldunki te nadawaliśmy przez cały dzień do bazy, tj. do Widzewa oraz lotnisk rezerwowych. Samoloty startujące z lotnisk rozbijały lecące klucze i dezorganizowały ich szyk bojowy. Miejsce wybraliśmy takie, żeby mógł wylądować i wystartować samolot, natomiast samochód ustawiliśmy w krzakach tarniny i zamaskowaliśmy.
2 września 1939 roku
Jak wyglądało przyjęcie samolotów na zasadzkach opisał Karol Surma: Przed przylotem kluczy na zasadzki, obsługi były już na miejscu. Maszyny ukryto w zaroślach, uzupełniono paliwo i oczekiwano na ukazanie się wrogich samolotów. W razie ukazania się nieprzyjacielskiego nalotu na naszą piechotę, piloci startowali i rozpędzali ich. Skarżyli się przy tym, że często własna piechota i artyleria strzelała do nich […]. Wieczorem, już o zmroku klucze wracały z zasadzki, a w następnym dniu leciały trzy inne klucz.
Na zasadzce w Woli Wężykowej (ok. 17 km na płd. od Zduńskiej Woli) stacjonował prawdopodobnie klucz dowodzony przez por. pil. Władysława Goettela (z czterema myśliwcami). Lądowisko znajdowało się na polach majątku dziedziczki Rogowskiej, na wschód za torami kolejowymi (przy szosie Łask – Widawka).
Rano na lądowisku w Orchowie wylądowały prawdopodobnie trzy PZL-e pilotowane przez ppor. pil. Tadeusza Koca, pchor. pil. Andrzeja Malarowskiego oraz trzeciego nieustalonego pilota ze 161. EM. Dowodzący kluczem ppor. pil. Koc leciał zapewne na PZL P.11, a jego boczni na „siódemkach” lub jedenastkach”. Zasadzka znajdowała się pomiędzy drogą Łask – Zduńska Wola a torami kolejowymi, które biegły w tym miejscu równolegle obok siebie. Zasadzka miała osłaniać przed rozpoznaniem i bombardowaniem linię kolejową oraz dworzec Orchów-Łask.
Trzecia zasadzka stacjonowała w Kłoniszewie (ok. 23 km na płn. od Zduńskiej Woli). Miało się tam prawdopodobnie znaleźć pięć myśliwców. Dwa PZL-e z klucza – ppor. pil. Marian Szubert (P.11 lub P.7a?) i kpr. pil. Jan Rogowski (P.7a?) (obaj ze 162. EM) oraz drugi klucz ppor. pil. Mariana Trzebińskiego (ze 161. EM) (być może w mieszanym składzie PZL P.11c[1] i dwóch PZL P.7a?)[2] z kpr. pil. Janem Malinowskim (ze 162. EM) i st. szer. Tadeuszem Andruszkowem (ze 162. EM).
Przylot klucza ppor. pil. Trzebińskiego na zasadzkę tak relacjonował kpr. pil. Jan Malinowski: Drugiego września naszemu kluczowi (tworzyliśmy go z porucznikiem Marianem Trzebińskim i Tadeuszem Andruszkowem) przypadł dyżur na lądowisku w Łasku [Kłoniszewie – przypis autora]. Niestety, Andruszkow uszkodził przy lądowaniu samolot i pozostaliśmy z porucznikiem we dwójkę[3]. Myśliwiec st. szer. pil. Tadeusza Andruszkowa PZL P.7a (?) został prawdopodobnie naprawiony[4]. Na zasadzkach byli przypuszczalnie również rezerwowi piloci, którzy przybyli z ekipami technicznymi. Między innymi w kluczu ppor. pil. Trzebińskiego pilotem rezerwowym był st. szer. pil. Stanisław Węgliński[5].
[1] Marian Trzebiński służąc w 317. Dywizjonie Myśliwskim w RAFie opowiadał jednemu z mechaników, że przez cały wrzesień 1939 roku latał na PZL P.11c. Ten mechanik przed wojną służył w 2. PL i na jednym z nieoficjalnych zjazdów tego pułku w Krakowie przekazał tę informację Andrzejowi Kubickiemu, a ten autorowi.
[2] W lotach bojowych kluczy III/6 Dywizjonu kilka razy odnotowujemy, że d-ca klucza leciał na PZL P.11, natomiast boczny pilot lub dwaj boczni na PZL P.7a.
[3] Wywiad Wiesławy Mroczek z Janem Malinowskim – kopia z nieustalonej gazety – zbiory autora.
[4] Nie można wykluczyć, że samolotu nie dało się naprawić w warunkach polowych. Mjr Stanisław Morawski w „Sprawozdaniu…”, podsumowując straty III/6 Dywizjonu 2 września zanotował: 1 samolot rozbity na zasadzce(IPMS. Lot.A.II.17/1a-5). Z drugiej strony d-ca dywizjonu podał, że tego dnia straty myśliwców dywizjonu wyniosły siedem samolotów, a to byłaby ósma stracona maszyna. Jeśli ten samolot został 2 września faktycznie rozbity, to straty dywizjonu z 4 września spowodowane przez atak Messerschmittów Bf 109 z I./ZG 2 opisane w tekście głównym trzeba pomniejszyć o jednego myśliwca. Straty te wyglądałyby w tym wypadku tak – dwa myśliwce zestrzelone, dwa sprawne myśliwce zniszczone na ziemi (w tym jeden ciężko postrzelany) i niesprawny samolot, uszkodzony w poprzednich dniach i odstawiony na uboczu lotniska celem wysłania pociągiem na remont do fabryki PZL na Okęciu, również spalony na ziemi przez Messerschmitty. Także poranne stany myśliwców dywizjonu wyglądałyby inaczej – 3 września wynosiłby 13 sprawnych PZL-i, a 4 września dziewięć. Przyjąłem jednak, że samolot st. szer. pil. Tadeusza Andruszkowa został naprawiony, a straty w wyniku ataku Messerschmittów 4 września były większe o jeden samolot, niż to podałem w tym przypisie.
[5] Dane z rozmów Andrzeja Kubickiego ze Stanisławem Węglińskim.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia nr specjalny 1/2021